• Przemilczana tragedia nonkonformisty i codzienne problemy młodzieży

    Jako sobotni wykładowcy SHUS rok 2020 rozpoczęli dr hab. Tomasz Sikorski, prof. US oraz dr Paweł Popek. Prof. dr hab. Tomasz Sikorski opowiadał o smutnej i fascynującej historii literata Wojciecha Bąka. Dr Paweł Popek mówił o młodych ludziach, ich problemach i możliwości pomocy. Wykładowców witała dr Ilona Kość. 

    “Prof. Tomasz Sikorski jest historykiem i politologiem. To aktualnie kierownik Wydziału Historii Idei i Ruchów Politycznych US. To autor kilkudziesięciu książek i laureat nagrody “Książka historyczna roku””.

    Prof. T. Sikorski już pierwszymi słowami zachęcił do uważnego słuchania wykładu.

    “Ja będę mówił o sprawach dość smutnych. Będę mówił o postaci, której pewnie wielu z Państwa nie zna. Nie zna dlatego, że została ona przez lata wyrugowana z pamięci zbiorowej. Została z przestrzeni publicznej właściwie usunięta. Wokół tej postaci narosło wiele kontrowersji, wiele fałszu i zakłamania. Tą postacią jest Wojciech Bąk – jeden z najbardziej utalentowanych polskich pisarzy, poetów w okresie dwudziestolecia międzywojennego a także w pierwszym okresie po zakończeniu II Wojny Światowej. … Do dziś, gdy zerknie się do encyklopedii, wikipedii to na jego temat są fałszerstwa. Bąk był bodaj pierwszym poetą, … , w stosunku do którego zastosowano metody, które były charakterystyczne dla Związku Radzieckiego, w czasach kiedy do władzy doszedł tam Józef Stalin. Aby wyeliminować go z życia społecznego zamknięto go w zakładzie psychiatrycznym, prawie to się udało, że jest chory psychicznie. … Tylko dlatego, że w swoich pracach, w swoich tomikach poezji, także w swoim zachowaniu, zawsze mówił to co myślał … Trzeba było takiego człowieka uspokoić albo usunąć z życia publicznego”

    Wojciech Bąk zadebiutował jeszcze jako student polonistyki w Poznaniu w 1928 roku. Zaczął być bardzo rozpoznawalny po tym, jak został laureatem nagrody Wiadomości literackich za debiutancki tomik poezji “Brzemię niebieskie”.  Stał się rozpoznawalny w całym kraju. Po II Wojnie Światowej został prezesem Związku Literatów Polskich w Poznaniu. W Poznaniu działał bardzo aktywnie, na polu kulturalnym próbował odbudować tam życie. Wspólnie z Jarosławem Iwaszkiewiczem redagował gazetę “Życie literackie”, jedną z najbardziej popularnych w kraju.

    “Wydaje się, że najbardziej mogły przeszkadzać poglądy Wojciecha. W trakcie oficjalnych spotkań bombardował system, w którym żył. W latach 47 – 48 zaczęto się Wojciecha bać. Już w 45 roku Służba Bezpieczeństwa zaczęła deptać po piętach Wojciecha, przesłuchiwano go. Zlikwidowano jego ukochane dziecko, czyli “Życie literackie”, pisma komunistyczne zaczęły go atakować. Antykomunizm, którego nigdy nie krył pojawił się jeszcze mocniej, wszędzie głosił jakie ma poglądy. Zaczęto uważać go za dziwaka. Żył jak kloszard, był osobą coraz mniej lubianą. Podczas Zjazdu Polskich Literatów na scenie próbował popełnić samobójstwo.”

    Rozpoczęła się gehenna W. Bąka. Służba Bezpieczeństwa niszczyła wszystkie jego maszynopisy. W 1950 roku rozpoczął się jego dramat.

    ” W sanatorium dla nerwowo chorych w Kościanie stwierdzono, że ma paranoje alkoholową, tendencje samobójcze i urojenia prześladowcze. Uznano, że jest chory psychicznie. Leczono go elektrowstrząsami, po to, żeby zniszczyć ośrodki mózgu. Nikt mu, nawet w Związku Literatów Polskich nie pomógł, chociaż wysyłał tam listy. … Potem był w Zakładzie dla Obłąkanych koło Gniezna. Bąka w końcu wypuszczono. Nadal w Poznaniu żył, tak jak wcześniej. Jedyna osoba, która mu pomagała to Kazimiera Iłłakowiczówna. … Rozniosła się też wiadomość, oczywiście nieprawdziwa, że Bąk to homoseksualista”

    Wojciech Bąk zostaje kolejny raz wywieziony pod Gniezno. W tzw. domu wariatów stwierdzono kolejny raz urojenia prześladowcze. Wraca znowu do domu i próbuje nagłośnić swoją sprawę, próbuje wyjechać z kraju. Zostaje aresztowany na dwa miesiące. W 1961 roku umiera. Jego dramat zostaje przemilczany, chociaż było też podejrzenie, że został otruty. Jedno jest pewne. Był ekscentrykiem i nonkonformistą, któremu prawdopodobnie trudno jest żyć w każdych czasach, jednak kilkanaście lat później wrócił do pamięci zbiorowej.

    Dr Ilona Kość jako kolejnego wykładowcę przywitała dr Pawła Popka, który pracuje w katedrze Pedagogiki Społecznej US. Jest pedagogiem resocjalizacyjnym. Jest też członkiem Wojewódzkiego Zespołu d/s przeciwdziałania handlu ludźmi. Temat wykładu “Jak i gdzie szukać pomocy, gdy młody człowiek ma problemy w funkcjonowaniu społecznym”.

    “Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak wielkim wyzwaniem jest dbałość o naszą młodzież, która żyje w realiach nieco odmiennych od tych, które znamy ze swojego doświadczenia”

    Dr Paweł Popek sporo mówił o wychowawczej odpowiedzialności dorosłych, (nie) przystosowaniu społecznym, systemie wychowania, profilaktyce, resocjalizacji nieletnich, odpowiednich instytucjach, systemie edukacji środowiska lokalnego, ośrodkach socjoterapii i wychowania ale najbardziej istotne są postulaty dla praktyki w wychowawczej odpowiedzialności dorosłych. Przede wszystkim trzeba i warto szukać  (po)MOCY profesjonalnej nie amatorskiej. Po pierwsze istotna jest PROFILAKTYKA, także w postaci psychopedagogizacji rodziców. Należy oprzeć się na DIAGNOSTYCE szkoły, ucznia, środowiska, skutków wychowania, edukacji, profilaktyki, resocjalizacji.

    “Ważna jest też wielość propozycji konstruktywnego wykorzystania czasu wolnego. Bardzo ważna. Szkoła powinna być <bliżej życia>. Ona powinna kreować warunki do rozwoju. Ona powinna stosować oceny opisowe, itp”

    Istotne są też umiejętności INTERPERSONALNE wychowawców. Pozytywne umiejętności, bo przecież najważniejsze są konstruktywne relacje, przecież “nie ma edukacji bez relacji”. Trzeba pamiętać o budowaniu i dbałości o super klimat wychowawczy grupy, klasy, szkoły, ośrodka. Musi być mentoring koleżeński, kadra pedagogiczna powinna się świadomie rozwijać. SPOŁECZNOŚCI LOKALNE niech się angażują w życie szkoły czy ośrodka. Odwrotnie oczywiście też. I jeszcze jedno. Prestiż zawodu nauczyciela trzeba odbudowywać, ale jak powiedział dr Paweł Popek to jest myśl, o której trzeba bardzo długo … myśleć.

    “Kim wolisz, aby był Twój Bliski?” świetnym ale znerwicowanym uczniem, czy uczniem średnim i szczęśliwym, zdaniem dr P. Popka to jest pytanie, na które musi sobie odpowiedzieć każdy rodzic. To niezwykle istotne pytanie. Ważne w wielu m.in wychowawczych sprawach.

    k.s

    I am text block. Click edit button to change this text. Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.

  • Ostatni wykład roku, czyli trochę o … galopadzie

    Tuż przed świętami Bożego Narodzenia. To były ostatnie, sobotnie zajęcia SHUS w 2019 roku. Było mnóstwo życzeń, śpiewanie kolęd, poczęstunek i przyjacielskie rozmowy, rozmowy, rozmowy. Jednak zanim przyszedł czas na wigilię w SHUS, studenci posłuchali ostatniego w 2019 roku wykładu. „Kondycja ludzka – refleksje pedagogiczne inspirowane twórczością Zygmunta Baumana”, autorką wykładu była dr Małgorzata Mikut z Katedry Pedagogiki Ogólnej, Dydaktyki Studiów nad Kulturą US. Przedstawiła ją prof. dr hab. Barbara Kromolicka.

    „Wiodące zainteresowania pani dr to oczywiście problematyka młodego pokolenia czyli oblicza młodzieży, zainteresowania, funkcjonowanie w środowisku rówieśniczym, szkolnym i rodzinnym, specyfika środowiska społecznego, różne orientacje życiowe, … , różne formy aktywności społecznej. … Myślę, że trochę możemy czasu poświęcić problematyce współczesnej młodzieży aby współczesną młodzież rozumieć. Ona być może często, może nazbyt często zaczyna narzucać pewne formy funkcjonowania. … Warto rozmawiać o człowieczeństwie, o kształtowaniu człowieczeństwa. Warto dodać, że dr Mikut należy do Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego, również do oddziału PTP w Szczecinie”

    Zygmunt Bauman był polskim socjologiem, filozofem i eseistą. To jeden z twórców koncepcji postmodernizmu – ponowoczesności, tzw. płynnej nowoczesności. Profesor nauk humanistycznych. Pracował w Poznaniu a następnie przez wiele lat pełnił funkcję kierownika Katedry Socjologii na Uniwersytecie w Leeds. Był laureatem wielu nagród krajowych i zagranicznych. Oto cytat Zygmunta Baumana ze „Sztuki życia”.

    „Gdy biegniesz, nie masz czasu na myślenie a więc biegnij,
    dalej, a napawając się bezbrzeżną udręką perspektyw
    refleksji nad  własnym życiem oddal się na bezpieczną
    odległość; bezterminowo, na zawsze, a w każdym razie na
    tak długo, jak długo starczy ci sił w nogach, aby pozostać na
    bieżni. Większość bieżni ma, jak wiadomo kształt elipsy albo
    okręgu. Prowadząc donikąd, biega się po nich w kółko”

    Najważniejszą, chyba pierwszą tezą, która pojawia się po przeczytaniu tego cytatu jest to, że wszyscy biorą udział w ogromnej dynamice życia. Wszyscy w przenośni – biegną. Wszystkie pokolenia, czyli co najmniej sześć. Żyjemy w czasach nadmiaru informacji, również nadmiaru ludzi i nadmiaru wyborów …

    „Mówi się, że najmłodsze pokolenia są przebodźcowane. Te bodźce płyną z wielu stron, oczywiście od najbliższych osób również. To pociąga za sobą ogromne konsekwencje. Młodzież przyzwyczajona jest do uzyskiwania informacji, do klikania ze strony na stronę, do pozyskiwania informacji jednocześnie. Niesie to za sobą kształtowanie odbioru informacji. To sprawia, że poznawanie rzeczywistości, poznawanie wiedzy o sobie i świecie jest bardzo często powierzchowne. Niektórzy nawet nie wiedzą jakie mają pasje … To wszystko to charakterystyki funkcjonowania współczesnych pokoleń. … Wielu uczniów przebodźcowanych informacjami ma problem z koncentracją na lekcji”

    Młode pokolenia zdaniem dr M. Mikut są niecierpliwe i sfrustrowane. Ze stylu życia korzysta się wtedy tylko „tu i teraz”. Dom rodzinny staje się tylko miejscem postoju. U wielu osób pojawia się cel nieosiągalny. Wiele osób nie może uzyskać satysfakcji z tego, co już osiągnęła. Jak napisał Z. Bauman „bieżnia nie ma mety”.

    „Konieczność dokonywania wyborów, czy dokonało się dobrego wyboru czy nie dokonało się złego wyboru – tu potrzebna jest refleksja i podstawowe pytania egzystencjalne, których sobie niektórzy nie stawiają, bo ciągle są w galopadzie. To może sprawić, że człowiek przeoczy nadarzającą się okazję, bieżnia jest metaforą drogi życiowej. Jest też odraczanie dorosłości, czyli w nieskończoność odkładać ostateczny wybór aby wykluczyć porażkę … , nigdy nie podjąć decyzji”

    Pytanie zasadnicze. Kogo i czego potrzebują uczniowie, żeby codzienność stała się chociaż trochę bezproblemowa i łatwiejsza do zaakceptowania.

    „Najważniejsze są: aktywność działania czyli aktywność życia, znajomość lidera z charyzmą, posiadanie pasji i uwagi … , wyobraźnia i świadomość, że nie można kogoś lub czegoś przeżyć, poczucie humoru i co ważne, poznawanie nieoczywistego …”

    Jak dodała dr M. Mikut ogromnie ważne są też relacje z babcią i dziadkiem. Poznawcza wymiana pokoleń jest dla wnuków zawsze bardzo pozytywna. Prowadząca wykład jeszcze raz na zakończenie zacytowała Z. Baumana.

    ” … lękowi związanemu z niepewnością, towarzyszy radość tego co nowe i nieznane”

    I am text block. Click edit button to change this text. Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.

  • Bohater Jerzy Borejsza i bohaterowie, czyli Polacy na Ukrainie

    Sobota czyli wykłady dla SHUS. Tym razem studenci SHUS mogli posłuchać dr Eryka Krasuckiego w wykładzie pt.: „Jerzy Borejsza – mąż opatrznościowy czy arcykoruptor tużpowojennego życia kulturalnego?” oraz Celiny Zając -„Kresy Wschodnie w sercach Polaków”. Wykładowców przedstawiała prof. dr hab. Barbara Kromolicka.
    DSC08241Dr Eryk Krasucki mieszka w Drawsku Pomorskim z kilkuletnią przerwą na Szczecin. Zawodowo zajmuje się historią powojenną Pomorza Zachodniego. W kręgu zainteresowań znajdują się przede wszystkim sprawy związane z przemianami społecznymi i kulturalnymi. Z nich wziął się pomysł na doktorat.

    „Pracę zatytułowaną „Jerzy Borejsza a przemiany polskiej kultury w latach 1944-1952” obroniłem w 2006 roku. … Na co dzień czytam ciekawe książki i takie mniej ciekawe ale to wolę przemilczeć. Wsłuchuje się w różne zjawiska, które pojawiają się w muzyce i obiecuję sobie, że będę uprawiał regularnie sporty co kończy się zazwyczaj niezbyt regularnym bieganiem … Jestem adiunktem w Instytucie Nauk Historycznych US”

    Jerzy Borejsza przeszedł do historii w kontekście dość krótkiego czasu, w którym funkcjonował i w którym rozgrywał swoją karierę polityczną. To zaledwie lata 1944 – 1952 (rok śmierci).

    „Jako twórca owszem funkcjonował ale nie była to twórczość znacząca. To mimo tego, jego mecenat, jego postawa, jego postać w tej kulturze powojennej odgrywała rolę kluczową dla tych pierwszych powojennych lat … Przed wojną nazywał się Beniamin Goldberg, do pewnego momentu kiedy przyjął pseudonim Borejsza. W tych młodzieńczych, dziecięcych latach był osadzony w kulturze żydowskiej”

    Radykalna zmiana w jego życiu następuje w 1939 roku. Do 1941 roku był we Lwowie. Został szefem Ossolineum. Starał się nie wypełniać sowieckich rozkazów i uratował m.in rękopis Pana Tadeusza. Przygotowywał podręczniki w języku polskim. Doskonale orientował się, że to czasy ogromnej niepewności i strachu.

    „W 1941 trafił najpierw do Armii Czerwonej; był oficerem polityczno – wychowawczym. Przesłuchiwał jeńców niemieckich. Zapewnia, że dobrze się z tym czuł bo miał informacje, co dzieje się w kraju. Był też pełnoprawnym dziennikarzem. Dalej pisał i stał się wice naczelnym Wolnej Polski”

    W 1944 roku trafił do spółdzielni wydawniczej Czytelnik. Czytelnik miał formułę własną Jerzego Borejszy, formułę osobistą i indywidualną. W palecie były m.in: tygodnik Odrodzenie, Przekrój, Przyjaciółka czyli legenda polskiej prasy, niektóre do dziś wychodzą. Czytelnik stał się wielkim koncernem, miał filie w różnych miastach, m.in w Szczecinie. To była prasa z prawdziwego zdarzenia. Jerzy Borejsza korespondował np. z Jerzym Giedrojciem.

    „To była prawdziwa machina kolportażu, machina drukarska, dział oddolnej edukacji – walka z analfabetyzmem. Borejsza staje się mecenasem, staje się człowiekiem, który jest w stanie coś im ofiarować, przecież to rzeczywistość, w której jest bardzo biednie”

    W 1947 roku Borejsza zostaje sprowadzony do tzw. formatu, którego oczekuje partia. Zaczął odczuwać, że może wydarzyć się coś złego. Próbuje szukać jakiegoś pomysłu, jakiegoś rozwiązania. Jednak podczas Światowego Kongresu Obrońców Pokoju w 1948 we Wrocławiu zaczyna rozumieć swój upadek. Zostaje zdjęty z funkcji prezesa Czytelnika i staje się zwykłym urzędnikiem. Ma wypadek samochodowy, z którego już się nie pozbiera. Spędza kilka miesięcy w szpitalu. Można wtedy zauważyć jego przyjaźń z Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim. Jerzy Borejsza umiera w 1952 roku.

    Celinę Zając, kolejną wykładowczynię oczywiście przedstawiła prof. dr hab. Barbara Kromolicka.

    DSC08355

    „To pedagog z wykształcenia. Ukończyła Uniwersytet Opolski. Od dwóch miesięcy jest na emeryturze. Była m.in nauczycielką na Ukrainie. Często wyjeżdża w różne rejony Ukrainy, pomaga mieszkającym tam Polakom. Postanowiła zaangażować się w to dzieło dlatego, że współpracuje ze Związkiem Sybiraków a także z Telewizją Polonia, która przygotowuje cykl programów „Wschód”.

    Celina Zając wykład rozpoczęła od opisu losów katedry w Kamieńcu Podolskim. To ewenement Europy i właściwie światowy bestseller. Katedrę otworzono w 1990 roku, w czasach komunizmu była muzeum ateizmu. Dzięki temu kościół zachował się w takim stanie.

    „Ludzie – katolicy kupowali bilety do muzeum a pod kurtkami przemycali kwiaty, które niezauważalnie zostawiali pod krzyżem przy głównym ołtarzu … To diecezja trzykrotnie większa od polskich, sięgająca pod Krym. … Kamieniec jest specyficzny, bo to jest miasto trzech kultur: Ormianie, Polacy i Rosjanie. My też mamy rynek polski, bardzo ładnie wygląda. … Jak ja przyjechałam w 1995 roku byłam zdumiona i zaskoczona, przecież byłam na tych kresach, które już w 1920 roku odpadły od Polski”

    Wykładowczyni podkreślała, że ludzie mówili przepięknie po Polsku. Byli głodni i nienasyceni ale zaskakiwali swoją znajomością i miłością do ojczyzny. Zaskakiwali też swoją tęsknotą. Można uczyć się od nich wielkiego patriotyzmu. Jednak aktualnie sytuacja jest diametralnie inna. Karta Polaka jest dla nich taka jak dla nas dowód osobisty. Mają pełne prawa a potem starają się o pozostanie w swoim ojczystym kraju. Przecież jednak każdy za tą Polską tęskni …

    Praca w szkole mimo, że legalna to ciągle jest uznawana przez ukraiński rząd jako nielegalna.

    „Wtedy jeszcze nie były wycieczki takie popularne, jak obecnie. To był rok 1995. Mimo, że istnieliśmy legalnie, … ,ale generalnie władza przeszkadzała nam. Ciągle nam zarzucano, że my „opolaczamy” i „okatoliczamy”, że prezentujemy zgoła inną kulturę. … Ale w szkole my uczyliśmy. Tak jak u nas w systemie edukacji klasy 1 -4, … , na ukraiński nie chcieli chodzić i wszystko było na nas, że my ich buntujemy”

    Dziś sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana. Młodzi ludzie wyjechali, otrzymali obywatelstwo. Ci starsi zostali. Wielu księży wysłanych do środowisk Polaków na Ukrainę, bardzo szybko uczy się języka ukraińskiego. Dzieje się rzecz przykra dla Polaków, którzy mówią, że „modlitwa jest językiem duszy”. Jeszcze niektórzy księżą każą spowiadać się po ukraińsku.

    „Kilkukrotnie interweniowaliśmy u biskupa na Ukrainie, że takie rzeczy się dzieją, ale księża mówią, że chcą, żeby wszyscy się nawrócili i również ten ukraiński naród tłamszony. Przecież jednak można zrobić jedną mszę dla Polaków. To przecież nie jest skomplikowane”

    Było też kilka słów o Oleksandrówce – małej wsi na „końcu świata” oraz o Kołomyi i historii uratowanego cmentarza. Z Polski 1200 uczniów wyjeżdża, żeby ratować na Ukrainie cmentarze.

    „Pan Prezydent Andrzej Duda zaprosił nas do Pałacu Prezydenckiego, ponieważ chciał poznać, głównie tych młodych, którzy ratują cmentarze. Zgłosił akces partycypowania kosztów ratowania cmentarzy”

    Celina Zając podkreśla, że najważniejszą rzeczą, którą tam przeżyła to jest kontakt z ciepłymi ludźmi, nie tylko Polakami. Ukraińcy też są wspaniali. Co ciekawe Ukraińcy są też bardzo przesądni. Nie można wychodzić z domu z pustym wiadrem. To niebezpieczne.

    I am text block. Click edit button to change this text. Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.

  • Kartki pocztowe do nas mówią …

    Tym razem w sobotę nie było tylko spotkania studentów SHUS. W auli akademickiej US w ramach IX Zachodniopomorskiego Forum Liderów UTW wykład prowadziła dr hab. Beata Bugajska, prof. US (pracownik Katedry Pedagogiki Społecznej US i dyrektor Wydziału Spraw Społecznych UM w Szczecinie). Oczywiście zgodnie z tradycją studentów SHUS na sali nie zabrakło. Każdy kto zna prof. B. Bugajską mógł być trochę zaskoczony tematem jej wykładu, ale jeśli ktoś zna bardzo dobrze a takich mało nie jest, wiedział że najlepiej zamienić się w słuch i dodatkowo patrzeć, patrzeć, patrzeć. Patrzeć na … prezentowane kartki pocztowe, które kolekcjonuje wykładowczyni. Kartki z niemal całego świata. Pani prof. uwielbia podróżować i uwielbia przywieźć ze sobą chociaż jedną kartę pocztową, oczywiście na tej kartce bohaterami mają być ludzie starsi. Taka kartka sporo powie …

    Prof. Beatę Bugajską zapowiedziała jej znakomita przyjaciółka z uczelni dr Ilona Kość. Dr I. Kość jak tylko  gdzieś jedzie, też z wielką przyjemnością szuka kartki pocztowej i przywozi ją do Szczecina. W prezencie otrzymuje ją oczywiście prof. B. Bugajska.

    „Wszyscy mamy wielką przyjemność znać panią prof. Beatę Bugajską. Beata jest sprawczynią tego, że tutaj jesteśmy, że jesteśmy co dwa tygodnie w ramach Szczecińskiego Humanistycznego Uniwersytetu Seniora. Osobiście powiem, że to Beata zaraziła mnie tą wielką pasją do bycia z państwem. Do przyjrzeniu się państwa pasjom i poznaniu tak wielu osób. Za to jestem bardzo, bardzo wdzięczna … Dzisiaj zapraszam nas wszystkich do pięknej przygody i spotkania z nauką. Zapraszam do wysłuchania wykładu pani profesor Beaty Bugajskiej <Senior we współczesnej kulturze. Analiza kartek pocztowych z perspektywy teorii starzenia się>”

    Prof. B. Bugajska podkreśliła, że skoncentrowała się na analizie zbiorów własnych kartek pocztowych, który z roku na rok staje się coraz bardziej okazały. Z różnych stron świata – ma ich około 150. Część udało się zeskanować i można je spokojnie zaprezentować. Starość na pocztówkach …

    „… to właściwie kartki pocztowe z motywem przewodnim osób w późnej dojrzałości. Tak naprawdę, ktoś by usłyszał pocztówki – co nam mogą powiedzieć pocztówki? Świat pocztówek tak naprawdę jest bardzo rozległym światem i stanowi on bardzo rozległy przedmiot badań wielu dyscyplin. … Nie jestem antropologiem, nie jestem socjologiem, jestem pedagogiem i gerontologiem. Ta interpretacja kartek pocztowych, mam tego pełną świadomość, jest narażona na zniekształcenia, na błędne odczytanie, uproszczenia. … Trudno odczytać co osoba, która wyprodukowała, stworzyła kartkę miała na myśli, co było jej intencją, na czym był skoncentrowany przekaz. Trudno też do końca powiedzieć kto jest adresatem. … Kartki można znaleźć na stojakach sklepowych. Czy jest to przypadkowość, czy w tle za tym idzie szacunek? Naprawdę tych kartek za dużo nie ma, trzeba się nachodzić, żeby ją znaleźć …”

    Autorka wykładu o … pocztówkach często zadaje sobie pytanie – kto kupuje kartki z osobami starszymi? Ona kupuje, ale inni, nic nie wiadomo, to jest tajemnica i zagadka, którą trudno rozwiązać. Zapowiedziała, że będzie podczas opowiadania o pocztówkach, czysto gerontologiczna, czysto pedagogiczna. Być może kartki pokazują, że starszy wiek jest jednym z najbardziej różnorodnych okresów życia. Najciekawszy okres życia. Trochę zaskakujące ale być może kartki pocztowe to potwierdzają.

    „Kiedy zastanawiałam się w jaki sposób podzielić ten zbiór to … podzieliłam kartki na pewne intuicyjne obszary, na pewne zbiory z motywem przewodnim. Trudno o pewną jednolitość, klucz doboru, raczej to było intuicyjne, przypadkowe trochę zestawienie. Tak żeby po dalszej analizie przekładając kartki, stworzyć pewien istotny zbiór”

    DSC08098Emocje

    Emocje to radość i emocje to smutek, może nostalgia.

    „Podejrzewam, że już możecie się Państwo zdziwić, że są takie kartki pocztowe. Najwięcej tego rodzaju portretowych kartek jest w Grecji. Rzeczywiście bez udawania, w całej naturze pokazany człowiek w okresie późnej dorosłości. Przychodzi mi na myśl teoria Erika Eriksona, który mówi, że człowiek w późnej dorosłości staje w obliczu kryzysu. … Po drugiej stronie bieguna, tego zmagania się z rzeczywistością jest rozpacz, wówczas kiedy ma poczucie, że już za późno, za późno na zmianę. … Kiedy trudno mu myśleć o przeszłości, skupić się na jakiejkolwiek dobrej chwili to ma poczucie życia zmarnowanego. … Kojarzy mi się jeszcze jedna teoria, teoria gerotranscendencji, według której im jesteśmy starsi, w okresie późnej dorosłości, człowiek odwraca się od świata materialnego w kierunku wartości bardziej duchowych, nie materialnych pragnień. Wyzbywa się egoizmu, stając się bardziej otwarty na potrzeby innych”

    Razem … po latach

    Ten motyw występuje m. in na kartkach pocztowych w Grecji, Anglii i Walii. Kiedy w codzienności obserwujemy pary sędziwe to często jest to obraz budzący pozytywne emocje, wzruszenie i może nawet żal, że nam nie jest to dane.

    „Z punktu widzenia gerontologii chciałam zwrócić uwagę na dwie kwestie. Pierwsza jest związana z tym, że badania nam pokazują, że im jesteśmy starsi tym satysfakcja bycia w związku rośnie. … Tłumaczone jest też tym, że w czasach permanentnej zmiany trudno jest o pewną stałość, trwałość. Wiemy jak trudno jest przejść przez życie razem …  Kiedy dotrze się w tym wieku emerytalnym, jest się ze sobą, to ta satysfakcja z bycia razem rośnie. Również z tego powodu, że znamy siebie, znamy własne wady i własne zalety, najzwyczajniej na świecie jesteśmy sobie potrzebni. To ma bardzo duże znaczenie”

    Idąc dalej ale razem

    Te pocztówki to … w oknie, na ławce. To pewna kontynuacja wcześniejszych pocztówek ale równocześnie pewna autorefleksja.

    „Kiedy stworzyłam ten zbiór, byłam przekonana, że mam więcej motywów osób starszych w oknie, nawet wpadłam w lekką panikę. … Rzeczywiście miałam w pamięci obrazy osób starszych w oknach ale to nie były kartki pocztowe to były zdjęcia zrobione przeze mnie  w trakcie podróży. W oknach ludzie uwielbiają spędzać czas …”

    Idźmy dalej razem – miłość

    „Czym jest miłość ? … Miłość składa się z trzech elementów: to jest namiętność, to jest intymność i to jest zaangażowanie. I trudno utrzymać namiętność przez całe życie ale intymność, zaangażowanie w to co przeżyliśmy, w to co nas łączy, co jest nam bliskie, wspólne … W tym momencie mogą znów paść pytania, jakie emocje budzą takie kartki i kto je kupuje? Ja bym je kupiła dosłownie i w przenośni. Oczywiście te kartki bardzo przekonują, są autentyczne. … To jest całożyciowa emocja. Wiele osób daje świadectwo na to, że na miłość nigdy nie jest za późno”

    DSC08118Idziemy dalej, intymność i przełamanie stereotypów, relacje międzypokoleniowe, relacje towarzyskie – kobiety, relacje towarzyskie – mężczyźni, przyjaźń, przyjaźń dynamiczna, miła codzienność, niełatwa codzienność, transport, zakupy, nałogi, przełamanie stereotypów, hobby i u siebie  – poszczególnych kategorii było mnóstwo. Pochodzą m.in z Anglii, Holandii, Szwecji, Hiszpanii i Portugalii. Oto kilka wypowiedzi prof. B. Bugajskiej.

    „Teoria biegu życia też mówi o tym, że ten okres starości jest też takim okresem zbierania owoców, plonów z własnego, dotychczasowego życia – myślę, że to bardzo ciepłe kartki” (miła codzienność)

    „Nasi bliscy muszą nas akceptować jakimi jesteśmy. W tym okresie życia pojawia się taka możliwość, żeby cieszyć się chwilą” (przyjaźń dynamiczna)

    „Kartka ze Szczecina. To nie jest tak, że te osoby siedzą i nic nie robią. To plac Grunwaldzki i panowie grają w szachy” (relacje towarzyskie – mężczyźni)

    „Im jesteśmy starsi, tym bardziej wnikliwie, rozważnie budujemy relacje i kontakty przyjacielskie. Rezygnujemy z tych, które są dla nas mniej ważne, koncentrując się na osobach, które są dla nas bardziej znaczące. Ten czas, który nam pozostał trzeba przeżyć spokojnie, bez nerwów, wśród osób, które nas akceptują, sprzyjają nam … Są badania, które mówią, że przyjaźń w okresie senioralnym jest niezmiernie ważna” (przyjaźń)

    „Człowiek może rozwijać się w każdym okresie życia, trzeba wybrać cel i na nim się skoncentrować, jeśli trzeba szukać innych, nowych rozwiązań” (hobby)

    „Póki jest to możliwe – niech człowiek zostanie u siebie” (u siebie)

    Chyba warto, wyraźnie obserwować, przynajmniej niektóre pocztówki. Można się czegoś dowiedzieć, o czymś pomyśleć zanim na tej pocztówce napisze się pozdrowienia. Oglądając pocztówki trochę pozdrawia się samego siebie. Oto kilka końcowych słów prof. B. Bugajskiej.

    „Nie będzie żadnych konkretnych podsumowań. Ta interpretacja jest taką moją interpretacją subiektywną. W perspektywie poszukiwania, wyjaśnienia, zrozumienia. Mam nadzieję, że udało mi się wzbudzić pewną refleksję nad tym, co do nas mówią kartki pocztowe. Może zaczniemy im się bardziej przyglądać. … Być może nas do czegoś prowokują. Może tymi stereotypami nas denerwują bo wcale nie chcemy tacy być i nie chcemy, żeby inni w taki sposób nas postrzegali”

    K.S.

  • „Król Łokietek …” czyli XIX – wieczna opera polska skomponowana przez Niemca

    Tym razem bohaterem wykładu dla SHUS był kompozytor Józef Elsner. Dyrygenta i chórmistrza, dyrektora artystycznego szczecińskiej Fundacji Akademia Muzyki Dawnej a tym razem wykładowcę Pawła Osuchowskiego zaprosił i przedstawił dr Rafał Iwański. Organizator wielu imprez, koncertów i festiwali P. Osuchowski podkreślił, że niemiecki kompozytor Józef Elsner był m.in nauczycielem młodego Fryderyka Chopina i autorem opery „Król Łokietek czyli Wiśliczanki” ale w Polsce jest aktualnie najczęściej mało, nawet bardzo mało znany. Wykładem „Józef Elsner – zapomniany twórca polskiej opery narodowej” próbuje to zmienić. 

    „Przez cały XIX wiek w Polsce uchodził przede wszystkim za twórcę <Króla Łokietka …>, skomponował wiele oper ale to <Król Łokietek …> się wyróżnił. … Nasza wiedza o Józefie Elsnerze jest być może na tyle powierzchowna albo nie do końca prawdziwa, iż jak to często bywa, w naszej kulturze trudno nam się uporać z tym, że nasze dziedzictwo musimy także dzielić z innymi … plemionami, językami, innymi wpływami. … Cóż tu dużo mówić, Józef Antoni Franciszek Elsner był Niemcem z bardzo dobrej opolskiej rodziny. Urodził się w Grodkowie 1 czerwca 1769 roku”

    Młody Elsner studiował m.in w Wiedniu medycynę. W Wiedniu mu się zmieniło i „to jego skrzypce zaczynają znowu do niego mówić …”. Chwycił za skrzypce i zachwycił się tamtejszym królem muzyki operowej Wolfgangiem Amadeuszem Mozartem. Jak przyjechał do Wiednia, to jeszcze ostatnie dwa lata życia Mozarta był … zapatrzony w Amadeusza „jak w obrazek. Absolutnie zapatrzony.

    „Nie miał pieniędzy na dalsze studia w Wiedniu. … Trafił do Brna. W Brnie jest pospolitym skrzypkiem w orkiestrze. … Potem trafia do Lwowa już na funkcję kapelmistrza – to młody chłopak, który już jest koncertmistrzem orkiestry. Najważniejsze co spotkało Elsnera w tym pięknym mieście to spotkanie z Wojciechem Bogusławskim, z którym tworzyć miał wspólne opery”

    Elsner pisał w momencie szczytowym cztery, pięć oper rocznie. Z Bogusławskim wspólnie pracowali też w Warszawie, w Teatrze Muzycznym. W kręgu Elsnera pojawiły się jeszcze dwie ważne osoby dla kultury polskiej: Karol Kurpiński i późniejszy przyjaciel Ludwik Dmuszewski. W Warszawie pracował ponad pięćdziesiąt lat. Działał bardzo wiele na polu edukacji, zakładał szkoły muzyczne, publikował muzyczne pisma i zapoznał się … z młodym Fryderykiem Chopinem. Został jego nauczycielem.

    „Z Bogusławskim Elsner woził swoje opery po całej Polsce, czyli tak też było z <Królem Łokietkiem …>. Z wielkim sukcesem został wystawiony we Lwowie, chociaż pierwszy raz był grany w Warszawie. Premiera 3 kwietnia 1818 roku w Teatrze Wielkim. Tytuł w Warszawie został zakazany po dwóch dniach”

    Dwieście lat temu „Król Łokietek czyli Wiśliczanki” to był ogromny sukces” a Elsner okazał się pierwszym z wielkich twórców opery polskiej. Warto dodać, że w sumie skomponował ponad 30 oper. Jeszcze jedno wydarzenie warto przypomnieć. Gdy Fryderyk Chopin wyjeżdżał do Francji muzykę pożegnalną dla Fryderyka skomponował właśnie Józef Elsner. Wersja koncertowa opery już wkrótce zostanie zaprezentowana w Koszalinie. Dyrygentem będzie oczywiście Paweł Osuchowski. 

  • Trochę szczeciński K.I. Gałczyński oraz japoński komiks

    Poprzednim literackim bohaterem był Tadeusz Różewicz, tym razem SHUS posłuchał o Konstantym Ildefonsie Gałczyńskim. Podczas drugiego wykładu można a wręcz trzeba było zamienić się w słuch. Studenci sporo dowiedzieli się o japońskich manga i anime.

    Dwie panie, które poprowadziły wykłady zapowiadała prof. dr hab. Barbara Kromolicka (koordynatorka SHUS).

    „Kiedy mówimy o postaciach kultury polskiej to szukamy daleko, mamy blisko – pani Cecylia Judek. … Od 1 września 1981 roku związała swoje życie zawodowe z Wojewódzką i Miejską Biblioteką Publiczną w Szczecinie, obecnie Książnicą Pomorską. … Od lipca 2002 roku powierzono pani Cecylii kierownictwo Działu Zbiorów Specjalnych. Pięć lat później została sekretarzem naukowym Książnicy Pomorskiej i tą funkcję sprawowała do początku tego roku. Aktualnie pracuje w sekcji Rękopisów i Starych Druków. … Posiada stopień kustosza i starszego kustosza służby bibliotecznej. … Jest nieocenioną współorganizatorką wielu wystaw, konferencji i spotkań literackich odbywających się w Książnicy Pomorskiej. … Dzięki zabiegom pani Cecylii Judek Książnica Pomorska wzbogaciła się o listy Marii Dąbrowskiej, Jerzego Giedroycia, Wisławy Szymborskiej a także rękopisy … Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego – stąd to moje zaproszenie. Jest tu pani skarbnicą wiedzy o Ildefonsie Gałczyńskim … Jest niestrudzoną popularyzatorką czytelnictwa i literatury, w zasadzie moglibyśmy osobny wykład poświęcić pani Cecylii Judek. … Oddaję miejsce.”

    Wiedza o pobycie Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Szczecinie jest wciąż nie do końca znana. Jedni zapewniają, że mieszkał w Szczecinie dwa lata, inni że tylko kilka tygodni. To jest temat, który trzeba jeszcze dokładnie zbadać. O pobycie Gałczyńskiego w Szczecinie sporo wie wykładowczyni SHUS, tak jak o jego miłości, twórczości i nie do końca znanych życiowych przygodach.

    „Konstanty idzie na studia na anglistykę, świetnie mówi po angielsku. Ten jego wyjątkowy słuch umożliwia mu łapanie wszystkich języków. Zna doskonale rosyjski, czyta po rosyjsku i interesuje się także filologią klasyczną … Był takim talentem, należał do koła młodych naukowców. Co się okazuje napisał wiersze w staroangielskim. Staroangielski jest bardziej różny od angielszczyzny współczesnej niż staropolszczyzna od polszczyzny współczesnej”

    Gałczyński był inny niż pozostali studenci. Był prawdziwym artystą i prawdziwym poetą. Czuł inaczej. Rzeczywistość odbierał inaczej. Wrażliwość miał ogromną. Ogromną zmianę w jego życiu spowodowała młoda dziewczyna.

    „To dziewczyna o bardzo skomplikowanej biografii. Natalia Awałowa była córką Gruzina i Rosjanki … Natalia po szkole średniej przyjechała do Warszawy. Miłość od pierwszego wejrzenia i oto mamy muzę bardzo wielu wierszy miłosnych.

    Ślub z Natalią odbył się w cerkwi. Natalią była wyznania prawosławnego. Gdy pracował w Wilnie urodziła się córka Kira. Również w Wilnie pisał piosenki dla Hanki Ordonówny. We wrześniu 1939 roku napisał słynną „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte”. Sporą część wojny spędził w obozie.

    Artur Sandauer powiedział, że jest to „poeta świętej powszechności, że zwyczajne słowa umie zestawić tak, że nabierają niezwykłego blasku, że każą nam się zastanowić, nawet pisząc dla dzieci, dlaczego ogórek nie śpiewa i to o żadnej porze”.

     

    Spotkanie Konstantego Gałczyńskiego ze Szczecinem rozpoczęło się już kilka lat po wojnie.

    „Jesienią 1947 roku Konstanty Ildefons Gałczyński brał udział w literackiej podróży ogólnopolskiej <Autorzy wśród swoich czytelników>. Był na Dolnym i Górnym Śląsku a potem w miastach Pomorza: Gdynia, Malbork, Tczew, Starogard Gdański i Szczecin. … W Szczecinie miał znajomych i przyjaciół. Co ciekawe jeden domek w Szczecinie został przekazany Gałczyńskiemu. …Konstanty przyjeżdża do Szczecina w końcu kwietnia i 1 maja 1948 roku uczestniczy w pochodzie. W połowie maja przyjeżdża z żoną i córką Kirą. Konstanty 3 czerwca 1948 roku ma tutaj zawał. Proszę państwa jest jedna nieprawda absolutna – Gałczyński nie był leczony w Warszawie, … , z zawału wychodzi w Szczecinie, … , szpital na Unii Lubelskiej. … To właśnie w Szczecinie zostawił wiersze, o których pamiętamy: Szczecin, Wiosna w Szczecinie, Polskie gwiazdy, Przygoda w Szczecinie, Do tramwajarki szczecińskiego tramwaju nr 1 oraz scenki Teatrzyku Zielona Gęś i Listy z Fiołkiem”

    Oto wiersz Szczecin:

     

    „Tutaj mój port, tu słońce

    mam na czole, i dom, i sad, i

    kota, nie do wiary, Natalia

    na werandzie, Kira w szkole

    a babci wchodzą sny pod

    okulary. Nad klombem ptaka

    cień przefrunął modry, grzmi

    w rękopisie moim epopeja.

    Dobrze mi tu. I wieje wiatr

    od Odry, odurzający i

    zwycięski jak nadzieja.”

    Gałczyński mieszkał w Szczecinie na ul. Curie-Skłodowskiej ale władze w Warszawie przyznały mu mieszkanie. Miał domek w Szczecinie i warszawskie mieszkanie. Wyprowadził się ze Szczecina 23 sierpnia 1949 roku.

    ” … m.in powodem jest to, że tutaj nie powstał żaden wielki ośrodek uniwersytecki, nie ma wydawnictw, nie ma czasopism …”

    Miał mieszkanie w Warszawie, więc tam się wyprowadził. Jedno jest jednak pewne, Szczecin o Konstantym Ildefonsie Gałczyńskim nie zapomniał nigdy. Do dziś ten poeta traktowany jest, jako chociaż w małej części – Szczecinianin.

    Drugim wykładowcą była dr Agnieszka Materne. W ramach serii – „Przestrzeń dla młodych pracowników nauki” zaprosiła na wykład „Czy wiesz co czują wnuki? Blask i cienie japońskiej twórczości komiksowej w kontekście wychowawczym”. Doktora nauk pedagogicznych z wyróżnieniem otrzymała w zakresie pedagogiki specjalnej. Dr A. Materne jest projektantką, ilustratorką i humanistką. To członek zarządu Artystów Plastyków. Chwali ją prof. dr hab. Barbara Kromolicka – „to bogata osobowość, wspaniały człowiek, cudowne moje dziecko naukowe. Publikację ilustracji fotograficznej miała w Polsce, Niemczech, Francji, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Włoszech i Wielkiej Brytanii”

    „Jak zapytacie swoje wnuki, będą prawdopodobnie znali odpowiedź co oznacza manga. To nazwa japońskiego komiksu albo styl manga rysowania. Są wydawane w formie książek. Zwykłych książek, które mamy na półkach. Zamiast liter są bogato ilustrowane w sposób czarny i biały. Anime to nazwa filmów animowanych pochodzących z Japonii. Większość anime to adaptacje wcześniej wydanych mang ale także gier komputerowych i powieści. Są bogate w postaci, kolory i fabułę związaną z kulturą japońską”

    Łącząc rodzinne tradycje artystyczne, amerykańskie doświadczenie grafiki Japończycy wypracowali przez 60 lat swój styl komiksu, który jest rozpoznawalny na całym świecie.

    „Tu mamy 200 stron czyli tysiące ilustracji, które się wywodzą z takiego historycznego nacechowania japońskiego plus to co Japończycy zdobyli od Amerykanów a wiadomo, że Japończycy są mistrzami w przejmowaniu cudzych wzorców i przerabianiu, doskonaleniu pod swoim kontem. Później te wzorce do nas docierają. Dużo czerpią np. z amerykańskich filmów Disneya”

    W latach 50- tych – 90- tych manga ogromnie się rozwijała i zmieniała. Np. w latach 80 – tych nastąpił rozwój tematycznych mang. Pojawiły się polityczne, ekonomiczne, biograficzne, historyczne, branżowe i hobbistyczne.

    „Tematy, które wydawały się rzekomo nudne i zwykły człowiek nie sięgnie po nie, w takiej formie zaczęły przyciągać rzesze zainteresowanych osób. Nawet mangowa historia Japonii została wpisana jako lektura szkolna. Znajdą się też mangi o problemach osób starszych. Dla każdego jest jakiś komiks. Tylko nie ma słów, są obrazy”

    Później nastąpił rozwój gatunku fantasy, fantastyki naukowej i opowieści sportowych. Co ważne pojawiła się oczywiście kategoria wiekowa. W XXI wieku manga zaczęła być dostosowana do nowych możliwości technologicznych. Przeszła z papierowych kart na czytniki elektroniczne.

    „Manga w Japonii nie jest uznawana za sztukę, to jest biznes. Chociaż są wyjątki ale też są traktowane jako biznes”

     

    Rysunki są niby dla dzieci ale jeśli coś jest rysunkiem nie musi być przeznaczone dla dziecka. Tylko dla dorosłych. Autorzy mangi często kopiują samego siebie. Jednak jak podkreśla dr Agnieszka Materne „nie demonizujmy mangi i anime”.

    „Manga i anime to wiele inspirujących treści zachęcających do zdobywania wiedzy, rozwijania własnych pasji, pracy nad własnym charakterem. Manga to jest odpowiedź na wiele pytań a przecież młodzież zawsze ma wiele pytań. Bohaterowie mangi i czytelnicy czasami dorastają razem tyle odcinków ma manga i tyle lat jest wydawana”

     

    W mandze podobno często zadawane jest pytanie – jak być dobrym człowiekiem. W mandze najczęściej pielęgnuje się przyjaźń pomiędzy jednym człowiekiem a drugim.

  • O Tadeuszu Różewiczu podczas inauguracji SHUS

    Podczas inauguracji roku akademickiego studenci SHUS mieli ogromną przyjemność wysłuchać wykładu prof. dr hab. Andrzeja Skrendo – „Obrazy Tadeusza Różewicza”. Wykładowcę oczywiście przywitała i przedstawiła prof. dr hab. Barbara Kromolicka.
     
    DSC09940
    „Prof. dr hab. Andrzej Skrendo jest dyrektorem Instytutu Literatury Nowych Mediów. To nowy instytut, który powstał w ramach Wydziału Humanistycznego. Pan profesor jest absolwentem Uniwersytetu Szczecińskiego z czego jesteśmy ogromnie dumni. … To historyk i teoretyk literatury oraz krytyk literacki. Zajmuje się mnóstwem spraw. … Jest autorem książki o Tadeuszu Różewiczu „Tadeusz Różewicz i granice literatury. Poetyka i etyka transgresji” (2002 r.) oraz „Przodem Różewicz” (2012 r.). … Już sami państwo rozumiecie, że jeśli rozpoczynamy cykl – „Postaci kultury polskiej” to, nie może zabraknąć wykładu o Tadeuszu Różewiczu a znawcą tej problematyki, czyli Tadeusza Różewicza i jego dorobku jest pan profesor Andrzej Skrendo. Zapraszam panie profesorze do tego wykładu inauguracyjnego”
     
    Prof. dr hab. Andrzej Skrendo nie ukrywał, że uwielbia twórczość Tadeusza Różewicza. Uwielbia też to, co prezentował jaki niezwykle inteligentny artysta. To był dobry
    człowiek.
     
    „Dzień dobry Państwu. Jestem zaszczycony, że mogę wystąpić przed Państwem. Opowiedzieć o moim ulubionym autorze. Tytuł, tego mojego krótkiego wykładu to <Obrazy Tadeusza Różewicza> i ten tytuł ma dwa znaczenia, dwa sensy. Po pierwsze chciałbym Państwu krótko opowiedzieć kim jest Tadeusz Różewicz, jakie twarze ma T. Różewicz, jak można spoglądać na T. Różewicza – to jest pierwszy sens tego tytułu. Drugi sens, chciałbym Państwu troszeczkę opowiedzieć o związkach T. Różewicza z malarstwem”
     
    Zostały pokazane trzy zdjęcia T. Różewicza. Trzy zdjęcia z życia. Widać, że to poeta, który był doctorem honoris causa wielu polskich uczelni. To autor, którego utwory były tłumaczone na ponad 50 języków. W ostatnich latach był najchętniej tłumaczonym polskim autorem na świecie. Przez jakiś czas był żelaznym kandydatem do nagrody Nobla. Pod jednym ze zdjęć widać, że Różewicz nigdy nie chciał pełnić roli przywódcy. Zawsze chciał być osobą prywatną. Nie lubił wystąpień publicznych. Nie lubił komentować swoich wierszy, źle to na niego wpływało. Uważał, że te role, które przyjmują pisarze i artyści, zwłaszcza w Polsce szkodzą sztuce. To bardzo uderzająca cecha T. Różewicza.
     DSC09891
    „Istotną i interesującą sprawą jest to, jak o T. Różewiczu wypowiadały się znane osoby. Wisława Szyborska o T. Różewiczu: <wszyscy mu coś zawdzięczamy, choć nie każdy z nas potrafi się do tego przyznać>, Czesław Miłosz: <z Różewiczem nie łatwo się spierać, choć on jest w każdym z nas>. Ogromna większość go bardzo szanowała”
     
    T. Różewicza warto też pamiętać z jeszcze jednej przyczyny. Jego utwory o starości są prawdziwe i trafne, warto je przeczytać i taką poezję zrozumieć. Oto „Opowiadanie o starych kobietach”.
  • Uroczyste zakończenie roku SHUS, obchody 5 – lecia oraz … czekamy na październik

    Były dwie części. Oficjalna i artystyczna. Uroczyste zakończenie roku akademickiego 2018/2019 i symboliczne podsumowane pięciolecia Szczecińskiego Humanistycznego Uniwersytetu Seniora rozpoczął i przywitał chór „Srebrne głosy” z dyrygentką Magdaleną Handke. Chór zaśpiewał m.in „Hej bystra woda, bystra wodziczka” i podobnie cała uroczystość SHUS była niezwykle dynamiczna i … bystra, jak woda w piosence.

    Prof. dr hab. Barbara Kromolicka, koordynatorka SHUS z uśmiechem na ustach, po występie chóru rozpoczęła trochę wesołe, trochę smutne studenckie spotkanie.

    „Przystępujemy do naszej uroczystości. Jedni się cieszą, uczniowie zwykle się cieszą, jak się kończy rok akademicki. U państwa mam wątpliwości, czy tak właśnie jest bo już wielokrotnie państwo udowodniliście, że szczególnie cenią sobie te spotkania tutaj i wykłady i pięknie w tych spotkaniach uczestniczycie. No ale odpoczynek wszystkim jest potrzebny i lato, lato czeka, odpocząć trzeba, żeby nabyć nowych sił przed nowymi wyzwaniami. To nie jest tylko zakończenie roku akademickiego, to również krótkie, symboliczne podsumowanie działalności SHUS, który powstał 12 kwietnia 2014 roku. … To jest ten dzień, który będziemy wspominać i to wszystko będzie w naszej prezentacji”

    Wyjątkowymi gośćmi byli tym razem prof. dr hab. Edward Włodarczyk – Rektor Uniwersytetu Szczecińskiego, który znalazł czas aby spotkać się ze studentami SHUS. Gorąco przywitana została też prof. US, dr hab. Urszula Chęcińska – Dziekan Wydziału Humanistycznego US. Pojawił się również dr Hubert Kupiec – Prodziekan Wydziału Humanistycznego US. Przywitanych było też mnóstwo innych gości, m.in. niemal wszystkie osoby, które prowadzą warsztaty.

    „Pani Bronia (sekretarka) powiedziała mi, że ostatnio wydała 858 legitymację studenta SHUS. Najserdeczniej witam w gronie wszystkich studentów SHUS – 80 studentów, którzy są od samego początku, od 5 lat, od pierwszej legitymacji. 80 osób chodzi cały czas, systematycznie uczestniczy w zajęciach. Na prezentacji zobaczycie swoje twarze. Dzięki temu, że państwo współtworzycie z nami SHUS,  rozwija się on bardzo pięknie, prężnie i mam nadzieję, że dalej tak pięknie będzie się rozwijał”

    Kilka słów skierowała do słuchaczy również prof. dr hab. Edward Włodarczyk – Rektor US.

    ” Czuję się trochę zakłopotany. Zwykle jeśli tu występuję w czerwcu, to jest absolutorium. Żegnamy studentów. Natomiast jak państwo wiecie, życie akademickie toczy się według pewnego rytmu, … , państwo przeżyliście inaugurację ale zarówno my, jak i państwo, chyba nie chcecie otrzymać absolutorium, więc myślę, że ta nasza uroczystość jest tutaj troszeczkę inna. Podziwiam państwa wytrwałość … kiedy zastanawiam się nad państwa obecnością w tej sali, … , to przychodzi mi na myśl wiersz takiego trochę zapomnianego polskiego poety Franciszka Karpińskiego:

    < Im więcej ktoś z nas umie, tym bardziej wie jak mało i łatwiej to zrozumie im więcej ktoś z nas umie>

    I na tym polega istota tego, co państwo robiliście. Na tym polega wzbudzanie wśród państwa, chęci do poznania nowych obszarów wiedzy i uczestnictwa w tym uniwersytecie. I dlatego serdecznie państwu gratuluję, że zaliczyliście kolejny rok, nie udzielimy wam absolutorium, bo chcemy was widzieć w następnych latach. Bardzo dziękuję”

    Prof. dr hab. Edward Włodarczyk otrzymał ogromne brawa i symboliczny puchar, po Rektorze US głos zabrała Dziekan Wydziału Humanistycznego US, prof. US, dr hab. Urszula Chęcińska.

    ” … pozwolę sobie sięgnąć do mądrego aforyzmu <szczęście nie jest rzeczą łatwą, trudno je znaleźć w sobie ale nie sposób, gdzie indziej> … tak napisał  Artur Schopenhauer. Myślę, że z każdych zajęć, które miały miejsce właśnie tutaj, na Wydziale Humanistycznym, można by taki aforyzm piękny zapisać … Pozwolę sobie wręczyć humanistyczny bukiet pani Prezes, pani prof. Barbarze Kromolickiej, której bardzo serdecznie dziękuję za to, że ciężko pracuje, żeby ten SHUS tak się wspaniale rozwijał …”

    Prof. dr hab. Urszula Chęcińska otrzymała również podarunek od studentów, czyli brawa i symboliczny puchar. Były kolejne podziękowania dla wszystkich związanych z SHUS. Następnie rozpoczęły się … wspomnienia, czyli prezentacja zdjęć, które przegotowała mgr Klaudia Piotrowska. O Klaudii studenci i wykładowcy mówią „nasza wolontariuszka”. Zdjęcia z całego pięciolecia zaprezentowała i skomentowała prof. B. Kromolicka. Komentarzy było mnóstwo. Emocji miliony. Można było to oglądać i oglądać … Rozmawiać o wspomnieniach do … północy.

    Przy mikrofonie trochę zaskakująco pojawiła się studentka Barbara Pyć – Podlewska i poprosiła o kilka słów, które chce przekazać wszystkim.

    „W imieniu studentek i studentów SHUS przypadł mi zaszczyt złożenia serdecznych podziękowań za docenienie edukacji dla środowiska seniorów. Także za utworzenie pięć lat temu na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Szczecińskiego dla nas seniorów 60 plus. Pamiętam doskonale dzień rekrutacji na SHUS. Wtedy ta nazwa nic nam nie mówiła. Wtedy nie chciało mi się wierzyć, tak jak i teraz, że od tamtego momentu minęło już pięć lat, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Olbrzymie kolejki i dyskusja wśród nas, co nas czeka w tych murach uczelni. Nie wiedzieliśmy jeszcze co to będzie i że będzie trwało tak długo. Nagle my seniorzy zostaliśmy włączeni w życie akademickiej uczelni. Osobiście mam przy sobie indeks nr 42 … Nie wspomnę o zawartych nowych znajomościach, nowych kontaktach, wspólnych wyjściach wśród braci studenckiej. … Czas nie jest czasem straconym a czymś wspaniałym. … Kochani czasami trudno wyrazić słowami co się czuje. Dziś wzruszenie i radość powodują, że po prostu łamie się głos ale to właśnie dziś zdajemy sobie sprawę, że świętowanie piątej rocznicy urodzin SHUS zawdzięczamy paru osobom i są to: pani prof. Beata Bugajska, dr Ilona Kość, ówczesny dziekan prof. Barbara Kromolicka … Niech SHUS trwa do końca świata i jeden dzień dłużej”

    Po tym wystąpieniu wszyscy zaśpiewali prof. B. Kromolickiej -„sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam”. Wzruszenie widać było po wszystkich, którzy akurat przybyli do auli US. Po wszystkich. Nie tylko po studentach i wykładowcach SHUS. To były godziny wzruszeń. Właściwie cały dzień wzruszeń. Takie dni zawsze się pamięta z uśmiechem w duszy.

    „Cudownie, cudownie ale egzamin musi być. Pani dr Ilona Kość i egzamin”

    Trzeba było trafnie odpowiedzieć na pytania. Było pytanie, kilka odpowiedzi, w tym jedna prawidłowa. Czasami dwie odpowiedzi można zaakceptować. Autorkami pytań byli wykładowcy. Dr Ilona Kość już chwilę po egzaminie pochwaliła uczestników: „egzamin zdali oczywiście wszyscy, co oznacza tylko jedno – studenci SHUS studiują dla własnej satysfakcji”.

    Moment później … było ogłoszenie zwycięzców i rozdanie nagród po I Dyktandzie SHUS !!! Nagrody rozdawali pan Rektor, pani Dziekan, która sfinansowała zakup książek i bukietów, czyli nagrody  oraz prof. B. Kromolicka. O najlepszej trójce poinformował Krzysztof Samociuk, który dyktanda sprawdzał.

    „W SHUS jest dwudziestu czterech Apaczy. Pozostałym muszę zdradzić, że mogą być dumni, że tyle osób z SHUS walczyło z trudnościami ortograficznymi. Są odważni jak Indianie Apacze … Różnie z poprawnością bywało, niektórzy więcej błędów popełniali  inni mniej. Są prawdziwe w SHUS gwiazdy w znajomości ortografii”

    Wygrała Ewa Krzesińska, która popełniła tylko dwa błędy. Drugie miejsce Mirosława Sekuła, trzecie Bożena Nakoneczna. To była pierwsza ale jak zapewnia nie ostatnia walka z ortografią w SHUS. W przyszłym roku akademickim kolejna.

    Po części oficjalnej była przerwa a po przerwie część artystyczna. Zespół „Srebrzyści akordeoniści” zapowiedziała prof. B. Kromolicka.

    „Przystojni panowie na krzesełkach. … To panowie, którzy spotkali się po latach aby pomuzykować na swoich ulubionych instrumentach. … Zespół powstał w 2013 roku a jego założycielem jest Czesław Lewicki, który jest kierownikiem zespołu i aranżerem wykonywanych utworów. … Program zespołu to muzyka lekka, łatwa i przyjemna. W czasie swojej działalności zagrali kilkadziesiąt koncertów w kraju i za granicą a mimo upływu lat kontynuują swoją pasję z pełnym zaangażowaniem, mam ogromną nadzieję, że swoją muzyką zadowolą również słuchaczy SHUS”

    W składzie zespołu oprócz Czesława Lewickiego są: Jerzy Bieniasz i Kazimierz Czapiewski.

    Zespół zagrał, był bis a po nim zaprezentowała się śpiewająca grupa z … języka angielskiego. Tutaj dyrygentką była oczywiście dr Iwona Korpaczewska. To właśnie ta pani postanowiła uczyć angielskiego m.in. śpiewając. Studentów SHUS ta metoda zachwyca. Podobnie jak na samym początku, tak również na pożegnanie zaśpiewał chór „Srebrne głosy”, oczywiście pod opieką Magdaleny Handke. Chór wprowadził w wakacyjny nastrój i w trochę smutne „do widzenia”, ale z nadzieją, że „widzimy się szybko,  już w październiku”.

    K.S

  • Geniusz i ból Stanisława Moniuszki

    „Postać i dzieło twórcy polskiej opery narodowej. Alfabet Stanisława Moniuszki” tym razem studenci SHUS posłuchali wykładu Pawła Osuchowskiego. To dyrygent i chórmistrz. Absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie. Występował przed międzynarodową publicznością w Austrii, Czechach, Francji, Holandii, Islandii, Niemczech, Ukrainie i we Włoszech. Nagrał szereg nagradzanych albumów muzyki klasycznej. Dr Ilona Kość dodała, że od 1993 roku P. Osuchowski mieszka w Szczecinie. Jest dyrektorem artystycznym fundacji Akademia Muzyki Dawnej i w 2017 roku otrzymał stypendium twórcze od Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

     

    DSC09473„Dziękuję za zaproszenie. W tym roku obchodzimy 200 lat urodzin Moniuszki, … , ja bym tu nie stał, gdyby nie 200 lat Moniuszki. To jest zabawne, … , żeby zwrócić na siebie uwagę, musimy znaleźć jakiś wielki pretekst np. 200 lat, bez tego pretekstu, nikt nie zwróci uwagi na Moniuszkę. Proszę mi wybaczyć, że tak mówię, ale to był bardzo przegrany człowiek. To jest meteoryt, który przemknął przez scenę operową i nagle zgasł”

    Wygląda na to, że to był człowiek, który mógł wygrać wszystko a nie wygrał prawie niczego. Mija 200 lat od jego urodzin a świat o nim nic nie wie. To jest niesamowite ale my na to pozwalamy.

    „Rodzina Moniuszków jest herbowa a ten herb to Krzywda i mówią, że ta krzywda nie przyniosła szczęścia rodzinie”

    Jako pięciolatek podobno grał cudownie.  Skończył konserwatorium muzyczne w Berlinie. Potem został młodym organistą w Wilnie i tam powołał Towarzystwo św. Cecylii. Patronką była pierwszy raz na świecie właśnie u Moniuszki. Biedny nie był ale parał się wszystkimi muzycznymi zadaniami, aby utrzymać bardzo liczną rodzinę. Miał 10 dzieci. Pracował jako korepetytor i nauczyciel gry na instrumentach. Wielką furorę swoimi koncertami zrobił w Petersburgu.

    „Nie był skandalistą, był bardzo wycofany i odpowiedzialny. Rodzina była najważniejsza, nawet opera nie była tak ważna. <Halkę> schował na 10 lat do szuflady a w tym czasie zarabiał na życie. Mógłby w tym czasie napisać jeszcze 10 oper, ale nikt ich nie zamawiał. Talent Moniuszki marnował się, chociaż dla Wilna był właściwie dyrektorem muzycznym. Napisał popularne <Litanie ostrobramskie>”

    Po <Halce> mianowano go jako kompozytora i dyrygenta Teatru w Warszawie. Potem pojechał do Paryża. Opinia była taka, że „słuchając i grając Moniuszkę każdy się zorientuje, że Moniuszko to muzycznie najwyższa półka. Potem był jeszcze <Straszny dwór>.

    „Pojechał do Warszawy. Warszawa go zabiła, z zawiści. Warszawa była celem samym w sobie, bo przecież Wilno było prowincją. Miał tam tylko jednego przyjaciela. Przeżył w Warszawie tylko 10 lat”

    Praca muzykologa jest dziś tak ciekawa jak „kiedyś praca Indiany Jonesa”. Wokół S. Moniuszki tej pracy jest jeszcze więcej, więcej, więcej … Podobno nie wiemy o nim bardzo dużo. Trzeba to odkryć …

    Po przerwie była już muzyka. Chór „Hejnał” pod dyrekcją Bogny Thomas – Miklas zaprezentował studentom SHUS dzieła muzyczne Stanisława Moniuszki.

    K.S.
  • Pomyślne starzenie się. Analiza z zastosowaniem modelu SOC Paula Baltesa – wyniki badań

    Klaudia Piotrowska to świeżo upieczona pani magister. Obronę miała kilka dni przed … debiutem, czyli pierwszym w życiu wykładem dla studentów SHUS w Auli Uniwersyteckiej. Klaudię przywitała prof. dr hab. Barbara Kromolicka.

    DSC09144„Klaudia Piotrowska jest prekursorką rozwoju SHUS. To wolontariuszka od 5 lat, od pierwszego zjazdu. Ukończyła studia na kierunku praca socjalna, I i II stopień. Widocznie praca socjalna jest jej powołaniem a na pewno tak jest. … Napisała pracę magisterską u prof. Bugajskiej ale tytułu nie odważę się powtórzyć. Taki jest długi, że powie sama. To co jest ważne, to jej pasja, jak sama mówi jest niespełnioną duszą artystyczną. Uwielbia fotografię i filmiki. Filmiki znamy ponieważ przez 5 lat mamy jej prezentację podczas zakończenia roku akademickiego. … Teraz jest absolwentką, rozpoczyna pracę w nowo powstałym w Szczecinie Centrum Seniora. Ta osoba, o seniorach wie chyba wszystko, czyli bardzo profesjonalnie przygotowana osoba. … Z największą przyjemnością ustępuje miejsca naszej prelegentce, to jej pierwszy w życiu wykład, mam nadzieję, że nie ostatni, na pewno nie ostatni”

    Wykładowczyni K. Piotrowska rozpoczęła od tych słów.

     

    „Stres jest ogromny ale mam nadzieję, że nie zawiodę ani pani profesor, ani państwa, ani siebie”

    Tytuł wykładu – „Pomyślne starzenie się. Analiza z zastosowaniem modelu SOC Paula Baltesa – wyniki badań”. Usłyszeliśmy sporo optymistycznych wypowiedzi. Dowiedzieliśmy się, że osób starszych jest coraz więcej. Istnieje mnóstwo teorii pomyślnego starzenia się. Dobre starzenie się oznacza, że osoby w zaawansowanym wieku chcą zachować sprawność fizyczną i intelektualną oraz szacunek i godność do samego siebie.

    „Podchodzą różni badacze, z przeróżnych dziedzin naukowych do pomyślnego starzenia się. Każdy badacz widzi ten problem inaczej. Takie odmienne definiowanie pozwala i umożliwia stworzenie idealnej definicji, jednak ona ciągle nie jest dokładnie znana. To może być analizowane zarówno jeśli chodzi o jednostki, jak o całe społeczeństwo”

    To ciekawe – przygotowaniem do starości może każdy z nas się zająć. Przez to, że tak szybko starzejemy się, trzeba nauczyć się żyć w senioralnym otoczeniu. Za kilkadziesiąt lat więcej będzie osób starszych niż w wieku produktywnym. Starzenie musi i powinno być pomyślne i to pod każdym względem.

    K. Piotrowska zaprezentowała model SOC (selekcja, optymalizacja, kompensacja) Paula Baltesa.

    DSC09089„U podstaw tego modelu znajduje się przekonanie, że ludzie kompensują ograniczenia związane ze starzeniem się. Wykorzystują swoje możliwości, posiadają zdolności do zmiany samego siebie, reagowania w różnych okolicznościach. Z upływem lat nabywają realistyczną perspektywę planowania swojego życia: zmieniają własne cele i aspiracje, dopasowują je w granicach obecnego kontekstu”

    Treść oraz struktura życiowych celów zmienia się. Baltes podaje przykład słynnego pianisty A. Rubinsteina, który w późnej starości z powodzeniem koncertował. To jest niezwykle ważna świadomość starszego człowieka. Świadomość własnych możliwości.

    „A. Rubinstein wybierał mniej utworów na koncertach – selekcja, więcej ćwiczył –  optymalizacja i fragmentami grał wolniej, aby w ogólnym wrażeniu tempo wydawało się niezmienione – to kompensacja. Ludzie kompensują ograniczenia związane ze starzeniem się”

    W tym wszystkim chodzi o to, że oczekiwanie godności, dobrego samopoczucia, poczucie własnej wartości i szacunek dla samego siebie to istota sprawy, to minimalizowanie negatywnych stanów. Kompensacja to poszukiwanie różnych rozwiązań. Cel jest oczywisty a efekt musi być „wywalczony” i zrealizowany. Metoda SOC wiąże się z odwagą i to nie tylko u osób starszych. Planów nie da się zrealizować, tak jak dotychczas, za pomocą tych samych sił, które mieliśmy. Trzeba o tym pamiętać.

    Była jeszcze chwila na zaprezentowanie przez K. Piotrowską własnych badań przeprowadzonych w ramach pracy magisterskiej. Po rozpoznaniu stosowania metody SOC przez studentów SHUS wniosek był właściwie jeden.

    „Ciarki mnie przechodzą … Starają się studenci albo już to osiągnęli albo są na dobrej drodze do pomyślnego starzenia się. … Pomyślne starzenie się wymaga bardzo dużej odwagi, gratuluję pomyślnego starzenia się. Rozmawiajmy o starości ze wszystkimi, wszędzie mówmy jak najbardziej pozytywnie”

    Wykład Klaudii Piotrowskiej zakończył się. Zakończył się uśmiechem studentów i prof. B. Kromolickiej oraz brawami, które było słychać bardzo długo.

    K.S

  • Niemiecki nazizm i światowa parentyfikacja

    Sobotnie spotkanie studentów SHUS. Tym razem w Auli Uniwersyteckiej można było posłuchać dwóch wykładów: „Polityczne, społeczne i prawne pozostałości nazizmu w Niemczech” – dr Janusza Jartysia i „Parentyfikacja -doświadczenie odwrócenia ról w rodzinie. Perspektywa biograficzna”  – mgr Barbary Chojnackiej, w ramach cyklu – przestrzeń dla młodych pracowników nauki.

    Wykładowców witała i przedstawiała prof. dr hab. Barbara Kromolicka. Jako pierwszy o niemieckim nazizmie mówił dr J. Jartyś – absolwent Instytutu Politologii US.

    „Chciałam, żebyśmy wiedzieli coś więcej na ten temat i zaprosiłam znawcę problematyki niemieckiej. Naukowe zainteresowania pana dr to meandry niemieckiej historii. Poza kwestiami naukowymi interesuje się motoryzacją, sportem i polityką lokalną, ogólnokrajową – tak jak przystało na wytrawnego politologa”

    DSC08725Dr J. Jartyś zapewnił, że skupi się na pewnych problemach, które wydarzyły się w historii, ale do dziś są pewnym problemem naszych sąsiadów, czyli Niemców. Niemcy to zdaniem dr Jartysia bardzo sympatyczny i lubiany kraj, ale nie wszystko było i jest tam idealne.

    „Silny wpływ na rozwój tego państwa miały pozostałości po dyktaturze, która w Niemczech miała miejsce na przestrzeni lat, aż do 1945r. Długo z pewnymi pozostałościami tej dyktatury się borykano. Nie do końca wszystko rozliczono”

    RFN to państwo, które w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych musiało zmagać się z przeszłością. To totalitaryzm a więc nazizm, który to państwo owładnął w 1933r., nawet trochę wcześniej. Spowodował wybuch II Wojny Światowej ale też ogromne zniszczenia na terenie Niemiec i 16 milionów niemieckich rodaków, którzy w czasie wojny zginęli.

    „W 1994r. kiedy otworzono archiwa NSDAP i wtedy można było zobaczyć kto, jaką miał przeszłość w RFN. Okazało się bowiem, że do 1990r. dwudziestu pięciu ministrów plus jeden prezydent byli wcześniej członkami NSDAP. Oczywiście przez wiele lat ten fakt skrywali, można powiedzieć, że permanentnie. … Członkiem NSDAP był też Hans Dietrich Genscher, który zdobył tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Szczecińskiego. Przez lata zapewniał, że żadnego wniosku nie podpisywał. … Wszędzie można było znaleźć członków NSDAP. Okazało się, że członkiem Wafen SS był laureat literackiej Nagrody Nobla – Gunter Grass, o wcieleniu do młodzieżowej organizacji SS, mówiło się też w przypadku Józefa Ratzingera – późniejszego papieża”

     

    Więc było tak, że „mówiąc trywialnie umoczeni” w ten system byli prawie wszyscy. Słynny niemiecki polityk Konrad Adenauer powiedział „nie szukajmy dalej, bo nie wiadomo, kogo znajdziemy”. Mnóstwo ministrów miało przeszłość nazistowską, głównie ministrowie sprawiedliwości i spraw zagranicznych. Znaleziono nawet wytłumaczenie, że „nie każdy, kto był w NSDAP to zło”. Zaczął nawet panować w Niemczech mit dobrego nazisty. W latach 60-tych do Bundeswehry przyjmowano ludzi, którzy byli w SS. Kwestia mentalności była nazistowska, głównie u polityków i żołnierzy, ale społecznie też. Znaleźć nienazistowskiego anioła nie było łatwo.

    Drugi wykład poprowadziła mgr Barbara Chojnacka, która ma już ukończoną dysertację doktorską u prof. dr hab. B. Kromolickiej.

    „Bardzo pracowita doktorantka i niezwykle uzdolniona”

    DSC08793Wcześniej została absolwentką socjologii oraz I i II stopnia pedagogiki na US. To pracownik i wychowawca placówek wsparcia dziennego, pasjonatka podróży i wędrówek górskich.

     

    Tytuł wykładu „Parentyfikacja – doświadczenie odwrócenia ról rodzinnych. …”. Parentyfikacja to niezwykle interesujące i raczej nieznane, może niebadane w Polsce zjawisko. Nie opisane szeroko w literaturze. Dziecko jest bohaterem – owszem, ale co go do tego skłania i dlaczego takie umiejętności nabyło? Z parentyfikacją kojarzyć się mogą takie określenia jak „mali bohaterowie”, „dzielne dzieci”, „dorosłe dzieci” i np. „opiekunowie rodzeństwa”.

    „Do parentyfikacji dochodzi wówczas, gdy dziecko przyjmuje na siebie odpowiedzialność za zadania, bezpieczeństwo i uczucia członków rodziny. Staje się tak najczęściej w celu utrzymania równowagi zwanej homeostazą rodziny. Wybrane dziecko staje się częścią podsystemu rodzicielskiego. To odwrócenie ról rodzinnych i odwrócona troska rodzicielska”

    Badacze na początku widzieli tylko pozytywne cechy parentyfikacji, potem zauważono, że narusza relacje między rodzicami a dziećmi. Prowadzi do zaburzenia hierarchii władzy w rodzinie a więc jest zjawiskiem jednak negatywnym.

    „Mechanizm parentyfikacji jest bardzo szeroki. Tylko jedno dziecko przyjmuje odpowiedzialność za rodzica i rodzinę, chociaż bywa to dziedziczne. Obowiązki są nieadekwatne do poziomu rozwoju i wieku dziecka. To utrudnia realizację przez dziecko własnych zadań rozwojowych i zaspokajanie potrzeb. Dziecko pragnie otrzymać od rodzica miłość i niestety często nie otrzymuje. Trzeba podkreślić, że występuje niejasna struktura władzy w rodzinie. Trzeba zauważyć zatarte granice pomiędzy rodzicami a dzieckiem”DSC08752

     

    Dzieci nie są gotowe na bycie dorosłym a muszą to dźwigać. Chcą pomagać i szkodzą sobie, swojej przyszłości. Konsekwencje parentyfikacji są ogromne i trudno ich nie zauważyć. Dla osób parentyfikowanych nie ma jeszcze wymyślonego sposobu na walkę z problemami, z chorobą, z negatywnym zmienianiem się. To przecież utrata dzieciństwa i destrukcyjne poczucie odpowiedzialności. Dziecko, młody człowiek rezygnuje z siebie dla rodziny.

    „Jest fizyczne i psychiczne cierpienie. Depresja. Zaburzenie w postrzeganiu własnej osoby i poczuciu własnej tożsamości. Zła świadomość i samoświadomość. Problemy w relacjach interpersonalnych. Nieumiejętność w budowaniu więzi, sprzeczne uczucia i postawy wobec rodziny, wycofanie się z życia społecznego. Są nawet trudności w intymnych relacjach partnerskich. Atakuje poczucie niesprawiedliwości i poczucie realizowania nie swojej roli. Następuje poznanie syndromu oszusta”

    To jest właściwie przejściowe ale dorosłe dzieciństwo. To niedobrowolny heroizm, niedobrowolna odpowiedzialność, osamotnienie w działaniu i bycie bohaterem, za jakim nie przepada się. To dość powszechne zjawisko, chociaż często powstaje za zamkniętymi, domowymi drzwiami. Wszyscy parentyfikowani mówią, że „każda mama powinna być mamą, a tata tatą”. Wydaje się, że stosunkowo niewielkie marzenie…

     
    KS
  • Błędy Sejmu i … pokochajcie siebie

    Kolejny wykład, kolejne „zasłuchanie się” i kolejna ciekawość nad ciekawościami czyli wykład SHUS znowu najważniejszy w wykładową sobotę. Tym razem w Auli Uniwersyteckiej studenci słuchali prof. dr hab. Janusza Farysia i mgr Joannę Flis. Prof. J. Faryś przez prof. dr hab. Barbarę Kromolicką był witany niezwykle krótko. Historyk miał już dla SHUS kilka wykładów i w szczecińskiej Auli Uniwersyteckiej jest traktowany jak prawdziwy, naukowy przyjaciel. Wykład oczywiście tradycyjnie był historyczny – „100 lecie odrodzenia się polskiego parlamentaryzmu”.

    Prof. J. Faryś na wstępie wykładu podał dosyć zaskakującą informację. 100 lecie odrodzenia się polskiego parlamentaryzmu (26 stycznia 1919) przeszło jakoś mniej zauważalne ponieważ prawdopodobnie wszyscy mieli już przesyt 100 lecia polskiej niepodległości. Nie było większego zainteresowania żeby na ten temat mówić i świętować.

    Według różnych opinii w tamtych latach było wiele cudów …

    „Wybory 26 stycznia były cudem ogromnym, … , państwo powstaje, dopiero co się rodzi i w ciągu dwóch miesięcy potrafi zorganizować wybory. … Działalność organizatorska potwierdza patriotyzm społeczeństwa polskiego i jest niezwykle sprawna. Nie było mrozów ale odległości były duże do punktów wyborczych. Wieś jednak poszła na wybory. Jaka była frekwencja? Ilu procentowa? Są różne dane. Mnie się wydaje, że frekwencja przekroczyła 80%. Wtedy ludzie głosowali za niepodległością”

    Okazało się, że Polacy to naród przesiąknięty ideami demokratycznymi. Kobiety otrzymały prawa wyborcze. Polska kroczyła w pierwszym szeregu państw, gdzie kobiety miały takie uprawnienia. Prof. Faryś wspomniał, że „Piłsudski był z tego dumny”. Sejm wybrał Józefa Piłsudskiego Naczelnikiem Państwa.

    Do Sejmu weszło 10 ugrupowań. Żadne nie miało większości i trudno było pomyśleć, że powstanie koalicja. Sejm tylko na początku mówił jednym głosem. Potem to się nie zdarzało. Prawica i lewica miały podobną liczbę posłów.

    „Trąmbczyński wygrał z Witosem i został Marszałkiem Sejmu. Zdecydowało 5 głosów. To pokazało sprawę oczywistą, każdy musi być na głosowaniu. … Sejm jednogłośnie podjął decyzję o powszechnym obowiązku służby wojskowej i potem już nie potrafił mówić jednym głosem. Zaczęły się konflikty. Sejm stał się widownią kłótni w 1919 roku. Kłótni z różnych powodów. Lewica i lewe centrum różniły się diametralnie w poglądach od prawicy i prawego centrum. Spór był istotny i gwałtowny, jak podchodzić do kształtowania nowej Polski”

    Był wielkie spory np. o reformie rolnej. To zakończyło się niemal zerwaniem Sejmu.

    W 1920r. wojska rosyjskie znalazły się pod Warszawą. To był w Polsce bardzo krytyczny moment. Rosję udało się „wygonić”, Polska podpisała kluczowy sojusz z Francją a parlament i rząd? Do końca tego Sejmu rząd był pozaparlamentarny. W Konstytucji z 1921r. uchwalono, że cała władza jest w rękach Sejmu i rząd nie ma veta ustawodawczego.

    „Sejm ciągle nie był w stanie wytworzyć większości. Nie był w stanie stworzyć koalicji rządowej. Nie był w stanie rządzić. To ogromne rozbicie polityczne. Nowa ordynacja to 444 posłów, strasznie dużo. Nie było szans w Sejmie Ustawodawczym utworzyć koalicji”

    Wielu Polaków uważało, w tym Józef Piłsudski, że 444 posłów nie może decydować o losach państwa. W ten sposób decydować. W maju 1926r. doszło do przewrotu majowego i rola Sejmu została ograniczona. Sejm zgodził się na nowelizację Konstytucji.

    J. Piłsudski powiedział: „rząd musi mieć czas na rządzenie a nie siedzieć na posiedzeniach Sejmu i słuchać uwag …”. W 1930r. stworzono sanacyjny  system prezydencki BBWR (Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem). Parlamentarzystów nie kwestionowano ale nie byli już oni we władzy najważniejsi, mogli bardzo dużo mniej. Rola Sejmu i Senatu ograniczyła się. Tymi słowami prof. J. Faryś zakończył wykład.

    „Wada funkcjonowania Parlamentu wynikała nie tylko z samej istoty tego Parlamentaryzmu tylko z rozbicia polskiego życia politycznego. Przelania uprawnień, Sejm nie był w stanie wyłonić większości. Sejm coraz bardziej był marginalizowany, nie odegrał takiej roli, jaką odegrać powinien”

    Po przerwie prof. B. Kromolicka z wielką radością poinformowała studentów SHUS: „otwieram cykl wykładów <Przestrzeń dla młodych pracowników nauki>. W ramach integracji międzypokoleniowej Państwo będziecie tymi, którzy słuchają pierwszych naukowych wystąpień. Młodzi pracownicy nauki,  gdzieś się muszą przecierać, u lepszego audytorium, jak u Państwa, które jest tak wymagające, lepszych nie znajdę. Często ten młody adept nauki nie odbiega wiekiem od studentów, … , nie ma jak poddać ocenie publicznej wiedzy, którą ma”

    Zadebiutowała Joanna Flis, która jest magistrem psychologii i magistrem pedagogiki. Jest też m.in. instruktorem teatralnym. Ma mnóstwo, ogromne mnóstwo niezwykle ciekawych zajęć. To doktorantka w dyscyplinie <pedagogika> Instytutu Pedagogika Wydziału Humanistycznego US. Tytuł jej wykładu: „Pokochaj swoją strefę komfortu”.

    „Ludzie doszli do wniosku, że w strefie komfortu nic ciekawego się nie dzieje a cała magia jest poza nią. Wszystko co się dzieje jest poza strefą komfortu. W strefie komfortu nic ciekawego już nas nie czeka i musimy ją przekraczać. Musimy szukać nowego, musimy wzbogacać się nowymi umiejętnościami poza strefą komfortu. Musimy to robić, żeby poczuć, że żyjemy. Poczuć, że życie ma sens. Trzeba nadążyć za zmianami, które wokół zachodzą”

    Trzeba o tym wiedzieć, że jest mnóstwo poradników, które radzą, jak szybko zostać szczęśliwym, zmienić swoje życie. Oto jedna z ważniejszych rad – rozwój bez przekraczania strefy komfortu nie jest możliwy. J. Flis mówi o tym krótko:

     

    „To bzdura”

    Emeryci często są i często myślą o swoim „bujanym” fotelu. O takim myślowym i takim rzeczywistym fotelu.

    „Jest część osób, które potrzebują spędzić w swoim „bujanym” fotelu trochę czasu aby być szczęśliwym. Wyciąganie tych osób na siłę, do nagłej i ciągłej aktywności, żeby nadążały za światem jest dla nich bardzo szkodliwe. Czyli my ludzie mamy takie mechanizmy adaptacyjne do świata i warto te mechanizmy rozpoznać i cenić, one mają nas chronić”

    J. Flis przypomniała takiego wędrowca, który ciągle porzuca ekwipunek w drodze, w nadziei, że wszystko to co nowe, co zgromadzi do swojego plecaka, będzie o wiele bardziej ciekawe niż to, co już posiada. To też bywa zaskakujący błąd. Czasami lepsze jest to, co mamy od dawna.

    Sporo było o ograniczeniach. Niby mało pozytywne a mnóstwo negatywne. Z negatywnością nie trzeba, nawet nie wolno przesadzać.

    „Ograniczenia nie mają tylko negatywnego wymiaru. Musimy mieć ograniczenia bo to kształtuje naszą tożsamość, indywidualność. Dzięki naszym ograniczeniom jesteśmy tym człowiekiem, którym jesteśmy dzisiaj”

    To tyle o ograniczeniach, pora na trąbkę, fortepian i … zupki chińskie. Trzeba przyznać, że intrygujące przykłady i porównania.

    „Jeżeli człowiek myśli, że może wszystko, że wszystko stoi przed nim otworem i nie uwzględnia swoich osobistych predyspozycji to najprawdopodobniej będzie jak fortepian, który ma grać jak trąbka. Który chce grać jak trąbka, to w ogóle droga, która nie jest mu pisana. Wszystko zaczyna być instant, jak zupki chińskie, powierzchowne, krótkotrwałe. Trudno nam się zaangażować w jakąś czynność, … , bo jeżeli ona przestaje wzmagać w nas lęk i niepokój, to przestajemy czuć, że się rozwijamy. Jeżeli ludzie myślą, że muszą przeżywać niepokój po to, żeby czuć, że się rozwijają, to nigdy nie dojdą do doskonałości i nigdy się nie rozwiną”

    Cóż, czasami wymiarem rozwoju staje się poczucie dyskomfortu, wtedy, czyli w takim świecie indywidualizm przestaje mieć wartość. Trzeba o tym pamiętać. Na zawsze.

    „Może w definicji szczęścia, niedługo wszyscy będą chcieć tego samego, czyli WSZYSTKIEGO – to najtrafniejsza definicja”

    J. Flis sporo mówiła jeszcze o odwadze i … warto być wyłącznie sobą. Było też o cudzych „bramach”. Musimy przestać przyglądać się i zazdrościć potężnych, zachwycających, szerokich cudzych „bram”. One mogą zachwycać ale koncentrujmy się na odnalezieniu własnej, ciasnej „bramy”, która poprowadzi nas tam gdzie trzeba, tam gdzie chcemy. Zapewni nam akceptację samego siebie. To istotne, brak ważniejszej istotności i tyle. W strefie komfortu liczą się też: samoświadomość, doskonałość, która jest nawykiem i umiejętność bycia … tu i teraz. Nie w … wyimaginowanym kosmosie, ale tu i teraz. Każdemu słuchaczowi Joanna Flis życzyła

    „Pokochajcie siebie …”

     

    KS

  • Archetyp matki i kapitan kapitanów

    Tym razem wykłady SHUS były w części włoskiej, w części po polsku. Trochę o zaskakujących podróżach, trochę o słynnym marynarzu. W pierwszym wykładzie o … archetypie matki, w drugim przede wszystkim o kapitanie Konstantym Maciejewiczu. Działo się i było z ogromną przyjemnością czego słuchać.

    Prof. dr hab. Barbara Kromolicka na początku spotkania przywitała Włoszkę – dr Dianę Del Mastro (Katedra Italianistyki na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego). Tytuł wykładu dla studentów SHUS to „Podróż do archetypu matki, od sztuki prymitywnej do psychoanalizy”. Warto dodać, że tłumaczką dr D. Del Mastro była Agnieszka Słoboda, na co dzień również pracownik Italianistyki.

    Włoska Pani Doktor już na początku poinformowała z uśmiechem na ustach, że to co najlepsze musi jeszcze przybyć, że musimy poczekać, doczekamy się i do nas prędzej czy później dotrze. Potem przeszła do analizy tytułu swojego wykładu. Studenci słuchali jakby właśnie spotkali się ze szczęściem na jakie długo czekali wręcz … polowali.

    „Przeanalizujmy tytuł naszego wykładu czyli naszej podróży. Znaczenie słowa archetyp to połączenie dwóch słów, które oznacza <początek> oraz <znak>, czyli <model początku>. Matka oznacza <drzewo, z którego wychodzą gałęzie>. To drzewo, które przeznaczone jest do konstrukcji, z którego można coś tworzyć. Matka, czyli ktoś u podstaw naszego życia, początek wszystkiego”

    Okazuje się, co jest raczej oczywiste, że temat <matki> inspirował sztukę przez wszystkie stulecia. Kobieta w ciąży, kobieta w stanie błogosławionym to temat niezwykle interesujący, tajemniczy i oczywiście cudowny. Rola matki, która żywi, planuje, tworzy życie to temat macierzyństwa a przecież według wszystkich nauk największa moc to właśnie macierzyństwo.

    „Jak już zauważyliśmy sztuka od wielu stuleci uczyniła macierzyństwo jednym z głównych tematów, podstawowych tematów sztuki. … Sztuka współczesna też z wielką uwagą pokazuje matkę. Uwaga – obydwoje matka i artysta mają zawsze taką samą myśl, kreatywność i zastanawianie się <co to będzie>. … Jest niesamowity związek pomiędzy matką, która rodzi dziecko a artystą, który daje życie sztuce”

    Narodziny sztuki prehistorycznej to oczywiście pierwsze przedstawianie kobiety i macierzyństwa. Inaczej być nie mogło. Macierzyństwo zawsze było najważniejsze. To przecież nowe życie. W ten sposób świat, czyli ludzie weszli w archetyp macierzyństwa.

    „Jaskinia stała się symbolem łona matki. Tam rodziło się i rodzi coś niesamowitego. Tam rodzi się też sztuka czyli krótko mówiąc sacrum … W sztuce chodziło nie tylko o pokazanie macierzyństwa ale też cyklu natury. … Wiele jest istotnych spraw ale najważniejsze jest to, jak kobiecość była związana z sacrum. Siła kobiet to możliwość noszenia nowego życia. Możemy mówić o prawdziwym kulcie matki w antyku. To najważniejsza bogini w czasach prehistorycznych. Matka była pośrednikiem między tym, co na ziemi a tym co boskie”

    Potem doszło do pozytywnego i negatywnego rozwoju w wielu kwestiach ludzkości i przejścia archetypu w … historię. Archetyp matki oczywiście w różnym stopniu do różnych cywilizacji przepływał. W mniejszym lub większym stopniu. Można znaleźć figury kobiece, które zaprezentują cechę archetypu matki. To miłość cielesna: np. Afrodyta i Wenera, typowa i walcząca figura matki: Demeter i Persefona czy Diana – bogini łowów. Miłość do macierzyństwa oczywiście została ale już na innej zasadzie niż w prehistorii.

    Było też kilka słów o związanej z tym psychoanalizie.

    „Dzban i waza to złożoność archetypu kobiecości. Symbol kobiecości jest bardzo zróżnicowany, ma wiele aspektów, które wydają się sobie przeciwne. Dzban w antyku miał funkcję przechowywania płynów. To symbol tego co nosi w sobie życie. Jednocześnie symbolizuje coś, do czego często nie możemy dotrzeć od razu. Jest symbolem tego, co nosi w sobie życie. Coś co w psychoanalizie nazywane jest podświadomością, symbolizowane jest przez dzban”

    Zygmunt Freud i Karl Gustaw Jung, inicjatorzy psychoanalizy sporo mówili o ciemnej stronie kobiecości. Przede wszystkim krytykowali archetyp matki. Zakładali, że psychika kobiecości jest tajemnicza jak dzban. W ich odczuciu i myśli tak negatywna jak dzban. Opowiadali się za ciemną stroną kobiecości. Z jednej strony psychoanalitycy, z drugiej np. rzeźba Louise Bourgeoisa. On stworzył sztukę, która przedstawiła … archetyp matki. Mama w obrazie przedstawiona jest jako olbrzymi … pająk.

    „Dlaczego pająk? Pająki mają ogromne znaczenie w życiu ludzkim. Są i istnieją każdego dnia. Zjadają olbrzymie ilości insektów, które niszczą to, co człowiek tworzy. Pająk ma funkcję ochronną. Z drugiej jednak strony jest zwierzęciem, które wywołuje niepokój … Małe dziecko patrzy na matkę, która wydaje się ogromną pajęczycą …”

    Cóż do pająków nie mamy zaufania ale mama – pajęczyca …, któż to wie jaka jest … Pewnie prawdziwa mama. Jedno jest pewne, archetyp kobiecości, bycia mamą dr Diana Del Mastro przedstawiła z pozytywną prehistorią z negatywnymi elementami czasów współczesnych.

    Po przerwie SHUS przyszła pora na Ludmiłę Kopycińską. Kilka słów powiedział też emerytowany kapitan żeglugi wielkiej – Wiktor Czapp. Panią Ludmiłę przedstawiła niemal tradycyjnie prof. dr. hab. B. Kromolicka.

    „Urodziła się w Chinach, w Szanghaju. W Szczecinie 35 lat pracowała w porcie, witała i żegnała się ze statkami. Od 29 lat jest licencjonowanym przewodnikiem miejskim. Pisze biogramy o znanych Polakach i o naszej parafii prawosławnej. W wolnym czasie wędkuje”

    Studentom SHUS opowiedziała mnóstwo historii i pokazała dziesiątki zdjęć kapitana kapitanów, czyli„Legenda polskiej Floty – kapitan ż.w. Konstanty Maciejewicz”.

    Przyszły kapitan urodził się w 1892 w obecnej Ukrainie w Niemirowie koło Kamieńca Podolskiego. Jego ojciec zawsze podkreślał polskie pochodzenie. Jego marzeniem było zostać konstruktorem nowoczesnych, czyli stalowych statków. Jednak nie udało się pójść tą drogą i został marynarzem.

    „Korpus Morski w Petersburgu i muszę powiedzieć, że uczył się fantastycznie. Był grzeczny, układny, cichy i nieśmiały – to w żaden sposób nie pasuje do późniejszego wizerunku kapitana Maciejewicza. Przyznał, że w pierwszym rejsie kandydackim był w Szczecinie <nie myślałem, że na stare lata znajdę się tu, w Szczecinie i być może swoje kości tutaj złożę>”

    Studenci SHUS usłyszeli mnóstwo historii. Było też o zaskakujących kłopotach w nauce języka angielskiego, o pływaniu na słynnej Aurorze, o tym że uratował swoje życie na zatopionym okręcie podwodnym, o podobieństwie do słynnego Chaplina, o 11 dniach sztormu na kupionej w Szkocji „Iskrze”, o przywitaniu ciała Juliusza Słowackiego, o Złotym Krzyżu Zasługi od prezydenta Ignacego Mościckiego i o Darze Pomorza, gdzie był kapitanem.

    „W 1934 przyszła zgoda na rejs dookoła świata. Bardzo starał się o to Konstanty. Marzyło mu się, żeby Dar Pomorza był ambasadorem polski. 16 września rozpoczął się rejs dookoła świata. Pierwszy taki polski rejs. 100 osobowa załoga, 23 porty w rejsie. Była codzienna kąpiel kapitana Maciejewicza pod tzw. prysznicem na statku, codziennie o 6 rano, spotkali w Japonii św. Maksymiliana Kolbe. To była podróż, o której myślała cała Polska”

    Pierwszy kapitan Daru Pomorza i jego załoga wrócili po 352 dniach i 39 tysiącach mil morskich. Znajomi zaczęli go nazywać księciem żagli. Od 1947 roku był dyrektorem Państwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie. Do studentów mówił „moje kochane dzieciaki” Kapitan kapitanów zmarł 23 listopada 1972 w Szczecinie, gdzie został pochowany.

    K.S

  • SHUS w kosmosie i szczęście wolontariusza

    Tym razem wykłady dla SHUS były kosmiczne i wolontariackie. Tym razem zapowiadającym wykłady był dr Rafał Iwański (Katedra Pedagogiki Społecznej US) i tym razem, tradycyjnie było ciekawie ale często bardzo zaskakująco.Wykład pierwszy o astronomii ” … już ich tysiące, już milijon mruga…” (cytat z Adama Mickiewicza) w auli wygłosiła prof. dr hab. Ewa Szuszkiewicz (Instytut Fizyki US). Dla wielu okazało się to ulubionym tematem, o którym warto posłuchać i warto porozmawiać.

    „Jest mi niezmiernie miło, że mogę opowiadać tutaj i dzisiaj o tym, co mnie fascynuje najbardziej. No bo astronomia dziedziną fascynującą. Wystarczy spojrzeć w niebo aby się o tym przekonać, a kto w niebo nie spojrzał, gdy tysiące, miliony gwiazd mrugają na nieboskłonie. … Warto dodać, że astronomia zawsze przyciągała zarówno umysły ścisłe, jak i muzyków, jak i literatów, wszystkich nas przyciąga …”

    Gwiazdozbiory, gwiezdny zegar, Wszechświat – wykład był wielką podróżą przez Wszechświat i obejrzeniem najciekawszych obiektów, które się tam znajdują. To była podróż turystyczna, za którą każdy, nawet w tajemnicy bardzo tęskni i o niej marzy. Oglądane zdjęcia były najczęściej robione za pomocą ogromnego teleskopu.

    Astronomia kojarzy się z gwiazdami, a gwiazdy z gwiazdozbiorami. Podróż SHUS rozpoczęła się właśnie od gwiazdozbiorów. Prof. E. Szuszkiewicz mówiła o Wielkiej Niedźwiedzicy, Wielkim Wozie, Małej Niedźwiedzicy, Gwieździe Polarnej, Kasjopei i wielu innych kosmicznych bohaterach.

    „Mówiliśmy o gwiazdozbiorze Bliźniąt. Teraz o najpiękniejszym gwiazdozbiorze nieba północnego. Tam jest najpiękniejszy gwiazdozbiór Orion. Trudno go nie zauważyć. Jest najpiękniejszy i dobrze widoczny zimą. W mieczu Oriona jest coś, co nie przypomina gwiazdy, to rozmyty obłok – mgławica. Ten obiekt często pojawia się w filmach, ilustracjach i jest motywacją dzieł muzycznych”

    Było też o gwieździe w Orionie, czyli Betelgezie, która jest w pobliżu naszej Ziemi i kiedyś ma wybuchnąć. To intrygujące pytanie, co się stanie z Ziemią jak zakończy swój żywot i wybuchnie …

    Prof. E. Szuszkiewicz poruszała mnóstwo tematów. Mówiła też o zaskakującym poruszaniu się kosmicznych obiektów.

    „W krótszym niż dziesiątki tysięcy lat czasie, np. w ciągu roku pewne obiekty zmieniają swoje położenie względem <stałych> gwiazd. Obiekty te błądzą tam i z powrotem wewnątrz wąskiego pasa na niebie, pasa zwanego zodiakiem. Grecy nazwali te błądzące obiekty planetami, czyli wędrującymi po niebie. Mars, Merkury, Wenus – można je obserwować i zauważyć, że zmieniają swoje położenie, czyli są w widocznym ruchu. Widoczne to prawie codziennie, co tydzień, co miesiąc. To widać”

    Obecnie „błądzenie” planet tam i z powrotem w pasie zodiaku i wokół słońca wyjaśnia się ruchami orbitalnymi. Przez rok Ziemia przebiega orbitę dookoła Słońca. Uwaga, uwaga – występowanie pór roku jest spowodowane nachyleniem osi obrotu Ziemi względem „płaszczyzny ekliptyki” będącej pozorną drogą Słońca „po firmamencie pokonywaną w ciągu roku. Z powodu tego nachylenia na półkuli północnej promienie Słońca padają w południe bardziej pionowo latem niż zimą”.

    Słońce jest gwiazdą i zawiera 99,9% masy całego Układu Słonecznego. Jednak Słońce to tylko jedna z mnóstwa gwiazd należących do Galaktyki. Oto kolejna wypowiedź prof. E. Szuszkiewicz. Słuchający mieli miny, jakby trochę było to nie do końca oczywiste. Takie kosmiczne liczenie i kosmiczna tajemnica.

    „Nasza galaktyka zawiera 10 do potęgi 11 gwiazd. Nasza galaktyka to jedna z wielu galaktyk. Jest nieprzebrana ilość galaktyk w obserwowanej części Wszechświata. Obserwowany Wszechświat zawiera 10 do potęgi 10 galaktyk, czyli razem mamy 10 do potęgi 10 razy 10 do potęgi 11 gwiazd. To daje 10 do potęgi 21 gwiazd. W skrócie, co najmniej więcej niż milion

    Podczas wykładu można było dowiedzieć się mnóstwo o Wszechświecie. Podróż przez Wszechświat tłumaczyła sporo, ale najważniejsza prawda jest taka, że nasze miejsce, czyli Ziemia to nie jest miejsce wyróżnione. Na peryferiach kosmosu, chyba na peryferiach jest nasza galaktyka. Ziemia to planeta, na której jesteśmy.

    „Zachęcam do oglądania nieba bo jesteśmy cząstką tego wszystkiego, więc warto wiedzieć co się dzieje wokół nas”

    Po tym wykładzie wszyscy chyba się z tym zgodzą. Warto i tyle. Ciekawa, tajemnicza sprawa. Taka podróż, to nawet gdzieś głęboko, marzenie każdego. Kto pozna taką podróż, chce być takim podróżnikiem. Pytań po wykładzie do prof. E. Szyszkowskiej było … mnóstwo !!!

    Po przerwie dr Katarzyna Seredyńska (Katedra Pedagogiki Społecznej US) rozpoczęła wykład o wolontariacie seniorów „Nie taki diabeł straszny …”.Dr Rafał Iwański tymi słowami zapowiedział panią doktor ” … temat, który jest ważny od wieków, od tysiącleci, np. przecież to wolontariusze budowali piramidy …”.

    Przy SHUS działa grupa wolontariuszy, która pomaga w najróżniejszych miejscach w Szczecinie i okolicach. Pomysłodawcą grupy jest prof. Beata Bugajska.Szczecinianom i wszystkim wolontariuszom w zachodniopomorskim aktualnie pomaga dr. K. Seredyńska.

    „Mam przyjemność prowadzić wolontariat, chociaż sobie uświadamiam, że słowo prowadzić to jest bardzo złe słowo. Oni są na tyle samodzielni, że niezbyt mi pozwalają w cokolwiek się angażować. … To dorośli ludzie, świadomi tego co chcą robić, świetnie sobie radzą bez mojego przewodnictwa … Poopowiadam, gdzie działają, co robią, jak się prezentują, no i nie ukrywam że też będę próbowała zachęcić. … Może jest tutaj w państwa gronie ktoś, kto po dzisiejszym wykładzie uzna, że fajnie byłoby zostać wolontariuszem i świetnie by się odnalazł w tej roli. Sporo wolontariuszy tutaj widzę, liczę że będą nowi. Zapewniam, że ideę wolontariatu warto wesprzeć”

    Dr K. Seredyńska podkreśliła, że jak ktoś jest w SHUS to przejawia postawę aktywną. Są jednak seniorzy, którzy są obrażeni na starość. Nie akceptują tej starości i nie widzą siebie na tym etapie życia. To przekłada się też na aktywność człowieka. Jeżeli jest się szczęśliwym, to chce się tą radością, szczęściem dzielić z innymi. Może jednak być inaczej. Niestety zdarza się, że senior przestaje być samodzielny.

    „Czasami na podstawie różnych chorób zaczyna być przykry, nieuprzejmy, wrogi. Ta wrogość może się objawiać wobec najbliższych i otoczenia a to tylko ode mnie zależy, jak ja na tę starość reaguję, czy czerpię radość z życia. Wrogość dotyczy często nie tylko najbliższych, ale dotyczy samego mnie. Zgorzkniałość, widzenie wszystkiego w czarnych barwach, wszystko na nie. Jeżeli ja się cieszę życiem to potrafię tą radością zarazić innych. Takie osoby jak magnez chcielibyśmy do tego wolontariatu przyciągnąć. To jest szczególnie cenny nabytek”

    Według badań w Polsce 83% seniorów nie podejmuje żadnej aktywności społecznej i to trzeba zmienić. Wolontariat dla seniorów to znakomite zajęcie. Według dr K. Seredyńskiej od każdego seniora zależy, jak z uśmiechem podchodzić do życia. Jak nie krytykować samego siebie i innych, jak liczyć na pogodę ducha. Wielu seniorów mówi „we mnie ciągle siedzi mała dziewczynka i jak patrzę w lustro to nie rozumiem co się stało z moim ciałem”. Bycie wolontariuszem to sposób na życie i zrozumienie wielu spraw.

    „Senior to nie jest osoba, która ma niewiele do powiedzenia i ciągle nie nadążą za światem, za życiem. To tylko archaizm ta starość – nie może być autowykluczania. Nie wolno zamykać się w czterech ścianach i skazywać na samotność. … Wolontariusz to głowa pełna pomysłów, oczy wypatrujące potrzebujących, ręce chętne do pracy, serce pełne życzliwości, nogi gotowe do śpieszenia z pomocą. To też pytanie: komu i jak pomóc?”

    Każdy senior, jako wolontariusz ma przecież coś do zaoferowania. To praca z drugim człowiekiem, to przełamywanie samego siebie i pokonanie własnych lęków. Trzeba tylko pokonać schematy. Przecież każdy wolontariusz wie, że dużo z tego wolontariatu czerpie. To trochę bycie wolontariuszem dla samego siebie ale też dla innych. To z radością mówiła dr. K. Seredyńska, która zacytowała kilku wolontariuszy seniorów.

    „Myślałam, że tylko dla ludzi młodych a tak nie jest – seniorzy wolontariusze to świetny pomysł, okazuje się, że wolontariusze seniorzy są niezbędni”

    „Przez wolontariat nie czuję się samotna. Wolontariat to walka z pustką, z poczuciem pustki”

    „Chciałam się spełnić, przez wolontariat udało się. Wolontariat to wiele możliwości i spełnienie marzeń” –

    „To radość, że komuś się pomaga i obowiązek wyjścia z domu”

    Więc wolontariat to też konieczność, żeby o siebie zadbać !!! To walka, jak jest za dużo wolnego czasu i wypełnienie tego czasu podzieleniem się dobrem. To też walka z nudą i byciem gdzieś daleko, na boku. To dawanie swojemu życiu głębszego sensu. To ochota bycia dawcą, nie biorcą. Dawanie wiedzy, umiejętności, doświadczenia. To również spełnienie marzeń – „nie chcę żeby świat zewnętrzny był światem obcym”.

    „Dlaczego wolontariusz? Chcę pomagać innym. Chcę nawiązywać nowe kontakty. Robię to też dla własnej satysfakcji. Nabywam nowe umiejętności. Przecież dobro czynię to dobro otrzymam. To jest związane z zainteresowaniami, chcę pomagać, chcę dać dobro. Cechy wolontariatu: świadoma bezinteresowność, bezpośredniość, ciągłość i systematyczność, odpowiedzialność, osobotwórczość i relacyjność daję – biorę”

    I jeszcze coś bardzo, ogromnie interesującego. Warto dodać, że wolontariusze seniorzy są lepsi niż młodzi wolontariusze. Dlaczego? To proste. Mają więcej czasu, mają umiejętności, doświadczenie, chcą pomagać, są odpowiedzialni i … mają zaskakujące, często potrzebne kontakty.

    Jeszcze kilka kolejnych spraw warto podkreślić. Ludzie aktywni, czyli wolontariusze seniorzy żyją … dłużej. Jak nie ma izolacji to lepiej radzą sobie z chorobami. Poznają nowych ludzi i nawiązują z nimi więzy. Dr. K. Seredyńska zaprezentowała wolontariuszy seniorów z Kamienia Pomorskiego, Wałcza, Goleniowa i ze Szczecina, czyli z SHUS. Widać po niech, że wiek nie obniża poziomu zadowolenia z życia. Trzeba dodawać życia do lat a nie lat do życia. Wolontariat to same plusy. Wolontariusz zawsze powie „szczęście jest moje”.

     
    K.S
  • Medycyna wdzięczności i wdzięczność medycyny

    To były dwa wykłady, o których będzie się wyjątkowo długo pamiętało. Oba były takie, że się … zapomniało o swoim zegarku a czas leciał wyjątkowo szybko. Tradycyjnie w sobotę, w auli US spotkał się SHUS. Gospodynią tym razem była dr Ilona Kość.

    Pierwszą do wykładu zaprosiła prof. dr hab. Annę Murawską, która jest zastępcą dyrektora ds. nauki oraz szefową Katedry Teorii Wychowania w Instytucie Pedagogiki US. Już tytuł wykładu był intrygujący – „Wdzięczność, jej znaczenie i rozwój”.

    „Tym, co mnie szczególnie interesuje, co wydaje się mi szczególnie ważne to są takie kategorie, które czynią nasze życie piękniejszym, pełniejszym, mądrzejszym i bardziej spełnionym, a które tak naprawdę może są nieco pomijane, zapomniane czy niedoceniane”

    To bardzo prosta i jasna sprawa, że kiedy mówimy o miłości, radości, szczęściu, nadziei i oczywiście … wdzięczności to za każdym razem pojawia się uśmiech i fantastyczny nastrój. To skojarzenie z czymś dobrym, z czymś poszukiwanym, oczekiwanym i niezwykle ważnym. To wszystko łączy nam się z radością. Prawdziwą, uczciwą, ogromną radością. Tu nie ma mowy o nieszczerości. Prof. A. Murawska przypomniała o Amerykaninie Martinie Seligmanie i jego psychologii pozytywnej.

    „Wiele poświęcamy temu, co w życiu człowieka jest negatywne, co wymaga zmiany, terapii. Mało czasu poświęcamy temu, co stanowi o sile człowieka – dobrostanie, potencjale, pasjach, relacjach społecznych, zainteresowaniach. Wszystko to, co jest dobre i właściwie również wymaga troski i również wymaga rozwoju. Pamiętajmy, że pedagogika zajmuje się tym, co w człowieku pozytywne. Chciałabym mówić o wdzięczności, zakotwiczyć ją na tle relacji społecznych. … Pamiętajmy, że inni są dla nas bardzo ważni, dla innych ważni też jesteśmy …”

    Wdzięczność, trzeba o tym pamiętać, że uwaga, uwaga – niebo to inni. Jeżeli ewentualnie trafimy do nieba, czymkolwiek to niebo jest, to nie trafimy tam sami. I oczywiście trafimy tam dzięki innym. To trzeba wiedzieć, to trzeba czuć i o tym trzeba pamiętać.

    „Osoba jest bytem samoistnym ale ma naturę relacyjną. Niebo to inni i tyle … Przecież niebo to inni. Bycie z innymi i dla innych kieruje osobę ku jej pełni człowieczeństwa. Człowiek nie może osiągnąć swego osobistego dobra inaczej jak tylko poprzez dobro społeczne. Każde dobro jednostkowe pomnaża dobro społeczne”

    Wdzięczność. To uczucie. To reakcja na doznanie od kogoś <dobra>. Odnosi się do konkretnych osób i wydarzeń – wdzięczność personalna. Wykracza poza świat relacji ludzkich, odnosi się do Boga, kosmosu, natury – wdzięczność transpersonalna.

    „Jeśli mielibyśmy pomodlić się tylko raz w życiu, modlitwa powinna brzmieć: dziękuję”

    To słowa bardzo, bardzo dawnego Mistrza Eckharta (1260 -1328). Dziękujmy jeśli ktoś pomógł … Dziękujmy światu i temu, który pomógł. Jeśli chcemy komuś pomóc i pomagamy to oznacza wtedy, że walczymy o nasz dobrostan jednostkowy i społeczne poczucie dobrego życia. Ci, którzy pomagają rzadziej są samotni, rzadziej walczą z depresją i rzadziej są bezsenni, gniewni. Mają mniej problemów z dolegliwościami fizycznymi. Cóż, to sympatyczne bycie ciałem i duchem … Trzeba wiedzieć, trzeba pamiętać, że wdzięczność ma swoje … pułapki.

    „Wdzięczność nie jest krystalicznie czysta. Bywa przecież poczucie wstydu i nawet upokorzenie. Zdarza się lęk przed uzależnieniem od innych. Bywa zagrożenie samooceny. Dług do spłacenia czy nawet postrzeganie tego jako łapówka. Najważniejsze warunki wdzięczności to zauważenie dobra, dobrowolność działania darczyńcy i cenienie daru przez obdarowanego”

    Prof. Anna Murawska uwielbia wdzięczność i wszystkich do tego namawia. Tuż przed końcem wykładu przeczytała taką króciutką maksymę, która do wdzięczności przekonała chyba wszystkich.

    „Kiedy pijesz, pamiętaj o źródle”

    Po przerwie wykład rozpoczęła … studentka SHUS. Mgr inż. Elżbieta Sieniawska – Mazur z wielką przyjemnością została przedstawiona przez dr Ilonę Kość. Studentka to dyplomowana fitoterapeutka, uwielbia medycynę naturalną i od 10 lat zajmuje się zielarstwem. Jej wielkim hobby jest marynistyczne malarstwo i podróże. Pozostali studenci SHUS wiedzą, że potrafi „załatwić”, czyli zorganizować niemal wszystko. Dla znajomych ze studiów przygotowała wykład „Jak dbać o siebie i być zdrowym”.

    „Najważniejsza dla nas sprawa czyli zdrowie. Nietypowy wykład bo nie od strony medycznej ale fizycznej i psychicznej ponieważ nasze ciało to nie tylko fizyczność ale także duch. Wdzięczni ludzie są radośni, pogodni i sobie bardzo dobrze radzą z chorobą a właściwie nie prowokują, żeby ta choroba u nich zaistniała”

    Cóż, trzeba wiedzieć, że należy zabrać się za swoją psychikę i fizyczność. Nigdy nie narzekać jeśli zdrowie powiedzmy, że szwankuje. Właśnie my sami odpowiadamy za to, czy jesteśmy zdrowi czy chorzy.

    „W naszym wieku np. ważne jest to, żeby pomyśleć jakie hobby powinniśmy rozwijać. Kiedy jesteśmy seniorami, chciałam Państwu uzmysłowić, że mamy drugie życie, pół życia już przeżyliśmy do tego 60,65 roku życia a teraz zaczyna się właściwy okres rozwoju dla nas. Nie dla rodziny, społeczeństwa a dla siebie samego. Dla zdrowia oczywiście też. Musi nam się chcieć wstawać. Mamy czas dla siebie”

    Od czego zależy nasze zdrowie? To poważne pytanie i usłyszeliśmy bardzo szybką odpowiedź, że od diety, czyli stylu życia i prawidłowego odżywiania, snu, relaksu, aury, duszy.

    „Chciałabym, żeby państwo zaczęli słuchać swojego organizmu, bo on jest najlepszym naszym lekarzem i najlepszym doradcą. Teraz jest dużo za dużo leków, nie wolno z lekami przesadzać”

    E. Sieniawska – Mazur sama zadawała sobie pytania i czasami zaskakująco ale znakomicie na nie odpowiadała. Co należy jeść aby jedzenie było lekarstwem?

    „Unikanie pokarmu martwego po głębokiej przeróbce technicznej a zwłaszcza mięsa czerwonego”

    Jak dbać o siebie aby być zdrowym?

    „Samozaparcie i postanowienie, że chorobę wycofam jest możliwe, tylko trzeba chcieć. W 85% odpowiadamy sami za nasze zdrowie. Trzeba świadomie wiedzieć, co i jak jemy, pijemy i jak się ruszamy. Ruch też ważny

    Jak jeść pokarm aby być zdrowym?

    „Jeść wolno. Każdy kęs gryźć 32 razy. Nie popijać podczas jedzenia. Organizm nasz kontaktuje się z nami i daje symptomy głodu za pomocą smaków. … Trzeba codziennie organizmowi dostarczać pięć smaków: kwaśny, gorzki, słodki, ostry i słony … Musimy jeść wszystko aby odżywiać nasz organizm”

    Podsumowanie tej części wykładu – dieta to podstawa zdrowia. Dieta to prawidłowe odżywianie komórkowe i zdrowy tryb życia. Dla optymalnej, czyli najlepszej, najzdrowszej funkcji komórek trzeba dostarczać organizmowi odpowiednich składników odżywczych. Wschodnia medycyna naturalna w połączeniu z medycyną zachodnią wspaniale komponuje i buduje nasz organizm.

    „Nie trzeba być dietetykiem, nie trzeba być specjalistą od jedzenia żeby jeść to, co potrzeba. Stwórca dał nam kolory, kształty wszystkich narządów, które pokazują nam co mamy zjadać dla danego narządu”

    Prawie magia w myśleniu o jedzeniu. Przykłady. Seler, kapusta i rabarbar jest taki jak nasze kości i je się dla dobra kości. Awokado, bakłażan i gruszki chronią zdrowie i funkcjonowanie macicy i szyjki macicy. Liczą się też kolory jedzenia warzyw i owoców np. zielony jest na detoks a czerwony na serce. Istotne są pory roku. Majowa, wiosenna pokrzywa oczyszcza nasze krążenie i pomaga sercu. No tak, wiosna regeneruję nie tylko przyrodę ale też nas.

    Co jest najważniejsze przy spożywaniu pokarmu?

    „Jedzmy 3-4 posiłki dziennie i przede wszystkim jedzmy wszystkiego po trochu. Tak jak nam dyktują smaki i nie zapominajmy, że brak mikroelementów powoduje choroby. Żyjemy w świecie nadmiaru i często w nadmiarze jest za mało substancji odżywczych. Niech jedzenie będzie przyjemnością”

    Podczas wykładu wszyscy dowiedzieli się też, jak ważny jest sen. Najważniejsza, właściwie kluczowa, to pora 22-7 rano. Bardzo ważna dla zdrowia fizycznego jest też psychika czyli sfera duchowa. Stan fizyczny naszego organizmu zależy też od naszej kondycji psychicznej.

    I podsumowanie całości wykładu. Nie można w domu non stop siedzieć w kapciach. Seniorzy muszą wychodzić z domu, realizować swoje marzenia, powinni być czynni. Radość trzyma przy zdrowiu i … wydłuża życie. E. Sieniawska – Mazut zacytowała Alberta Einsteina.

    „Życie jest jak jazda na rowerze – aby utrzymać równowagę musisz cały czas być w ruchu”

    Na zakończenie powiedziała z uśmiechem.

    „To my sami piszemy program starzenia się, … który kieruje żywotnością naszego organizmu”

    Dr. I. Kość była pod takim wrażeniem tego wykładu, że zachęciła pozostałych studentów SHUS, żeby o swoich pasjach też opowiedzieli podczas wykładu. Pani Elżbieta to znakomity debiut wykładu studenckiego.

    K.S

  • Od bólu po bajkę

    Tym razem studenci SHUS posłuchali wykładów o problemach z bólem m.in. stawów oraz wielkiej mocy bajek. Autorką wykładu „Problematyka bólu stawów we współczesnej medycynie” była prof. dr hab. Anna Machoy – Mokrzyńska z Katedry Farmakologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Warto dodać, że prof. A. Machoy – Mokrzyńska prowadzi specjalistyczną praktykę lekarską w zakresie chorób reumatologicznych. Pani profesor już na początku wykładu okazała się gorącą sympatyczką spraw … humanistycznych.

     

    „Przejście płynie od humanistycznych do trochę bardziej medycznych zagadnień. Nie ukrywam, że humanizm również powinien zachować medycynę … Empatyczni doktorzy są bardzo potrzebni pacjentom ponieważ nie tylko wiedza medyczna ale jej właściwe przedstawienie i zachęcenie chorego  do współpracy rokuje lepszym powodzeniem leczenia, lepszym skutkiem leczenia”

    Podkreślona została jeszcze jedna sprawa. Otóż, choroby kości i choroby stawów dotyczą nie tylko pacjentów w wieku senioralnym. Każdy może mieć taki problem, taki ból, taką chorobę.

     

    Choroby kości i stawów różnią się przyczynami powstawania oraz rodzajem i natężeniem objawów. Ich cechy wspólne to bóle i obrzęk stawów, ograniczenie zakresu ruchu i postępujący charakter.

    „Tych stawów w naszym organizmie mamy bardzo, bardzo wiele. Każdy z nich może być przyczyną dolegliwości bólowych. … <Reumatyzmem> nazywamy wszystkie dolegliwości … , które nie są związane z urazem lub zakażeniem znanym drobnoustrojem, przebiegają z zaburzeniem funkcji a często również z uszkodzeniem struktury zajętych tkanek”

     

    Prof. A. Machoy – Mokrzyńska zdradziła, właściwie poinformowała o bardzo istotnej kwestii dla tej choroby.

     

    ” … choroby reumatyczne to ponad 300 jednostek chorobowych o różnej etiologii oraz o zróżnicowanym obrazie klinicznym. … Konieczne jest wczesne rozpoznanie choroby oraz rozpoczęcie leczenia. Uwaga, uwaga bóle stawów i mięśni oraz ich objawy ogólne, takie jak utrata masy ciała, osłabienie, obniżenie nastroju mogą występować w przebiegu wielu chorób, pierwotnie niezwiązanych z układem ruchu”

     

    Krótko mówiąc, najgorsze jest to, kiedy wczesny okres choroby zostaje przegapiony. Jeżeli stopień nasilenia bólu jest powolny to pacjent raczej nie wybierze się do reumatologa. To jest poważny błąd i jeżeli dba się o komfort życia, lepiej do tego nie dopuścić. Ważne jest też to, że istotne jest leczenie nie tylko farmakologiczne. Trzeba pamiętać o rehabilitacji ruchowej, zabiegach fizjoterapii i terapii manualnej.

     

    „Wraz ze zjawiskiem starzenia się społeczeństwa zwiększa się liczba cierpiących na schorzenia reumatologiczne. … Trzeba jednak pamiętać, że niektórzy są starzy w wieku 40 lat a niektórzy nie są starzy nigdy. Przy tych schorzeniach, jak przy wielu innych ważna jest codzienna aktywność ruchowa i oczywiście intelektualna”

     

    Specjalistka reumatologii, prof. A. Machoy – Mokrzyńska podkreśliła, że po 2 –  4 tygodniach utrzymującego się bólu i obrzęku należy zgłosić się do lekarza. Podobnie przy podwyższonych parametrach zapalnych i jeśli ból jest najsilniejszy w godzinach porannych. Diagnostyka chorób reumatycznych opiera się na „dobrze zebranym wywiadzie, badaniu układu ruchu i na wynikach podstawowych badań”.

    Podczas wykładu sporo słów dotyczyło samego bólu.

     

    „Odczuwanie bólu jest indywidualne i subiektywne. Niektórzy na ten sam bodziec reagują bardzo silnie i mówią, że jest to ból nie do wytrzymania. Inni mówią, że jest silny ale da się przetrwać. Leki od bólu są bardzo potrzebne”

     

    Od bólu są różne leki ale pomimo ciągłego postępu diagnostyki i terapii, ból nadal pozostaje najczęstszą dolegliwością zgłaszaną przez pacjentów. W bardzo wielu przypadkach to ból stawów i generalnie choroby reumatologiczne. Z bólem jest tak, że fizyczna niesprawność spowodowana właśnie bólem oraz ograniczenie ruchu stawów pogarsza jakość życia. Ból jest wszechobecnym objawem i „niech to, nie zdarza się nikomu”.

    Oto ostatnie zdanie wykładu. Zdanie, które żegna zaburzenia snu i apetytu, obniżenie nastroju, drażliwość i kłopoty fizyczne oraz psychiczne.

     

    „Żegnaj leku, żegnaj bólu, życzę żeby ból nie był towarzyszem życia”

     

    Kolejny wykład „Terapeutyczna moc bajek” właściwie opowiedziała pani mgr, która już niebawem będzie panią dr, czyli Anna Sołtys z Zakładu Psychologii Klinicznej i Psychoprofilaktyki w Instytucie Psychologii US.

     

    „Wydaje mi się, że to bardzo wdzięczny temat mówienie o bajkach. Mają one niezwykłą moc, właściwie ze względu na pomoc dzieciom. Zrozumienie różnego rodzaju problemów z jakimi dzieci się zmagają. Odpowiedzi na różne pytania, dzieci mają mnóstwo pytań a my jako dorośli nie zawsze wiemy, jak na te pytania odpowiedzieć. Temu też służą bajki. One mają nam pomóc w rozmowie z dziećmi. Ja bardzo lubię mówić o dzieciach … Ich świat jest troszeczkę inny niż nasz. Trochę o tym wiem, też dzięki swoim córeczką. Warto od dzieci uczyć się jak one ten świat postrzegają … Tylko dzieci potrafią się cieszyć każdym momentem dnia, każdą chwilą. Poprzez bajki to spojrzenie na świat dziecka i jego oczami. Tego moglibyśmy się uczyć od dzieci – jak na ten świat patrzeć … Ale również my jako dorośli jesteśmy dzieciom potrzebni do tego, żeby dzieciom wytłumaczyć różne zawiłości tego świata”

     

    To jest właśnie ogromna siła bajek. Silniejsza niż silna. Bajka to potęga i tyle. Bajki terapeutyczne warto czytać dzieciom ale warto też dla siebie czytać. Siebie czyli dorosłego. A dzieci? Mają szansę zrozumieć skąd pochodzą emocje. Jak w porę nad emocjami zapanować. To fantastyczny sposób na wspólne spędzenie czasu. To historie, które dają poczucie bezpieczeństwa. To wiele wspaniałych wskazówek dla dzieci i rodziców. To mądre opowieści, to nauka jak sobie radzić z emocjami, przecież emocje są różne i to nawet bardzo …

     

    „Zdrowsze są te dzieci, które potrafią swoje emocje wyrazić na zewnątrz. Niech sobie tupią nogą ile chcą. Te, które idą do pokoju i płaczą w poduszkę to im jest trudniej. Emocje mają w środku, wewnątrz. Każdy z dorosłych też inaczej przeżywa, jedni wykrzykują inni się zamykają w sobie, milczą, nic nie mówią. My nie wiemy jak pomóc tej osobie, ona nie chce pomocy”

     

    Interesujące jest to, że w bajkach czasami postaci nie są ani dobre, ani złe. Trudno to dzieciom zrozumieć. Tak jest w bajce filmowej „Czarownica” z Angeliną Jolie.

     

    „Dla małych dzieci jest to niepojęte. Pokazujemy złożony świat, nie jest taki oczywisty, nie jest biały albo czarny. Jest bardziej realny. To ciekawe bajki …”

     

      Czym jest „śmierć”? To jest trudne pytanie. Umieszczenie tego w bajce też jest problemem, niełatwym do rozwiązania. Do napisania. Dziecko przecież w bajce musi wszystko zrozumieć. Bajki jeśli chodzi o „śmierć” muszą być prawdziwe. Podobnie jest z chorobą Alzheimera. Po przeczytaniu, każde dziecko ma pytania, czasami całość bajki jest dla dziecka pytaniem. Są, muszą być odpowiedzi, najczęściej rodziców. Rodzi się też stwarzanie możliwości wyrażania emocji. Własnych emocji. Odpowiedzieć na trudne, ważne pytania, na które trzeba odpowiedzieć to szczera i spokojna rozmowa z dzieckiem. Bardzo szczera i bardzo spokojna. Emocje wygrają i będą bardzo ważne.

    Niemal na zakończenie wykładu mgr A. Sołtys przeczytała własną bajkę (drugi autor prof. Andrzej Potemkowski) „Moja babcia jest gwiazdą”. To bajka o chorobie Alzheimera u babci. Bajka trochę smutna, trochę wesoła. Pokazuje perspektywę choroby i to, z czym dziecko musi się zmierzyć. Jak sobie to wytłumaczyć. Jak zrozumieć gdy babcia umiera … Jak się z tym zgodzić i cudownie babcię wspominać.

     

    „Dzieci są bardzo dobrymi słuchaczami i warto z nimi rozmawiać. Te rozmowy są dobre dla dzieci i dla … dorosłych”

     

    Cóż, czytajmy bajki. Warto czytać…

  • Wirusy – porywacze i cudo fińskiej edukacji

    Sobotnie wykłady SHUS. Tym razem pierwszym wykładowcą był prof. dr hab. Miłosz Parczewski. To nauczyciel akademicki Pomorskiej Akademii Medycznej i kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych, Tropikalnych i Nabytych Niedoborów Immunologicznych. Wykładowcę przywitała prof. dr hab. Barbara Kromolicka (koordynatorka SHUS).

     

    „To prawdziwy cud, że pan profesor w ten weekend jest w Polsce. Nieustannie pan profesor ma wykłady na całym świecie. W końcu zaproszenie udało się. Bardzo się cieszę”

     

    Profesor M. Parczewski podziękował za zaproszenie. „Znane i nieznane patogeny – zagrożenia, ochrona, szczepienia” to tytuł wykładu. Wykładowca poinformował słuchaczy SHUS, że wykład jest szeroki i będzie mówił nie tylko o zakażeniu HIV ale też o szczepieniach, innych interesujących, nawet bardzo interesujących sprawach.

     

    „Oczywiście choroby zakaźne to taka część medycyny, która jest jej częścią największą … My się zajmujemy setkami tysięcy różnych patogenów, w większości dla nas niegroźnych albo groźnych, to bardzo różnie. Tak naprawdę medycyna zakaźna to taka olbrzymia gałąź medycyny, np. poprzez medycynę tropikalną i inne różne medycyny. Większości chorób umiemy pomóc i mamy leki. To super”

     

    Wykładowca, czyli znawca wirusów mówił o nich poetycko i tak, że nawet o negatywnych bohaterach wykładu słuchało się z zaciekawieniem – to rzadkość. Oto część wypowiedzi o wirusach.

     

    „Wirusy są porywaczami. One w tej maszynerii są piratami. Wchodzą w komórkę, w całą tą maszynerię i przestawiają komórkę na produkcję wirusów nowych, zakażają następne komórki. … Potem zmieniają się w nowego gospodarza i znowu ten cykl rozpoczyna się od nowa. … Wirus ma jedną przewagę nad nami. My jako ludzie ewoluujemy powoli, populacja ludzka zmienia się, zanim się zmieni musi upłynąć jedno pokolenie. Pokolenie to między dziesięć a trzydzieści lat, żeby dochodziło do jakiejś zmienności. A wirus w naszym ciele zmienia się kilkadziesiąt razy w ciągu dnia. Część leków anty wirusowych nie działa … dlatego, że wirus im ucieka. On jest dużo szybszy”

     

    Jednym słowem wirus pędzi, jest szybki, ucieknie różnym cząsteczką, ucieknie często lekom przeciwwirusowym pochodnym antybiotykom. Wirus „zwieje”, cały czas się zmienia, ciągle się adaptuje, zmienność daje możliwość przeżycia. Ucieka od mechanizmów obronnych. Na wirusa trzeba uważnie „polować”, żeby go „złapać”, żeby „nie zadomowił” się w naszym ciele. Prof. M. Parczewski zacytował „Alicję po drugiej stronie lustra” Lewisa Carrolla

     

    „Tutaj, aby utrzymać się w tym samym miejscu trzeba biec ile sił”

     

    Oczywiście studenci posłuchali też o HIV i o … małpach afrykańskich. Przez polowania dochodziło do zarażenia HIV. To jest przykład, że bieda może zagrozić całemu światu. Badania kilka razy wykazały, że wirus przeskoczył z małpy na człowieka. Po polowaniach dochodziło do dużych kontaktów z krwią małp.

     

    „Takie przeskoki międzygatunkowe są niebezpieczne. One zasiewają nowe wirusy, tych wirusów jest bardzo dużo i to może być wirus HIV. … Gdyby nie bieda w Afryce nie byłoby tego problemu. Wirusy, o których mówię korzystały z rozwoju transportu morskiego i lotniczego. … Wirusy nie tylko się adoptują ale korzystają z rozwoju cywilizacji. W ciągu trzech dni mogą być u nas. Tego sto lat temu nie było”

     

    Wirus HIV jest nieuleczalny. To ciekawy wirus, który „wkleja się” do naszego organizmu. Fachowo mówiąc to genom, który nie tylko porywa tą maszynerię komórkową. Jednak potrafimy z nim walczyć i to najczęściej ze skutecznością.

     

    „On się przepisuje na naszego kodu genetycznego i „wkleja się” do rozwoju różnych komórek. Umiemy tego wirusa bardzo dobrze kontrolować ale nie umiemy go „wyciąć” z tej komórki. Raz człowiek zakażony będzie zakażony do końca życia. … Zakażenie HIV jest całkowicie zaleczalne czyli większość pacjentów leczymy jedną tabletką raz dziennie. Teraz jest łatwiej leczyć HIV niż cukrzycę. Osoba zakażona HIV nie umrze i będzie żył normalnie. Osoby wcześniej wykryte nigdy nie zachorują na AIDS. AIDS to głęboki niedobór odporności. To choroba śmiertelna”

     

    W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych HIV prowadził do śmierci. W tej chwili nikt prawie nie umiera. Umierają tylko osoby niewykryte albo takie, które nie chcą się leczyć.  W Polsce jest mniej zakażeń HIV niż w Europie Zachodniej, jednak 30 – 50 % nie wie, że jest zakażona wirusem. Zakażonych to sporo osób po pięćdziesiątym roku życia – w przypadku HIV wiadomo, że nie wybiera wieku, nie ma wieku bezpiecznego.

     

    „Nie jesteśmy w stanie wyleczyć ale całkowicie zahamować działanie wirusa. Postępy medycyny są ogromne i ważne”

     

    Prof. M. Parczewski mówił jeszcze o eboli i boreliozie oraz o ważnym elemencie szczepionek, które ostatnio nie są w Polsce popularne. Krótko mówił też o sztucznych komórkach. Wykład zakończył cytatem, ponownie z „Alicji po drugiej stronie lustra” Lewisa Carrolla.

     

    „A gdybyś się chciał gdzieś indziej dostać, musisz biec przynajmniej dwa razy szybciej”

     

    Po przerwie przyszedł czas na wykład dr Ilony Kość, współorganizatora SHUS z Katedry Pedagogiki Społecznej US. Ponownie przywitała wszystkich oczywiście znakomita koleżanka czyli prof. Barbara Kromolicka.

     

    „Nic nie jest dla niej obce w Europie, w Unii Europejskiej a szczególnie w tym obszarze edukacyjnym. To jest jej pasja, dlatego że to jest umiejętność łączenia nauki z pasją, … , dzisiaj zaproponowała element fińskiej edukacji, … , fenomen fińskiej edukacji, który został odkryty, to oczywiście znakomity fenomen”

     

    Dr I. Kość zapowiedziała, że wykład to będzie wprawienie w noworoczny, lepszy nastrój. To będzie taki prezent i słuchanie tego, co trochę może zaskoczyć. Warto zapamięta, że Finlandia to nie tylko cudowni św. Mikołaj i Muminki. Tytuł wykładu „Fenomen fińskiej edukacji”.

     

    „Analiza i dociekanie tego fenomenu rozpoczęło się nie tak dawno, bo osiemnaście lat temu świat dowiedział się, że po pewnym badaniu międzynarodowym uczniowie tego mało znanego w Europie kraju, na dalekiej północy, oczywiście mowa o Finlandii, uzyskali najlepsze wyniki wśród wszystkich uczniów świata”

     

    Wykładowczyni, miłośniczka Finlandii podkreśliła, że trzeba wnikać w siłę duchową narodów, w tym przypadku narodu i nie da się postrzegać edukacji w oderwaniu od życia społecznego. Co zdecydowało o fenomenie fińskiej edukacji? Na to proste pytanie nie można odpowiedzieć wprost, pokazując szkołę. Powtórzę – trzeba wniknąć w siłę duchową narodu. Finowie zbudowali idealny model państwa opiekuńczego, który zapewnia spokój życia i uwaga, uwaga – kochają być perfekcjonistami. Są małomówni, ubierają się w specyficzny sposób, uwielbiają kupować i czytać książki, bibliobusy dojadą wszędzie, gdzie trzeba. To nie wszystko.

     

    „Finów uważa się za najmniej skorumpowany naród na świecie. … Procentowo najwięcej kobiet zasiada w parlamencie. Finowie są solidni, godni zaufania, cechuje ich też niezwykle wyrafinowane poczucie humoru … Chcą płacić podatek na wysokim 45% poziomie wysokości”

    Mnóstwo kolejnych pozytywnych opinii wyraziła i opisała dr I. Kość: cudowne fińskie sauny, dostęp do internetu jako prawo człowieka, prostota, minimalizm, wygoda, uczciwe płacenie mandatu, itd … Wiele jest cudownych, fińskich spraw. Prawdziwych faktów, nie bajek.

     

    Reforma edukacji. Finowie marzyli, żeby też w edukacji zaproponować „coś” co zdziwi wszystkich. Tzw. „przedmiot pożądania” bez którego nikt na świecie nie mógłby się obyć. Udało się z Nokią, udało się z edukacją. Świat obserwuje fińską edukację.

     

    „Reforma edukacji trwała trzydzieści lat. Finowie do znudzenia powtarzają, że reforma edukacji nie polega na reformowaniu struktur. Struktura jest jak opakowanie do najlepszej bombonierki z czekoladek. Może być piękne opakowanie ale nas interesuje to co jest w środku. … Ciągle zastanawiają się jak zmienić wnętrze, jak sprawić by te czekoladki w postaci propozycji edukacyjnych były jak najlepsze”

     

    O fińskiej edukacji można mówić i pisać godzinami … To uśmiechnięte dzieci, czasami klasa to osoby w różnym wieku, to małe szkoły, poza szkołą to edukacja, kiedy się chce i kiedy można. Edukacja jest nastawiona na sukces każdego ucznia …

     

    „To wspieranie twórcze, samodzielne działanie, wspólne poszukiwanie pasji, zachęcanie do pogłębiania zainteresowań, nie klasyfikuje się uczniów pod względem poziomu, wiedzy i umiejętności, do szesnastego roku życia nie ma egzaminów, brak rankingu szkół”

     

    Sukces w szkole to poczucie satysfakcji i spełnienia wszystkiego, marzeń też.  Jest wiele różnic między Finlandią a resztą Europy.

     

    „Nie uczymy się dla sprawdzianów ale dla siebie. Trzeba nauczyć młodych ludzi uczenia się !!! Nauka nigdy się nie kończy, więc trzeba nauczyć młodych ludzi samodzielności, krytycznego myślenia, kreatywności, swojego tempa nauki i … nie trzeba uczyć się nazwy np. wszystkich rzek”

     

    W Finlandii nie ograniczono wiekowego dostępu do uczenia się. Profesjonalne placówki działają od pierwszego do szóstego roku życia. Wszyscy pamiętają, że z nauki trzeba czerpać przyjemność i trzeba znaleźć, mieć swoją pasję ! Teraz kilka słów o fińskiej zasadzie równości.

     

    „Nie ma podziału na zdolnych i słabych. Wszyscy bez względu na umiejętności uczą się. Nauczyciel w pierwszych latach ma do pomocy asystenta. Wszystkie szkoły oferują równie wysoką jakość kształcenia i być może dlatego różnice między poziomem najsilniejszych oraz najsłabszych uczniów są najmniejsze na świecie”

    Trzeba dodać, że w Finlandii funkcjonuje bardzo dobrze rozwinięty system pozaszkolnego kształcenia. Jest mnóstwo kursów dla dorosłych. Udział w nich bierze 1,4 mln Finów a cały kraj to 5,5 mln osób. Uniwersytety Ludowe to bardzo ważna oferta dla seniorów, którzy są ogromnymi fanami UL.

     

    Niemal wszystkie szkoły w Finlandii są bezpłatne. Model socjalny jest fantastycznie rozwinięty. Uczniom w szkołach nie brakuje właściwie niczego. Jest mnóstwo innych ciekawostek … , które mogą zaskoczyć cały świat pedagogiczny.

     

    „Do nauczyciela i dyrektora mówi się po imieniu. Autorytet buduje się nie za pomocą tworzenia dystansu a partnerstwa. Nie ma mowy o jakimkolwiek braku dyscypliny i to jest oczywiście zrozumiałe. Każda przerwa to co najmniej 15 minut i wszyscy obowiązkowo wychodzą na świeże powietrze. W szkołach nie ma szatni. Po szkole chodzi się bez butów, tylko w samych skarpetkach !!! Nie stawia się ocen, tylko opisuje się ucznia. Zniesiono naukę kaligrafii. Nie ma drugoroczności. Ustanowiono zakaz udzielania korepetycji. Praca domowa to rzadkość a zawód nauczyciela to ogromny prestiż”

     

    W Finlandii szkoły nikt się nie boi. Każdy za nią tęskni i raczej trudno się temu dziwić. Nauka to … nauka dla siebie. Dr I. Kość podkreślała, że zdobywanie wiadomości to konieczny i uwaga, uwaga: fascynujący proces. Szkoła to przyjemność nad przyjemnościami. Cóż, chyba św. Mikołaja oraz szkoły i edukacji można Finom zazdrościć.

     

    K.S.

  • ” … Panu Bogu będzie miło”. Wigilia SHUS

    Ostatnie zajęcia, momenty i chwile przed Bożym Narodzeniem są zawsze tak wzruszające, że niektórzy nie mogą powstrzymać się od drobnej łezki albo nawet ogromnej łzy. Tak było tym razem na sobotnim zjeździe SHUS. Wszyscy już czekali na święta a zobaczyć się przedświątecznie z przyjaciółmi i znajomymi ogromnie chcieli. Tuż, tuż przed rodzinno – choinkową radością chcieli i przyszli.
    Oczywiście wszystkich przywitała prof. dr hab. Barbara Kromolicka.

    „Dziękuję, że przyszliście w ten wyjątkowy dzień, a jest wyjątkowy. W drugiej części będziemy analizowali to, co zrobiliśmy w tym mijającym roku. Będziemy podsumowywali projekt Aktywizacji Społecznej Osób Starszych – ASOS. Przypomnę, co udało nam się zrobić a dopełnieniem drugiej części będzie praktyka. Wystąpi chór „Srebrne głosy”, będzie teatr i będzie też pasjonująca grupa języka angielskiego, która śpiewając uczy się angielskiego. Panie znakomicie mówią po angielsku bo śpiewają … Jednak rozpocznijmy od wykładu. Zapraszam prof. dr hab. Bogdana Matławskiego, który naukowo i nie tylko zainteresowany jest etnologią czyli kulturą ludową, tytuł wykładu <Co nam zostało z tradycji bożonarodzeniowej na Pomorzu Zachodnim>. Zagra i zaśpiewa zespół Lipka, który działa w Gminnym Ośrodku Kultury w Kobylance. Ten zespół nagród ma mnóstwo ale podkreśla, że liczy się dla niego tylko śpiewanie”

    O pozostałościach tradycji Bożego Narodzenia na Pomorzu Zachodnim prof. Bogdan Matławski stwierdził krótko, że niewiele nam pozostało, prawie wszystko przeminęło i wszystko się zmienia. Dlaczego? Inne czasy i tyle. Zostało szczęście międzyludzkie i to najważniejsze, najbardziej potrzebne i najbardziej świąteczne.

    „Mówimy o obrzędowości, która w tych świętach bożonarodzeniowych osadzona jest w tradycjach rodzinnych. Państwo to znają bardzo dobrze. W każdej rodzinie obrzędowość wygląda troszkę inaczej i na szczęście, że tak jest, nie ma jednak monotonii i zawsze trochę pamiętamy co było w domu rodzinnym. Czasami na te święta mówi się przecież Gody, Godne Święta i to cudownie, że niektórzy tak mówią”

    Święta Bożego Narodzenia na Pomorzu Zachodnim mają swoje źródła w wielu regionach Polski. Wykształciły się we wsiach i tam pozostają najdłużej bez zmian. Tam było bożonarodzeniowo, świątecznie kiedyś i trochę jest teraz. Religijności ludowe ciągle można tam spotkać.

    „W Boże Narodzenie zawierano wiele małżeństw i to zostało do dzisiaj. W te święta zawierano i zawiera się najwięcej małżeństw, ciągle i to ważne nie zapominamy o opłatku, życzymy zdrowia, szczęścia i lepszego jutra, czasami wspólnie śpiewamy kolędy, zdarzają się też wigilijne wróżby w magiczną noc. Oczywiście modyfikacja tradycji nastąpiła ale na Pomorzu Zachodnim nie brakuje tradycji. Jestem z tego dumny”

    Obecnie wiele zwyczajów pozostało ale jak mówi prof. Bogdan Matławski znamy zwyczaj a czasem nie znamy kontekstu, tego zwyczaju. Coś się robi ale nie wiemy dlaczego. To czasami zaskakujące bo przecież nic w życiu nie bierze się znikąd. Czyli tradycyjnie powtarzamy ale nie za bardzo wiemy o co chodzi.

    „Tak jest przecież z choinką. Tak naprawdę po co ona tego nie wie prawie nikt. Dodam, że w górach niektórzy choinkę przyczepiają do sufitu. Nie wiemy po co tyle dokładnie takich, nie innych ciast. Nie wiemy po co tyle porządków, nie wiemy dlaczego niektórzy wierzą, że jaka wigilia taki cały rok. W mnóstwo znaczeń religijnych wierzymy ale dlaczego takie są, to tajemnica. Dlaczego mówią zwierzęta? To też ogromne zaskoczenie. Prawie wszyscy chcą posłuchać. Dlaczego potrzebnych jest w wigilię dwanaście potraw? Też trudne pytanie. Pytanie niemożliwe do odpowiedzi. Podobnie jak to, że najlepiej siedzieć w domu i biesiadować. Faktem jest, że niektórzy wybierają się na spacery. Niektórzy kolędują i warto dodać, że ten zwyczaj coraz mocniej powraca. To dobrze. Kolędujmy

    Pojawiły się stosunkowo nowe zwyczaje jak np. żywe szopki, ogromna radość dla dzieci. Ale chyba najważniejsze jest to, że Boże Narodzenie to było, jest i będzie rodzinną miłością. Zapomnieniem o problemach i że są prezenty. 99,9 % prezenty uwielbia a przecież prezenty to też tradycja.

    Zagrał i zaśpiewał zespół Lipka z Kobylanki. Szef zespołu Zygmunt Kęszka przywitał SHUS.

    „Śpiewamy bo to kochamy. Proszę kolędy i pastorałki śpiewać z nami. Nam będzie troszeczkę lżej a Panu Bogu będzie miło”

    Śpiewali prawie wszyscy, niektórzy nawet troszeczkę zatańczyli. Były ogromne brawa, był nawet bis. Widzowie nie chcieli, żeby zespół Lipka zszedł ze sceny. Zespół schodził niechętnie.

    W drugiej części jak zapowiadała prof. Barbara Kromolicka było podsumowanie roku i występy SHUS.
    Nawet rzadko uśmiechający się niektórzy studenci uśmiechali się świątecznie, czyli od serce, z dobrą nadzieją na przyszłość. SHUS podczas wigilijnego spotkanie był bardzo … wigilijny.

  • Niewrażliwy ??? mózg i dżuma samotności

    Tym razem wykłady SHUS odbyły się w trakcie VIII Zachodniopomorskiego Forum Uniwersytetów Trzeciego Wieku. Pierwszym wykładowcą był gwiazdor w medycznym fachu i „miłośnik mózgu” czyli prof. dr hab. med. Ireneusz Kojder. Z ogromnym szacunkiem i przyjemnością przywitała go prof. dr hab. Barbara Kromolicka (koordynatorka SHUS).

    „Pan profesor jest neurochirurgiem. To rodowity Szczecinianin. Po ukończeniu Wydziału Lekarskiego PUM został chirurgiem mózgu. Studiował w Szczecinie i Warszawie ale także we Francji, Szwecji, na Węgrzech i w Holandii. Od kilku lat pracuje nad neurokognitywistyką stosowaną, prowadząc kształcenie w tym zakresie w ramach programów unijnych oraz obserwuje własne w oparciu o badania poznawcze mózgu uszkodzonego onkologicznie. … To autor ponad 100 publikacji naukowych poświęconych medycynie. Mam ogromną przyjemność zaprosić pana profesora do wygłoszenia wykładu <Mózg człowieka – człowiek mózgu>”.

    Pierwsze słowa prof. Ireneusza Kojdera już troszeczkę mogły zaskoczyć. Słuchacze dowiedzieli się, że mówić o mózgu to właściwie mówić o wszystkim. O czymkolwiek byśmy nie mówili, to mówimy o jakiejś relacji tego czegoś z naszym mózgiem.

    „Brzmi strasznie ale faktycznie tak jest. Człowiek w dużym stopniu to jest utożsamienie z jego mózgiem i to, że on istnieje w oglądzie innego człowieka to jest fakt i wynika z faktu, że istnieją w innym mózgu też. Dlaczego jest takie ogromne zainteresowanie mózgiem? Estetyka, dominacja, zarządzanie, ekonomia, samopoznanie. Przecież z jednej strony to tak elegancko mówić o mózgu. To jest pewien rodzaj narządu wewnętrznego ale zupełnie innym niż inne. O mózgu się inaczej czuje i myśli niż np. o wątrobie, nawet o sercu”

    Mózg sam z sobie jest … niewrażliwy na ukłucie, cięcie, dotykanie. Mózg nie czuje, choć to niesamowite i to jedna z opinii wcale nie sciene-fiction. Mózg nigdy nie poskarży się, że go boli. Nie to, że jest twardzielem, po prostu nie zna pojęcia ból.

    „Wydajemy polecenia wykonania takich czy innych ruchów, bowiem docieramy do tego punktu, o którym nie do końca wszystko wiemy i to co wiemy, że wiemy jakie było jeszcze niedawno … To minęło. Mózg ma taką fenomenalną zdolność nie zero – jedynkową ale modyfikacji i czynności. Jednak nawet modyfikacje, czynności i anatomiczno – czynnościowych struktur w sensie ich przenoszenia a więc, gdy operujemy tam, gdzie według nas jest bezpiecznie … czasem okazuje się, że bezpiecznie nie jest i do końca i w ogóle. W związku z tym budząc tego chorego, nawet 100 procentowa pewność, że gdy wycinamy mu tę czy inną część mózgu, zapytawszy wcześniej, jak się czuje, bądź o to, by wykonał taką czy inną czynność, okazuje się, że tam gdzie powinna być reprezentacja dla ręki, dotykając nie stwierdzamy u niego ubytku. To jest warunek, dowód, który jest rzetelny. Stąd w tej chirurgii wybudzeniowej utwierdza się to, że mózgu samego w sobie nie boli”

    To jest jeden z wielu fenomenów mózgu. Filozoficznie też. Mózg nie ma predyspozycji do tego, nie ma przygotowania do tego, uwaga, uwaga, żeby czuć. To jest tak, że np. okiem nie słyszymy, uchem nie widzimy a mózgiem nie odbieramy żadnych impulsów zewnętrznych.

    Kolejny fenomen. W swojej świadomości nie widzimy obrazu odwróconego. Dlaczego? Przecież tak własnie powinniśmy.

    „Impuls wzrokowy. Pobudzenie przez mózg też odpowiada na pytania: gdzie widzę, co widzę…Państwo, innymi słowy nie widzą tego co jest, tylko widzą państwo to co umysł pokazuje. To wrażenia mózgu. Tutaj jest około 100 osób, czyli widzimy sto światów, każdy jest inny. To jest efekt perceptu. Ukształtowane przez umysł. To widzimy”

    Z fenomenem mózgu ciąg dalszy. Najważniejszy zmysł to zmysł czucia czasu. Towarzyszy dokładnie nam i wszystkim innym. Jest czas zewnętrzny i wewnętrzny, zmysłowy i fizyczny, psychologiczny porządek czasowy i fizyczny porządek czasowy. Czas to współpracownik mózgu, od istoty czasu zależy kontynuacja istnienia.

    „Czas jest protozmysłem. Harmonia i sekwencja wydarzeń dotyczy wszystkich naszych czynności. Zarówno intelektualnych, emocjonalnych, hormonalnych, oczywiście z tą czynnością podstawową – motoryką. Móżdżek (część mózgu) jest przyczyną tego, że my potrafimy odróżnić jedno wydarzenie od drugiego. … Do kogoś, do czegoś nie mamy jednocześnie i miłości i nienawiści. Tak mają ci z rozpadem osobowości, schizofrenicy”

    Mózg to również płynność sekwencji życia. Dodam, że dusza oznacza monadę, która posiada nie tylko percepcję ale też pamięć.

    „Spotykając się z drugim człowiekiem, mamy spotkanie dwóch, jakby tu nie patrzeć, sfer transcendentu. Mamy fenomen człowieka jaką jest monada ludzka, niepoznawalna przez nikogo łącznie z nim samym oraz to co ta monada emituje na zewnątrz. Czyli jego wygląd, zapach, zachowanie – w ramach percepowania przez tą drugą osobę. I vice versa. W związku z tym spotkanie to wymiana dwóch transcendentów”

    I jeszcze jeden fenomen. Mózg nigdy nie będzie w całości poznany i zrozumiały przez człowieka. Mózg siłą rzeczy jest … tajemnicą nad tajemnicami.

    Drugi wykład „Pułapka samotności” poprowadziła dr Edyta Kopaczewska z Uniwersyteckiego Centrum Edukacji US, którą przywitała i zapowiedziała prof. Barbara Kromolicka: „… można w tak wielkim gronie mieć poczucie osamotnienia. To są ciekawe tematy, ale nie wiem, jaki będzie wymiar wykładu, … , mam nadzieję, że trochę jest optymizmu w tej samotności. Samotność czasami jest twórcza, może być twórcza”.

    Samotność jest najczęściej co najmniej smutna, zgryźliwa, męczy, wręcz niszczy człowieka i rzadko się zdarza, żeby ktoś tęsknił za samotnością. Nie cierpi samotności. Nie chce codziennie samotności mówić dzień dobry, samotność wygania, chociaż nie jest to takie proste. Niektórzy seniorzy doskonale o tym wiedzą. Myślą – wszystko, tylko nie samotność. Wygonić samotność to czasami zadanie prawie dla … inteligentnych „komandosów”.

    Dr Edyta Kopaczewska mówiła o samotności jak znawczyni, która do tej kwestii znakomicie przygotowała się.

    „Samotność czy osamotnienie to takie zjawiska, które dotykają coraz większe grupy osób i wcale nieprawda, że dotykają tylko ludzi w podeszłym wieku. Rzeczywistość pokazuje, że problem dotyczy ludzi w różnym wieku, z różnych środowisk, bowiem samotność nie zna granic, miejsca zamieszkania, czy stanu rodzinnego. Samotność bywa destrukcyjna i niebezpieczna. Potrafi doprowadzić do śmierci człowieka. Człowiekowi, który odczuwa samotność podnosi się hormon stresu, a ten podstępnie niszczy organizm człowieka. Mamy do czynienia z dżumom samotności”

    Wniosek jest prosty. Trzeba się z tym problemem zmierzyć, trzeba samotność i osamotnienie, czyli społeczną izolację „wygonić”. Samotność osób starszych wzrasta. Seniorzy wycofują się z ról społecznych, mają trudności z nawiązywaniem relacji, często rozluźniają się więzi rodzinne i sąsiedzkie. Seniorzy w samotności nie mają przygotowania do kolejnego etapu życia. Skutków samotności jest sporo, nawet mnóstwo:

    „Ze względu na wysoki poziom kortyzolu, ludzie są bardziej podatni na choroby. Mają depresją i duże trudności w rozwiązywaniu problemów. Zwiększa się ryzyko choroby Alzheimera, udaru mózgu, zawału serca i u pacjentek raka piersi. Zwiększa się też ryzyko przedwczesnej śmierci. Pojawiają się problemy z poczuciem własnej wartości, wyrażaniem uczyć, komunikacji społecznej. Osoby odizolowane mogą tworzyć relacje paraspołeczne z domowymi zwierzętami oraz telewizją”

    Ważnych elementów rozwiązań anty – samotności jest kilka: zdrowie, samoakceptacja, posiadanie celu w życiu, pozytywne relacje z innymi ludźmi. To oczywiste, że człowiek potrzebuje czułej obecności innych. Potrzebuje bliskości i miłości. Chce uczuciami obdarzać innych.

    „Relacje nasycone pozytywnymi emocjami aktywizują, dają poczucie bezpieczeństwa i pozwalają czuć się potrzebnym, użytecznym poprzez wzajemną wymianę pomocy i usług. Likwidują lęk, nostalgię, frustrację i zmęczenie codziennością. Kontakt z drugim człowiekiem daje szansę na zmianę nastawienia do życia. To wszystko jednak kosztuje, wymaga czasu, energii, oddania się, dzielenia się wspólnym doświadczeniem”

    Dobre relacje rodzinne i przyjacielskie to … szczęście. Dobra energia życiowa, to z takimi osobami można i trzeba się przyjaźnić. Trzeba z nimi świętować, cieszyć się ich radościami i płakać z nimi w smutku. Czasami nawet w rozpaczy. Trzeba być aktywnym. Można być wolontariuszem i pomagać potrzebującym. Pomaganie to znakomity sposób na samotność.

    „Niemal każda taka aktywność przyczynia się do zachowania młodości mózgu”

    Nikt nie jest samotną wyspą. Dr E. Kopaczewska znalazła wiersz na forum dla osób samotnych. Na zakończenie krótki fragment:

    „… i nigdy nie czuli, że stoimy samotni na jakiejś stacyjce …
    bo zawsze znajdzie się ktoś, kto z nami poczeka …”

  • (Nie) Święty Mikołaj codzienności

    Wywiad ze Stanisławem Dębskim – studentem SHUS.

    Kilka słów o Stasiu, czyli panu Kitce bo taka jest jego ksywa. Ma 68 lat i jest duszą młody, ciekawski oraz ma pozytywny nałóg. Jest studentem SHUS i wolontariuszem w Domu Kombatanta przy ul. Kruczej. Chociaż ma w Szczecinie dwóch braci, nie potrafi z nimi porozumieć się w niby banalnym sensie życia i mieszka w schronisku dla bezdomnych na ul. Tczewskiej. Kiedyś nie potrafił też na dłużej miłośnie dogadać się z kobietami i dlatego jest w tej sprawie samotnikiem. Przy okazji zapewnia, że kiedyś był draniem większym od największego. To minęło. Zapewnia też, że wie dlaczego przeżył i zmienił się po fatalnym wypadku w 1980 roku. Lekarze po wypadnięciu z trzeciego pietra zapowiadali śmierć albo straszne kalectwo. Był blisko śmierci ale jest zdrowy i to też medycznie zaskakujące – pełny sił. Teraz dla niego najważniejsze jest umieć porozumieć się z drugim człowiekiem duszą i sercem. Porozumieć się z niby obcym, starym, smutnym, chorym i nieszczęśliwym człowiekiem. To potrafi wspaniale. Wspanialej chyba nie da się. Dom Kombatanta to na razie jego najważniejszy dom w jego życiu. Nie zgadza się z tym, że jest dziwny. Ci którzy tak mówią jego zdaniem są negatywnymi dziwolągami. Stasiu działa też w Stowarzyszeniu Stwardnienia Rozsianego i Kościele Ulicy. Ciągle się uśmiecha, wszystkim potrafi dać energię i rozmawiać godzinami. Coś o tym wiem, bo z nim raz porozmawiałem.

    Masz takie wrażenie, że ludzie których odwiedzasz, którym pomagasz, z którymi rozmawiasz mogą na Ciebie liczyć?

    Czasami starość to piekiełko. Czasami starość to kara. Piekiełka są w różnych miejscach. Tak nie powinno, nie może być. Spotykanie się z tymi ludźmi to nie jest jakaś moja praca, moje hobby, ratowanie kogoś, czy robienie tego za karę, służba to też nie jest. To jest w jakimś sensie moje wewnętrzne powołanie. To coś wzięło mi się chyba z dzieciństwa ale później to odkryłem. To świadomość, że jestem potrzebny, jestem jedynym, z którym mogą porozmawiać. Mi bardzo zależy, żeby być potrzebnym. Mogę przecież to rzucić i chodzić np. na ryby. Jest coś takiego, że wiele osób chodzących po górach, nawet nie wie dlaczego chodzi. Ich normalnie tam ciągnie. Marynarzy ciągnie do pływania. Mnie ciągnie do Domu Kombatanta i do tych ludzi. I tyle. Lepiej tego nie wyjaśnię. To może być tajemnica dla wszystkich i trochę dla mnie. Wiem jednak, że to istota mojego życia. Uwielbiam ją. Rozmawiam i pomagam różnym ludziom. Normalnym, trochę niepoczytalnym, chorym na Alzheimera.

    Zatraciłeś się w pomaganiu ludziom?

    Tam jeżdżę i to jest uzależnienie. Ja to muszę. Moje nogi same tam lecą. Nigdy w Domu Kombatanta nie mówię, że mi się śpieszy. Element czasu należy odsunąć, on tam nie istnieje. Trzeba to zrozumieć – nie istnieje. Jak ktoś zawyje ze wspomnień to trzeba przy nim być. Trzeba być przy tych, którzy zawyli z powodu własnego frajerstwa życiowego, z tego że mieli za dobre serce. Trzeba ich przytulić. Pocieszyć jeśli się da. Porozmawiać. Muszę mieć serce jak stodoła. Tu nie ma dla mnie ratunku, muszę je mieć. Jeszcze jedno, chociaż nie lubię o tym często mówić. Byłem wielkim kawałem drania. Teraz nie jestem i muszę przy nich być. Moja dusza i serce też musi, też chce. Chcę posłuchać tego smutnego bluesa i powalczyć z nim. Próbuję walczyć. Będę walczył. Już dziewięć miesięcy na ul. Kruczej walczę.

    A marzysz o czymś? Odnoszę wrażenie, rozmawiając z Tobą, że niemal wszystko czego pragniesz, to masz. Co chciałbyś w życiu osiągnąć?

    Może to jakaś patologia w mojej psychice ale w to niezbyt wierzę. Nie wierzę, może niezbyt wierzę, że mi się polepszy sytuacja mieszkaniowa. Raczej nie wygram totolotka i nie obrobię banku. Nie wierzę, że się z kimś zwiąże albo rodzina odwróci się do mnie przodem. To mniej prawdopodobne niż moja skromna trójka w totolotku. Ale tak naprawdę, nie biorę tego wszystkiego pod uwagę i nawet trochę mnie to przeraża. Kto wie, czy to nie jest mój mechanizm obronny – zapomnieć o sobie. Jestem pracoholikiem, który przez tzw. pracę zapomina o swojej sytuacji, o bliskich. Trochę to przerażające, że osoby z Kruczej to jest coś w rodzaju rodziny a nie obce osoby z ośrodka. Ale mi to pasuje. Ci ludzie mają już do mnie zaufanie. Obserwują mnie ale mi wierzą. Mają do mnie zaufanie. Niektórzy dzwonią i na mnie się skarżą ale po chwili o  tym zapominają dalej chcą ze mną być. Jak to powiedzieć? Jestem zdrowy z urojenia. Chwyciłem się za mordę i z urojenia stałem się zdrowy. Pomagam ludziom. Po prostu dla siebie i dla nich ozdrowiałem, bo tego chciałem. O tym marzyłem.

    Jesteś studentem SHUS. Co sądzisz o SHUS?

    To jest taka społeczność gdzie ludzie czują się cudownie. Jestem prawie na każdych sobotnich zajęciach. Rzadko zdarza mi się opuścić zajęcia. Są kółka zainteresowań. Większość przychodzi, żeby tam być i żeby posłuchać, porozmawiać, czegoś się dowiedzieć. Chcą też coś przekazać od siebie. To jest aktywizacja ludzi, żeby w życiu nie były tylko kapcie, telewizor i pilot. Ludzie nie chcą mieć ciągłej i nudnej opinii, że „i tak będzie padać”. Są przyjaźnie, międzyludzkie dobre więzi. W różnych kółeczkach tak jest. Chcą gdzieś potańczyć, łączą się ze sobą. Mają do siebie telefony. Plotkują razem. Wychodzą z domu nie dlatego, że muszą. Wychodzą bo chcą. Tęsknią za tym wychodzeniem. Interesuję się wieloma sprawami. Hatha joga, astrologia, religioznawstwo i generalnie psychotronika. Interesuję się kierunkiem i sensem życia. Czytam często w empiku. To co jest na wykładach SHUS też zawsze mnie interesuje. Ktoś nie chce się nudzić i samotnie filozofować to polecam SHUS. Wystarczy raz przyjść i tyle. To piękne chwile.

    Co mam życzyć Tobie?

    To proste. Żeby nie wracała mi niechęć do samego siebie, wręcz wściekłość na siebie i niechęć do świata. Żebym rozmawiał z ludźmi, z którymi chcę rozmawiać, chcę im pomóc i rozumiał ich. Powolutku wychodził z jakąś sugestią, która się przyda. Żebym im pomagał. Nie jestem Świętym Mikołajem ale chcę być (nie)świętym Mikołajem codzienności. Taki Mikołaj przydaje się niektórym niesamowicie. Nikt nie jest bardziej potrzebny. I żadnego bogactwa, pieniędzy mi nie życz. Zapewniam. Jestem bogaty. Ja już wiem jak.

    A co życzysz świątecznie ludziom z SHUS?

    Niech nie wychodzą z bardzo pozytywnego nałogu. Starajcie się o SHUS opowiedzieć bliskim, znanym i obcym, lubianym i nielubianym ludziom. Każdemu się SHUS przyda.

    K.S

  • 100 lat niepodległości, czyli piękno-muzyczne uczczenie rocznicy

    Okazja była wyjątkowa. Pełna wzruszeń, radości i łez szczęścia. STULECIE NIEPODLEGŁOŚCI w POLSCE. Tym razem studenci SHUS ze wzruszeniem słuchali różnego rodzaju muzyki oraz oczywiście wspólnie śpiewali, śpiewali i … śpiewali. W auli Uniwersytetu Szczecińskiego śpiewali wspólnie z niemal każdym zaproszonym gościem. Niektórzy grali utwory klasyczne, np. J. S. Bacha, wtedy śpiewania oczywiście nie było tylko każdy zamieniał się w słuch, zamieniał się w … ciszę.

    Zaproszonych muzyków i studentów SHUS przywitała dr Ilona Kość.

     
    „Nasze stulecie świętowania stulecia niepodległości. Zapraszam do świętowania aktywnego tzn. śpiewającego tego jubileuszu. Nie dziwię się, że obchody tego święta nie mogą trwać tylko dzień lub dwa. Niech ta chwila naszej radości trwa długo i jeszcze dłużej … SHUS oczywiście włącza się w artystyczną część obchodów. Mają one w moim głębokim przekonaniu pielęgnować naszą tradycję i nie pozwolą zapomnieć o tej przeszłości. Wszystko to pozwoli na optymistyczne spojrzenie na te lata, które są przed nami”
     

    Koncert był częścią projektu „Szczecin miasto talentów w niepodległej Polsce” a szczegółowe informacje o każdym z wykonawców zdradzała pani prof. Iwona Wiśniewska-Salamon.Zdradzała czasami prawie tajemnice …

     

    Przed studentami SHUS wystąpili:

     

    Duet akordeonowy – „Cinamo Duo„, czyli Wiktoria Wasiak i Kamil Borsuk. To uczniowie Zespołu Szkół Muzycznych im. F. Nowowiejskiego w Szczecinie. Wykonali m.in. „Zimę” Antonio Vivaldiego z „Czterech pór roku”.

     

    Chór Żeński UTW „Kanon” ze Szczecina, wśród nich szefową jest Neli Urand. Chór jest laureatem wielu wojewódzkich przesłuchań. W auli US wykonali m.in. hołd, czyli pieśń hymniczną śpiewaną zawsze na stojąco „Marsz,marsz Polonia”.

     

    Mieszko Zabłocki uczeń Zespołu Szkół Muzycznych im. F. Nowowiejskiego w Szczecinie. Mieszko na skrzypcach wykonał fugę g-moll J.S.Bacha.

     

    Orkiestra Wojskowa ze Szczecina, którą dyrygował kapitan i kapelmistrz Jarosław Michałko zagrała, Chór Kameralny Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego zaśpiewał. Ten chór to oczywiście również pani prof. Iwona Wiśniewska – Salamon. Orkiestra zdobyła wcześniej mnóstwo nagród, międzynarodowych i polskich a chór zaśpiewał na całym świecie. Warto dodać, że z chórem uczelnianym występują też dzieci. W auli można było posłuchać i wspólnie zaśpiewać m.in. „Płynie Wisła, płynie”; „Bagnet na broń”; „Hej, hej Ułani”; „Wojenko, wojenko” i wzruszający potrójnie, nawet poczwórnie Hejnał szczeciński.

     

    Inaczej być nie mogło. Wystąpiły „Srebrne głosy” czyli chór SHUS, którym oczywiście dyrygowała Magdalena Handke. Chór otrzymał po prostu „kosmiczne” brawa i zaśpiewał „Rotę”.

     

    Z radością i wzruszeniem w oczach podziękowała wszystkim dr Ilona Kość.

     
    „Dziękuję orkiestrze, dziękuję chórom, połączenia też były cudowne. Dziękuję nam wszystkim, że potrafiliśmy wspólnie śpiewać i prawdę jest, że muzyka łączy pokolenia. Czuję wzruszenie nas wszystkich. Nie mogliśmy sobie wyobrazić piękniejszego uczczenia tej rocznicy, 100-letniej ROCZNICY ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI”
  • W Szczecinie Polaków tylu, co kot napłakał

    Tym razem wykład dla SHUS poprowadził prof. dr hab Kazimierz Kozłowski. Jak podkreśliła prof. dr hab. Barbara Kromolicka (koordynatorka SHUS) to „historyk, archiwista, politolog i specjalista historii współczesnej i Pomorza Zachodniego. Przez trzydzieści dwa lata był dyrektorem szczecińskiego Archiwum Państwowego. Dzięki niemu stało się jedną z najważniejszych tego typu placówek w kraju. Był jednym z orędowników powołania w 1985 r. Uniwersytetu Szczecińskiego. Prof. dr hab. Kazimierz Kozłowski teraz jest po prostu przyjacielem SHUS. W ramach wolontariatu prowadzi warsztaty historyczne.

    „Panie profesorze to zaszczyt dla nas, że jest pan profesor wśród nas, że pomaga pan na podnoszenie naszej wiedzy historycznej tu w SHUS. Oczywiście niespokojny duch pana profesora namawia nas do kolejnych badań …”

    „Znaczenie II Rzeczpospolitej dla polskiego Pomorza Zachodniego” to temat wykładu dla studentów SHUS. Część badaczy ma świadomość, że w skali stulecia doniosłe wydarzenia z 1945r. to jedno z największych polskich sukcesów. Chodzi o proces repolonizacji lub polonizacji zgermanizowanych ziem nad Odrą i Bałtykiem. Udało się, pomimo wielu historycznych przeciwności, skutecznie na Pomorzu Zachodnim budować i zbudować polski region.

    IMG_9813„Chciałbym też podkreślić upadek niemieckiego regionu. Do 1945r. niemal cały obszar dzisiejszego województwa zachodniopomorskiego, za wyjątkiem ziemi wałeckiej, nie wchodził w skład państwa polskiego. Do czasów II Wojny Światowej była to jedna z najbiedniejszych prowincji Prus, po 1871 roku oczywiście zjednoczonych Niemiec. Jednak do czasów nazistowski uznawali pomorską, w tym słowiańską tradycję kulturową … Warto też podkreślić, że w Szczecinie przed II Wojną Światową można było naliczyć tylko 500 Polaków, czyli co kot napłakał. Kaszubów było co najmniej 6 tysięcy …”

    Warto podkreślić wiele spraw. Mnóstwo obiektów kultury z okresu księstwa Gryfitów ocalało mimo części zniszczeń i są pielęgnowane przez konserwatorów, urbanistów i architektów. Trzeba dodać, że poniemieckie też są pielęgnowane. Mimo „trudnej” historii zbudowano tu po 1945r. polski region.

    „Etosy regionalne są w procesie ciągłego powstawania. Jest faktem, niestety niezbyt upowszechnionym, że większość historycznego Pomorza Zachodniego po 1945r. ma inną historię, niż bogate i wielokulturowe Pomorze Nadwiślańskie a także Śląsk”

    Na Pomorzu Zachodnim mieszkańcy to w 99% Polacy. Prof. dr hab. K. Kozłowski podzielił się taką informacją, że Polacy na Pomorzu Zachodnim deklarują największe w kraju przywiązanie do polskiej tożsamości narodowej i są na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o lokalną identyfikację społeczeństwa. Nie utożsamiają się z regionem, „to ciekawe zjawisko, ta własna dusza lokalna jest jakaś słaba”.

    „Mieszka tu chyba czwarte pokolenie Polaków, łączył je jeszcze w latach siedemdziesiątych lęk przed utratą tej ziemi, na której formowali swoje życie rodzinne, społeczne i zawodowe. Uznanie granicy na Odrze i Nysie to chyba niesamowicie ważna sprawa, bez pewności co do granic ludzie nie chcieli tu się osiedlać, nie chcieli tu inwestować. Uznanie w 1972r. granicy przez RFN a w ślad za tym przez stolicę apostolską sprawiło, że ludzie poczuli się pewniej”

    Także w Szczecinie, w stulecie odzyskania niepodległości można mówić o sukcesie społeczeństwa. Przecież jest tutaj zbudowany polski region i polonizacja udała się. Jednak region „nie ma jeszcze odbicia w polskiej duszy, ludzie jeszcze nie są wspólnotą, to jeszcze nie jest Wielkopolska”. Cóż, to jest zadania do wykonania. Dla nas również.

    Przed wykładem był pokaz trzech etiud filmowych Muzeum Powstania Śląskiego w Siemianowicach Śląskich. Moderatorem filmów o powstaniach oczywiście był prof. K. Kozłowski, który powiedział kilka słów m.in o Wojciechu Korfantym – trzykrotnym przedwojennym premierze.

  • Autentycznie chłop z chłopów i …. reszta pije piwo

    Bohaterami wykładów SHUS było już kilku znanych historycznie panów, ważnych postaci z czasów zaborów i okresu międzywojennego. Tym razem prof. zw. dr hab. Janusz Faryś zdradził i opowiedział o Wincentym Witosie. Zdaniem historyka Uniwersytetu Szczecińskiego najważniejszymi trzema Polakami w tym okresie byli Józef Piłsudski, Roman Dmowski i właśnie Wincenty Witos. Pani prof. dr hab. Barbara Kromolicka (koordynatorka SHUS) wykładowcę przywitała i wykładu „Testament Wincentego Witosa” słuchała z ogromnym zainteresowaniem. Wiadomo, że prof. J. Faryś dzieli się swoją wiedzą z „pięknym temperamentem”.6

    Wincenty Witosa według wykładowcy to „najwybitniejszy chłop jakiego ziemia polska nosiła. Najwybitniejszy przywódca ruchu ludowego w Polsce i autentyczny chłop z chłopów, chłop nad chłopami … Wiele rzeczy rozumiem z działalności Witosa, ponieważ sam pochodzę z chłopskiej rodziny czyli ze wsi”.

    Chłop W. Witos urodził się w Galicji (1874 r.), w biednej rodzinie. W domu się nie przelewało, czasami brakowało nawet chleba. Do szkoły elementarnej poszedł jak miał 10 lat i ukończył 4 klasy. W tej szkole był wybijającym się uczniem. W domu czytał rodzicom książkę o Kościuszce. Podobno rodzice ze wzruszenia przy tym płakali.

    W Galicji powstało Stronnictwo Ludowe, W. Witos po wojsku zaangażował się w ten ruch. Szybko doszedł do stanowisk kierowniczych i włączył się również do życia politycznego w Austrii. W 1914r. większość stronnictwa poszła za Witosem. Jego polityczną organizację i miłośników zaczęto nazywać Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast”.

     
    „Działalność Witosa w trakcie I Wojny Światowej to taka ewolucja. Od orientacji austro-polskiej do 1917, kiedy zaczął stawiać na ideę niepodległości całkowitej. Liczył na budowę państwa polskiego w oderwaniu od Austrii. … Na czele Polskiej Komisji Likwidacyjnej, która miała objąć cały zabór austriacki staje Wincenty Witos. W zaraniu niepodległości ten najwybitniejszy polski chłop staje na czele takiego lokalnego rządu w Krakowie. … Nie uznawał rządów ani w Warszawie, ani w Lublinie. Witosa raziła lewicowość. … Jak z więzienia wrócił Piłsudski i socjalista Jędrzej Moraczewski staje na czele rządu to Witos do tego rządu wejść nie chciał. Raziła go lewicowość”
     

    4W styczniu 1919r. premierem został I.J. Paderewski, chyba jedyny Polak znany na całym świecie. Powołano rząd niepartyjny. Masy Polaków, w tym wielka rola W. Witosa, pokazały swoją miłość do niepodległego państwa podczas wyborów. Decydowała wieś, więc decydował W. Witos. Partia Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast” odgrywało ogromną rolę w Galicji. Tam zajęło pierwsze miejsce a W. Witos oczywiście został posłem do Sejmu Ustawodawczego. Minimalnie zabrakło a zostałby marszałkiem. Odkrywał swoją rolę w sejmie. Dzięki niemu „Piast” został największą partią, większość posłów przeszła do niego z partii Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie”. „Piast” miał wtedy 96 posłów. W. Witos niebawem został premierem.

    „Wincenty Witos został ściągnięty z domu do Warszawy. Trwała wojna z Rosją. Rząd miał różne nazwy: jedności narodowej, obrony narodowej, koncentracji narodowej. Nie ulega wątpliwości, że to rząd złożony z reprezentantów prawie wszystkich partii i na czele tego rządu staje polski chłop – Wincenty Witos. … Znakomicie wtedy współpracował z Józefem Piłsudskim. Często pokazywał lojalność wobec Piłsudskiego. Podczas Bitwy Warszawskiej (Cudu nad Wisłą) rząd Witosa pozostał w Warszawie, nie uciekł”
     

    Premierem został do września 1921r. Potem sam zrezygnował. Nie chciał się szarpać z innymi politykami, miał tego dosyć. Jednak w maju 1923r. znowu staje na czele rządu koalicyjnego, ponownie jest premierem. Po 8 miesiącach ponownie przestał nim być. Na kilka dni po raz trzeci był premierem w 1926r.

    Do ogromnych niespodzianek, zaskakujących niespodzianek doszło w 1930r. Na czele rządu stanął Józef Piłsudski i 14 przywódców Centrolewu zostało aresztowanych i osadzonych w Twierdzy Brzeskiej. Wśród nich znalazł się W. Witos.

    „Witosa traktowano w miarę przyzwoicie. Nie pobito go i nie znęcano się. To dla mnie najczarniejsza karta w działalności Piłsudskiego a jestem jego zwolennikiem. … Witos jak inni posiedział dwa i pół miesiąca. Później podczas procesu występował wspaniale, najlepiej ze wszystkich, z godnością. Oskarżono ich o próbę obalenia rządu siłą. Witos został skazany na półtora roku więzienia. Szybko opuścił kraj i przeniósł się do Czechosłowacji. Stamtąd w miarę możliwości kierował ludowcami”
     

    Do Polski wrócił w 1939 r. Został zatrzymany ale szybko zwolniony z aresztu. W trakcie wojny Niemcy nie zrobili mu krzywdy. Prawdopodobnie mieli wobec W. Witosa jakieś zamierzenia. Umarł tuż po II Wojnie Światowej. Planowano nawet, że zostanie pochowany na Wawelu ale ostatecznie pochowano go w rodzinnych Wierzchosławicach. Przed śmiercią napisał, że to jest jego ostatnie życzenie. Życzenie spełniono.

     

    8Po przerwie studenci SHUS wysłuchali wykładu prof. dr hab. Oksany Kozłowej z Instytutu Socjologii US. Z pochodzenia Rosjanka w Szczecinie mieszka od 14 lat ale sama zapewnia, że jest tutaj „cały wiek”. Prof. O. Kozłowa to kierownik Zakładu Socjologii Kultury US, to również organizatorka Międzynarodowej Konferencji „Narody, regiony, organizacje – kultury zaufania”.

    Wykład „Dialog kultur w historii i współczesności” zaczął się właściwie od … Homera, wcześniej było tylko kilka ciekawych dla Polaków informacji. Umiejętność „słyszenia” innego to podstawa, nie wolno się zamykać w swoim świecie i w swojej prawdzie, chociaż wiele osób, grup, państw boryka się z tym.

    „To trudne, ale z czasem układa się w ten dialog i tożsamość kształtuje się. Polska jest unikatowym praktycznie krajem na mapie świata, gdzie absolutna większość, ponad 95% nazywa siebie Polakami. … Największe wyzwanie to zagospodarowanie teraźniejszości. Dialog kultur pokoleń, kultura pokolenia seniorów, kultura pokolenia dzieci, u mnie wnuczków – wszędzie jest dialog kultur. Pamiętajmy”
    Homer to autor Iliady i Odysei w VIII p.n.e. Na zaprezentowanym obrazie Homer śpiewa a reszta tylko słucha i nie ma miejsca na dialog. Sokrates wprowadził zasady „równości nierównych”, czyli w V wieku p.n.e. była już rozmowa i porozumienie. Oskarżano go o to, że jest wyzwolony w komunikacji. Sokratesa „wiem, że niczego nie wiem” to przekaz prosty … Wyjaśniła prof. O.Kozłowa.
    „Wiedział, że niczego nie wie, ostatecznie nie stawiał nigdy kropki w tym, że coś wiedział”
     

    Platon założył szkołę w Atenach (387 p.n.e.). Wewnątrz Akademii główną metodą nauki była dialektyka. Taki dialog z pogłębianiem analizy, dialog na poziomie, dialog między „obeznanymi” w sprawie. Lykeion to szkoła filozoficzna założona przez ucznia Platona – Arystotelesa, który uczynił ją „instytutem zespołowych i planowanych badań w humanistyce i przyrodoznawstwie. Koncentrowano się na naukach szczegółowych”.

    I jeszcze dialektyka. Ona kodyfikuje zasady poprawnego rozmawiania, która służy do analizy argumentów potwierdzających lub kwestionujących udowadnianą podczas wypowiedzi tezę. Jak podkreśliła pani profesor trzeba wiedzieć jak rozumieć w poprawny sposób rzeczywistość a nierozumiejący, czyli reszta pije piwo …”
     

    Kultura to pojęcie pojawiło się nie w Atenach ale w Rzymie. Cyceron w 1 wieku n.e. zauważył, że „filozofia też jest kulturą, tworzymy kulturę”. Kultura jest zawsze procesem „symbolizacji”. Coś my oznaczamy takim symbolem, tworzy różne symbole a następnie polega na nim. Współcześnie kultura jest pełna konfliktów i nieporozumień.

    „Spory kulturowe współczesnego społeczeństwa. Pomyślmy o tym. Kultura seksualna a feminizm, kultura pedagogiczna, kultura zdrowia np. dyskusje wokół aborcji i eutanazji, kultura społeczeństwa komputerowego, kultura elitarna czyli wysoka, kultura popularna czyli masowa”
     

    „Kurczenie się przestrzeni” to typowy dla globalizacji fenomen. Kultury nasze są coraz bardziej zrozumiałe w innych częściach świata. Pojawia się i to trzeba podkreślić, podkreślić z uśmiechem – dialog kultur. Cóż, kultury „rozmawiają ze sobą” i „rozumieją się, podobają się sobie, patrzą dokładnie i podziwiają”. Też chcą być piękne i przede wszystkim interesujące…

     

    Warto jeszcze zwrócić uwagę na kolejne słowa prof. O. Kozłowej.

    „Człowiek kulturalny to ten , który nosi w sobie jakiś kult ale jednocześnie też to tez, który jest złożony, nie normalnie prosty, nie jakiś tam jednoznaczny w ideach i działaniach. No i to, że doceniamy to, co znamy”
     

    Umiejętność uczestnictwa to podstawa dialogu kultur. Wszystko zależy od nas. Na ile głębiej wchodzimy i więcej postrzegamy kultury innych na tyle bogaciej i lepiej żyjemy we własnej.

     

    Okazuje się, że w Szczecinie w sprawie kultur wiele „do powiedzenia” ma pomnik kondotiera Bartolomeo Colleoniego….. Warto się nad tym zastanowić.

  • „Lato było gorące, teraz chłodniej absolutnie nie będzie” – uroczyste inauguracja roku akademickiego SHUS 2018/2019

    Pięć lat temu, podczas debiutanckiego roku akademickiego w Szczecińskim Humanistycznym Uniwersytecie Seniora było 50 osób. Pory roku tradycyjnie mijają a ilość studentów, delikatnie to ujmując, rośnie szybko i rośnie … Na liście SHUS jest 902 osoby. Wszyscy czekają na 1000, podobnie jak czekali na uroczyste otwarcie roku akademickiego SHUS 2018/2019.

    Zaczęło się oczywiście od tradycyjnej pieśni gaudeamus igitur, czyli radujmy się więc.Śpiewali studenci, wykładowcy, zaproszeni goście i oczywiście prof. dr hab. Barbara Kromolicka (koordynatorka SHUS), prowadząca inaugurację roku akademickiego.

    „Nasz inauguracja jest szczególna. To radosny dzień, radosny i piękny za oknem, piękny tu na sali w obecności państwa. Promieniujecie radością wspólnego spotkania …. Będziemy shusować pięknie w tym roku akademickim. Rozpoczynamy piąty rok naszej działalności i proszę państwa rośniemy w siłę. Jest nas naprawdę dużo. Mamy to poczucie, że dzięki edukacji się zmieniamy, że poszerzamy swoje horyzonty i wiedzę. Stajemy się po prostu cudowniejszymi, wspanialszymi ludźmi”

    2Oczywiście było przywitanie z prof. dr hab. Kazimierzem Kozłowskim, wykładowcami i przekazanie kilku miłych słów od JM Rektora US prof. dr. hab. Edwarda Włodarczyka oraz Dziekana Wydziału Humanistycznego prof. dr hab. Urszuli Chęcińskiej. Wyrażono zgodę na aulę uniwersytecką i korzystanie z całej infrastruktury Wydziału Humanistycznego.

    Szczególnym gościem była prof. dr hab. Beata Bugajska, aktualny dyrektor Wydziału Spraw Społecznych UM w Szczecinie. To właśnie od pani Beaty zaczęła się pięć lat temu działalność SHUS. Niedawno otrzymała prestiżowego Zachodniopomorskiego Nobla w dziedzinie nauk humanistycznych. Wszyscy gratulowali, noblistce leciały łzy ze wzruszenia….  W imieniu studentów kilka słów powiedziała Barbara Zaradny.

    „Otworzyła pani przed nami symboliczne i dosłowne drzwi uniwersytetu. Jesteśmy tutaj już piąty rok. Jest nas coraz więcej. Życzymy pani profesor kolejnych spektakularnych sukcesów i następnych wygranych w każdej przestrzeni pani aktywności, wierzymy w to co pani robi”

    Gratulowano studentkom, które brały udział w występie z okazji Międzynarodowego Dnia Osób Starszych oraz Międzynarodowego Dnia Muzyki.

    W części organizacyjnej profesor Barbara Kromolicka poinformowała o aktualnych warsztatach SHUS, najbliższych wykładach, zbliżającym się Forum Liderów i wszystkich istotnych shusowych sprawach. Na początku września studentki malowały w Wisełce. Warto było obejrzeć te obrazy i obrazeczki. Każda z pań świat, morze i człowieka widzi inaczej.

    11Była też część artystyczna czyli muzyczna i wykład. Uwaga, uwaga – zaprezentowały się trzy chóry. Słynny w Europie kataloński chór, właściwie dwa chóry w jednym: Unio Coral Centre i Energia de la Roca del Valles oraz Kaszubski Regionalny Chór „Morzanie” z Dębogórza i „Retro Cafe” z Czerwonaka. Było śpiewanie i słuchanie, śpiewanie, śpiewanie, śpiewanie … Rewelacyjny pomysł na inaugurację roku SHUS.

    Tym razem wykład miał dyrygent Bohdan Boguszewski, profesor tytularny szczecińskiej oraz poznańskiej Akademii Sztuki. To współtwórca oraz dyrektor artystycznych Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego Sacrum Non Profanum, który prowadził koncerty niemal… na całym świecie. Dyrygował m.in. w Carnegie Hall w Nowym Jorku. Muzycznie, w kwestii dyrygentury więcej nie można. Prof. dr hab. Bohdan Boguszewski studentom SHUS opowiadał o Ignacym Janie Paderewskim, o jego sukcesach muzycznych, o jego niespotykanym talencie i bardzo interesujących życiowych wydarzeniach, o nawet o tajemnicach.

    „Zazwyczaj jako dyrygent stoję odwrócony do widowni teraz jest zupełnie inaczej, … , pięknie dziękuję za pamięć i zaproszenie”
    Ignacy Jan Paderewski w festiwalu Sacrum Non Profanum” to tytuł wykładu. W tym roku I.J. Paderewski jest patronem festiwalu w 100-lecie odzyskania niepodległości. Pan profesor zapewniał, że „nie może to być nikt inny”.

    7Kilka ciekawostek o Paderewskim. Rozpoczął naukę gry na pianinie dopiero w wieku 12 lat, to jest dużo za późno. Nie miał jednak innej możliwości. Z uczelni był dwa razy wyrzucany. Nie mógł pogodzić się z tym, że nie może grać wyłącznie na fortepianie. Kazali mu grać na flecie, oboju, klarnecie, fagocie, waltorni ale jak musiał grać na puzonie to sprzeciwił się i został usunięty ze szkoły. Jak miał 18 lat uczelnię jednak skończył i to z wyróżnieniem. Został nauczycielem gry na fortepianie.

     

    Wyjechał do Wiednia. Tam zaczął uczyć się ponownie, bo profesor Teodor Leszetycki stwierdził, że „nic nie potrafi”.

    „Grał, grał i grał tylko proste palcówki. Tak mu zalecił T. Leszetycki i w końcu go pochwalił, że … pogodził indywidualność wirtuoza z intencjami kompozytora. Wyrobił styl. Grał pełny pereł. Narodził się nowy pianista Europy”

    W Stanach Zjednoczonych miał rekordowe tournee, aż 96 koncertów. W Białym Domu wystąpił przed prezydentem Teodorem Rooseveltem. Pomógł młodemu Herbertowi Hoover przy bankructwie. Później Hoover został prezydentem Stanów Zjednoczonych.

    „Hoover w rozmowach z Polakami postawił taki warunek, Paderewski zostaje premierem albo nikt inny. Nikogo nie zaakceptuję. Paderewski został premierem”

    Profesor Bohdan Boguszewski w trakcie wykładu kilka razy zapraszał do słuchania muzyki Paderewskiego, to były wyjątkowe chwile. Na zakończenie zaznaczył, że „za jego czasu, nie było na całym świecie lepszego pianisty, też kompozytora i patrioty, to po prostu był geniusz …”.

     

    Studenci po uroczystości długo rozmawiali ze sobą. Każdy był zachwycony, że ulubione miesiące wróciły …

    „lato było gorące, teraz chłodniej absolutnie nie będzie”.
  • Wisełka od malowania – plener i studentki SHUS nad morzem.

    Cóż te studentki SHUS mają chyba pasję życia. Powiedziały „dzień dobry” i widać było, że to malowanie uwielbiają. Namalować pomagali: prof. dr hab. Zbigniew Romańczuk (Akademia Sztuki w Szczecinie), już na emeryturze magister ale przez prawie wszystkich uważany za profesora Piotr Mączka (Uniwersytet Szczeciński) i oczywiście dr Paula Wiażewicz – Wójtowicz, opiekunka grupy malarskiej SHUS (Instytut Pedagogiki WHUS). Pani Paula jeszcze przed rozpoczęciem zajęć, w pierwszy dzień pleneru w Wisełce była pewna, że malarki posiadają tajemnicze i niesamowite artystyczne zdyscyplinowanie. Nie będzie wagarów, spóźniania się i marudzenia. Malarstwo u nich to również nadmorskie spacery, u niektórych kąpanie się w Bałtyku, wędrówka po Wisełce, zjedzenie rybki i szukanie nowego pomysłu na szkic, obrazek i obraz, szukanie wewnętrznej radości. Było szukanie, było malowanie. Były też warsztaty związane z namalowaniem muzyki. Były sprawy oczywiste i trochę zaskakujące. Plener w Wisełce trwał od 2 do 5 września. Studentki spały w Młodzieżowym Ośrodku Szkoleniowo – Wypoczynkowym „Staś”.

    „Tyle tych obrazów, wypowiedzi artystycznych w Wisełce. Czasami, nawet często nie potrafię powiedzieć czyje to, kto to namalował. Zmiana miejsca, dodatkowe wrażenia, inny sposób pracy, inne warunki pracy – to zmusza do przeorganizowania swojego myślenia. Automatycznie zmienia się aparat wykonawczy, człowiek pozbywa się swoich przyzwyczajeń i jakby otwiera się na nowe. To jest nieprawdopodobnie ciekawy sposób malowania. Każdy to trochę zauważy”

    1Pogoda była tak cudowna, że malarki z SHUS malowały najczęściej na świeżym powietrzu. Nad morzem wiało, podobno uśmiechał się silny wiatr, więc na plaży często powstawały tylko szkice rysunkowe narysowane kredkami akwarelowymi. Główne tematy to oczywiście pejzaże czyli Bałtyk, plaża, itd. oraz martwa natura i abstrakcja, do której wrócę. Wszyscy zapewniają, że dawno nie miały tak znakomitego nastroju. Malarskiego i ….. życiowego. Panie w większości są malarkami, które mają doświadczenie w malowaniu ale zdarzył się wyjątek. W Wisełce malowała też niemal artystyczna debiutantka Anna Sterna.
    Zapewnia, że taki debiut to …. zapamięta na długo i do Wisełki jeszcze przyjedzie.

    „Początkująca jestem ale było … pięknie. Widok na drzewa w plenerze namalowałam. Patrzyłam na koleżanki i mnie zmobilizowały do dalszego malowania, do ambitnej i dalszej nauki. Oderwanie się na chwilę od domu i innych problemów też jest nie do zapomnienia. W domu nie ma czasu malować. W Wisełce malowanie to odpoczynek. Nie jestem gadatliwa ani wylewna ale powiem … uwielbiam malować”

    Była Ania i była też Elżbieta Sieniewska – Mazur, która postarała się i załatwiła część sfinansowania na pobyt w Wisełce dla malarek z SHUS. Pomogła Północna Izba Gospodarcza.

    „Pogoda cudna a pogoda ducha też dopisała. Malowałyśmy i odpoczywałyśmy malowaniem.Koniec był na chwilę dla nas dramatem ale już czekamy, na kolejny przyjazd do Wisełki. Podczas pleneru było tak pracowicie i tak relaksacyjnie. Albo się malowało albo odpoczywało albo odpoczywało malując. Każda z nas ma swoje metody. Bałtyk do mnie mrugnął okiem i Bałtyk namalowałam. I jeszcze ciekawostka malarska – niektórych grzybów, które widziałam na spacerze nie wolno zbierać ale namalować wolno. Cud nad cudami ta malarska Wisełka”

    _DSC8351„Ci z konferencji uwielbiali podglądać w Wisełce jak panie malują. Byli zachwyceni i wręcz zszokowani tymi obrazami, które powstały w ciągu paru dni. Mieliśmy warsztaty wprowadzające do sztuki, właściwie to były wspólne warsztaty. Słuchaliśmy i malowaliśmy to co podpowiada wyobraźnia. Jaką wyobraźnię wyzwala muzyka. Jak słucha się muzyki to przecież .. widać kolory. Jak słyszy się, że coś wiruje to maluje się rysunek wirujący. Wisełka jest wspaniała. Już myślę o innych spotkaniach shusowych tutaj. Malarki nasze są niesamowite. Uśmiecha się przy nich nawet serce”

    Obrazy z Wisełki można będzie obejrzeć 6 października podczas inauguracji roku akademickiego SHUS w budynku US na ul. Krakowskiej. Panie do Szczecina wróciły zamyślone i tęskniące za tymi dniami, które minęły. Na kolejne malowanie w Wisełce trzeba troszeczkę poczekać ale to artystyczne malowanie nad morzem wróci. Zajęcia na uczelni również. Wszystko dla nich to malowanie, jak już napisałem jest chyba pasją życia.

    K.S

    P.S. Autorką zdjęć i filmu powstałego dzięki tym zdjęciom jest Monika Zięciak. Studentka studiów doktoranckich US po pobycie w Wisełce zapowiedziała, że zacznie malować …

    Pozostałe zdjęcia w galerii.

  • Uroczyste zakończenie roku akademickiego SHUS 2017/2018 – zapraszamy na relację z 23.06.2018 r.

    Oto cytat. Oto wypowiedź z uśmiechem. Oto wakacyjne życzenia.

    „Pamiętajmy, że życie jest krótkie,
    więc:
    łam zasady,
    wybaczaj szybko,
    całuj powoli,
    kochaj szczerze,
    śmiej się bez opamiętania,
    i nigdy nie żałuj niczego,
    co wywoła uśmiech na Twojej twarzy.
     
    I nigdy, przenigdy, nie pozwól się przekonać,
    że na coś już jesteś za stary !!!”
     

    Uroczyste zakończenie roku akademickiego SHUS 2017/2018. Ten cytat ze wzruszeniem zadedykowała studentom prof. dr hab. Barbara Kromolicka. Na początku podsumowania roku nie ukrywała, że już za nimi tęskni, że trzeba pochwalić się minionym rokiem akademickim i z niecierpliwością czekać na następny.

     
    ” Ale emocje, proszę Państwa wakacje przed nami, … , będziemy śpiewać. Dzisiaj będzie mnóstwo aktywności artystycznej. Przypomnimy co udało nam się osiągnąć przez ten rok akademicki, który jak każdy był wyjątkowy w swoim wymiarze. Oczywiście również dzięki Waszej aktywności”
     
    Przez cztery godziny mnóstwo się działo i nikt, nawet na „malutki momencik” nie zaczął ziewać. Obecność studentów, prowadzących SHUS, instruktorów i wolontariuszy to 99,9 %. Odbyły się dwie części uroczystości: oficjalna i artystyczna. W jednej i drugiej części najwięcej było radości, że znowu się widzimy i smutku, że z powodu wakacji do kolejnego roku akademickiego jest … tak daleko.
     

    Zacznę jednak krótko od gości. Pojawił się dr Hubert Kupiec – Prodziekan ds. Organizacji i Rozwoju Wydziału Humanistycznego.

     

    ” … chciałbym złożyć serdeczne życzenia i podziękowania. Przede wszystkim chciałbym pogratulować rozwoju, zarówno w wymiarze indywidualnym jak i w wymiarze społecznym. W wymiarze indywidualnym chciałbym pogratulować tego rozwoju pasji, zainteresowań, kompetencji … Chciałbym pogratulować tego dobrostanu, który Państwu towarzyszy. W wymiarze społecznym – sukcesu, przełamania pewnych stereotypów związanych z wchodzeniem w okres senioralny. Państwo jesteście znakomitym przykładem tego, w jaki sposób aktywny można działać na rzecz własnego dobra ale też na rzecz dobra wszystkich”

     

    Chciała, bardzo chciała kilka słów powiedzieć dr hab. Beata Bugajska prof. US (dyr. Wydziału Spraw Społecznych UM w Szczecinie). Warto przypomnieć, że to B. Bugajska zainicjowała działanie SHUS i ma stałą grupę studenckich fanów.

     

    „Drodzy przyjaciele serce rośnie. Naprawdę serce rośnie. Pytacie czy mi Państwa nie brakuje? Oczywiście, że mi Was brakuje i nie musicie o to pytać. Myślę, że za rok, kiedy będzie pięciolecie to powspominamy te czasy, kiedy biuro mieściło się w moim bagażniku i wszystko było w walizce. … Deklaruję w przyszłym roku dwa wykłady do wyboru, może być jeden, mogą dwa. Pierwszy to <Polityka senioralna na rzecz mieszkańców Miasta Szczecin> a drugi <Odwaga w życiu osób starszych>. … Jestem z Wami na zawsze, przecież wiecie”

     

    Trochę zaskakująco, trochę niespodziewanie kilka słów powiedziała studentka Barbara Zaradny, która rozdała też mnóstwo kwiatów w imieniu wszystkich.

     

     „Ja tylko w imieniu nas wszystkich powiem, że też nie jesteśmy obojętni, uwielbiamy być studentami. Dziękuję ślicznie za to, że jesteście z nami. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego żebyśmy mogli pogłębiać swoją wiedzę, żebyśmy nie siedzieli w domu tylko przychodzili do tych instytucji. Możemy gromkimi oklaskami podziękować całemu personelowi”

     

    Kilka słów z wzruszającym podziękowaniem powiedziała też Elżbieta Jurska (kierownik działu Komunikacji Społecznej Muzeum Narodowego w Szczecinie). Pojawił się jeden z wykładowców – historyk, prof. dr hab. Adam Wątor, Zuzanna Waligórska (koordynatorka wolontariuszy w Filharmonii w Szczecinie), Anna Rutkowska (kierownik Działu Promocji i Marketingu Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczecinie), Uwaga, uwaga studenci zaprosili też wolontariuszki, które pojawiły się w komplecie – cztery młode damy. Wolontariuszki podczas podsumowania ogromnie zaskoczyły wszystkich, o tym trochę później.

     

    „No i teraz przeżyjmy to jeszcze raz. Nasza prezentacja. Zapraszam dla przypomnienia, m.in.  przed egzaminem. Na ten egzamin widzę, że z niepokojem czekacie”

     

    Prof. B. Kromolicka przypomniała, że SHUS realizuje ASOS 2014-2020 – Rządowy Program na Rzecz Aktywizacji Społecznej Osób Starszych, w tym Kreatywny – Humanistyczny Senior oraz SHUS dla Niepodległej – program w ramach Niepodległa, koordynowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

    Była też relacja z całego roku akademickiego (również zdjęciowa). Z dużych, ważnych imprez oraz wykładów, wyjazdów, zajęć w całym Szczecinie, które były zaskakująco zróżnicowane, z „kosmicznie” pozytywnymi pomysłami studentów i osób prowadzących warsztaty. Było też o wolontariacie. Najkrótsza ocena SHUS przez prof. B. Kromolicką:

     

    ” … jesteśmy wyjątkowi”

     

    Podczas inauguracji roku akademickiego SHUS 2017/2018 niespodziewanym gościem była Elżbieta Rafalska – Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Pojawił się Piotr Krzystek -prezydent Szczecina i prof. dr hab Edward Włodarczyk – JM Rektor US.

     

    W ciągu roku akademickiego było 17 sobót zjazdowych, 27 wykładów i 5 występów artystycznych (m.in. gościliśmy artystów Opery Mediolańskiej).

     

    Studenci SHUS spotykają się nie tylko podczas wykładów, były też: III Marsz Seniora, Nordic Walking, VII Forum Liderów UTW – bardzo rzadka sprawa w całej Polsce (SHUS jest liderem zjazdów Uniwersytetów Trzeciego Wieku, 28 Uniwersytetów Trzeciego Wieku w zachodniopomorskim), Latający Uniwersytet Humanistyczny, VII Międzyuczelniana Konferencja Dzień Mózgu, XIII Europejska Noc Muzeów.

    Rozwija się fantastyczna grupa wolontariuszy.

    Wolontariusze w Herbarium Stetinensis (prof. zw. dr hab. Agnieszka Popiela) – tworzą i pewnie utworzą muzeum roślin unikatowych zachodniopomorskiego.

     

    ” … 351 godzin wypracowanych wolontarystycznie na rzecz herbarium, na rzecz następnych pokoleń, to bardzo aktywna i muszę przyznać, że ciężka, nieprawdopodobnie dokładna praca dla innych i jak to mówią studentki, dla przyjemności”

     
     

    Wolontariusze w szczecińskiej Filharmonii (czasami nawet śpiewają i dają koncerty !)

     

    ” … po dwóch miesiącach prób pojawili się na scenie Filharmonii w Szczecinie i pokazali, właściwie zaśpiewali cudownie, m.in. <Poszłabym za Tobą> Breakoutu”

     

     biblioteczni (czytają i rozdają książki !)

     

    „Jesteście znani, sławni i oczekiwani w różnych miejscach. Przedszkola proszą aby przyjść i czytać bajeczki dzieciom. Wspaniałe zajęcie”

     
     

    i wolontariusze, których poszczególne osoby zapamiętają na zawsze, czyli wolontariusze opiekuńczy. Jest ich na razie mało, pomagają w Domu Pomocy Społecznej na ul. Kruczej. To jest hasło tych wolontariuszy:

     

    „Pomoc jednej osobie nie zmieni całego świata

    ale może zmienić świat życia jednej osoby”

     

    Był też kurs komputerowy dla osób w wieku 50+

     

    ” … żeby porozumieć się np. z rodziną, która gdzieś w świecie bywa”

     

    i były oczywiście warsztaty. O tym trzeba wspomnieć, że w SHUS z roku na rok ma coraz więcej studentów. W 2018r. tradycyjnie padł rekord. Jest 778 studentów. Warsztaty ogromnie przyciągają. Grupę teatralną prowadziła Iwona Więska, język niemiecki Justyna Dynarska, język angielski dr Iwona Kopaczewska – Piskorz, zajęcia chóralne Magdalena Handke, potyczki z psychologią dr Joanna Furmańska, fitness Joannna Kamińska i Ewa Drewniok,  pantomimę Andrzej Zubczewski, który sam zgłosił się do SHUS, grupę fotograficzną Bartosz Taczek, konsultacje prawne prowadził adwokat Szymon Kromolicki.

    Specjalne podziękowania i dyplomy dostali prowadzący warsztaty, liderzy wolontariuszy i każdej grupy tematycznej. Podziękowania były też dla niemal wszystkich … współpracujących i pomagających SHUS.

     

    Potem odbył się „ogólnoshus-owy” test zaliczeniowy z roku akademickiego 2017/2018. Kto zdał, ten dostał certyfikat. Test poprowadziła dr Ilona Kość. Były trudne pytania i mnóstwo śmiechu na całej auli. W czterech propozycjach odpowiedzi czasami nie tylko jedna była prawidłowa. Czy pytania były proste? Trudno ocenić … Oto niektóre pytania.

    Co oznacza prekariat?,

    Jakie obowiązki mogą mieć względem siebie dziadkowie i wnuczęta?

    Jak miała na imię druga żona Ignacego J. Paderewskiego?

    I pytanie ostatnie. Tym razem odpowiedź bez chwili zastanowienia znali wszyscy.

    Która z osób prowadzących SHUS jest najbardziej rozśpiewana?

     

    A. prof. dr hab. Barbara Kromolicka

    B. dr Ilona Kość

    C. dr Rafał Iwański

     

    Odpowiedź A i już.

    Prodziekan ogłosił, że zaliczyli i zdali test wszyscy a jeszcze w pierwszej części uroczystości śpiewanie „Hymnu SHUS” rozpoczęła …… prof. B.Kromolicka. Oto dwie zwrotki (z sześciu wybrałem czwartą i piątą).

     

    Nie licz przeżyte swe lata

    A tylko cudowne dni

    Bo one teraz i dzisiaj

    Szczęście potrafią dać ci

     

    Nie siedź już w domu samotnie

    Nie warto marnować czas 

    Wszak każdy pragnie miłości

    bo ona wciąż drzemie w nas.

     

    Jeśli część oficjalna była dynamiczna to druga część artystyczna okazała się żywiołowa jak … film o karate, czyli Wejście Smoka. Wspominałem już o wolontariuszkach. One rozpoczęły. Klaudia Piotrowska, Ewa Drewniok, Magda i Marta Czajkowskie napisały tekst i debiutancko zaśpiewały, zatańczyły, rozgrzały wszystkich. Melodia do piosenki „Dni, których jeszcze nie znamy” w wykonaniu nie Marka Grechuty tylko Kamila Bednarka. Oto pierwsza zwrotka i refren.

     

    4 lata wstecz, senior dowiedział się,

    że powstaje SHUS, nagle wielki ruch, 

    wyścig zaczął się, dokumentów stos,

    milion pytań do, odpowiedzi sto.

     

    Ważni są ludzie, którzy na SHUS przychodzą,

    ważni są ludzie, którzy w ogóle go tworzą,

    zawsze z uśmiechem na twarzy na SHUS przybywamy,

    zawsze z radością w sercu wszystkich witamy …

     

    Była jeszcze druga piosenka. Wolontariuszki śpiewały i tańczyły już przed sceną. Tańcowali niemal wszyscy i jedna osoba nawet na scenie. Prof. Barbara Kromolicka sporo potrafi … Działo się przy Klaudii, Ewie, Magdzie i Marcie, działo się też później. Potem wystąpił chór SHUS, czyli „Srebrne głosy”. Dyrygowała Magda Handke a zespół zaśpiewał „Ach jak przyjemnie” – Irena Santor, „Niebo z moich stron” – Seweryn Krajewski, „Serce w plecaku” – piosenka wojskowa. Wcześniej prof. B. Kromolicka zdradziła swoje przemyślenia …

     

    „Chór niedługo trzeba będzie ubrać, ten zespół potrzebuje strojów”

     

    Następnie była pantomima, czyli „milczący” aktorzy Andrzeja Zubczewskiego zaprezentowali krótkie etiudy: „Motyl”, „Parasol”, „Operacja” i „Los człowieka”. Po milczeniu było znowu śpiewanie. Tym razem po angielsku zaprezentowała się grupa języka angielskiego. Śpiewała również prowadząca zajęcia dr Iwona Korpaczewska-Piskorz. Posłuchaliśmy oczywiście Louisa Armstronga „A what a wonderful world”, „Moon River” i „Hello goodbye”. Był nawet bis, czyli publiczność chciała więcej piosenek w języku angielskim od uczniów języka angielskiego. Występował też Teatr SHUS” prowadzony przez Iwonę Więską. Widzowie obejrzeli „Herbatkę z szarlotką”, czyli teatr absurdu wg. tekstów Andrzeja Dembończyka i jednoaktówke „Białe Tango” oparte na tekstach Krzysztof Kamila Baczyńskiego. Na końcu ponownie wystąpiły „Srebrne głosy”. „Do widzenia profesorze” Filipinek, „Wiosna” Marka Grechuty i „Lato” Haliny Kunickiej w … jednej piosence stworzonej z dwóch utworów i na koniec, po angielsku „Java jive” m.in. Manhattan Transfer. Było cudownie w muzyce i teatrze SHUS.

     

    Tuż przed zakończeniem wszyscy otrzymali certyfikaty. Każdy chciał coś powiedzieć. Jedna ze studentek wyraziła chyba opinię ogromnej większości.

     

    „Odkąd jestem studentką SHUS nie lubię wakacji”

     

    Po wakacjach 6 października rozpoczęcie nowego roku akademickiego SHUS.

    K.S.

  • Paderewski – polityczny fortepian oraz nasza mała ojczyzna – zapraszamy na relację z zajęć 09.06.2018r

    Czasy zaborów, I wojny światowej i okres międzywojenny. Do tej pory podczas wykładów studenci SHUS dowiedzieli się sporo o Józefie Piłsudskim i Romanie Dmowskim. Tym razem przyszła pora na Ignacego Jana Paderewskiego.

     

    Zapowiadająca wykład dr Ilona Kość (Instytut Pedagogiki US) z uśmiechem zapewniła, że o tym panu, który łączył politykę z muzyką lub muzykę z polityką można słuchać, nawet bardzo długo słuchać, jak znakomitej gry na fortepianie. Dr hab. Krzysztof Kowalczyk, prof. US (Instytut Politologii i Europeistyki US) oraz dyrektor Archiwum Państwowego w Szczecinie rozpoczął też obietnicą „postaram się państwa nie zanudzić, mamy przecież upalną pogodę”.Obietnica spełniona, było ciekawie. Mistrz polityki i fortepianu absolutnie nie pasuje do nudnych opowieści. To postać, która może zainteresować z bardzo wielu zaskakujących względów. Wykład „Ignacy Jan Paderewski. Szkic do biografii politycznej w 100-lecie odzyskania niepodległości” opierał się głównie na życiu politycznym ale informacji o tym, że był muzyczną gwiazdą i światowym celebrytą nie zabrakło.

     

    Wczesne dzieciństwo Ignacego Jana Paderewskiego było tragiczne. Kilka miesięcy po urodzeniu Ignacego (1860r.) zmarła jego matka. Przez Kozaków aresztowany za pomoc powstańcom i osadzony w więzieniu został ojciec. Wychowywany był przez ciotkę i uczestnika Powstania Listopadowego kapitana Michała Pabiańskiego. Był uczniem w klasie fortepianu w warszawskim Instytucie Muzycznym czyli ówczesnym konserwatorium. W związku z buntowniczym charakterem dwukrotnie tą naukę przerywał.Okazał się jednak szczególnie uzdolnionym absolwentem i posadę profesora fortepianu otrzymał tuż po szkole.

     

    „Rozpoczynają się pierwsze większe koncerty, chociażby we Lwowie, gdzie poznał Helenę Modrzejewską. Koncertował też we Francji, Holandii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Wszędzie uwielbiały go szczególnie panie. Stał się muzycznym celebrytą. Potrafił porwać tłumy, również polską kolonię. Polacy uwielbiali go nie tylko dlatego, że jest utalentowanym pianistą, ale dlatego, że jest Polakiem, a oni chcą poczuć więź z Polską”

     

    Paderewski grał m.in. Chopina a to było dla wszystkich Polaków utrzymanie polskości i dumą tożsamości narodowej.

     

    W 1898r. Paderewski wziął ślub z Heleną Górską, która wcześniej była żoną jego kolegi (to druga żona, pierwsza Antonina zmarła kilka miesięcy po urodzeniu ich niepełnosprawnego syna Alfreda).

     

    „Helena Górska ogromnie wpływała na jego życie. Była kobietą zaborczą. Kierowała jego życiem, ale wydaje się, że tworzyli równowagę. Ona porządkowała jego działania muzyczne, on z jej strony mógł jednak liczyć na zrozumienie”

     

    Na początku XX wieku I.J.Paderewski zaczął angażować się politycznie w sprawy Polski. Zaczął niepokoić się o swój kraj. Mieszkając w Szwajcarii szukał wsparcia dla Polski w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech i w stolicy apostolskiej. Niemal wszyscy Polacy zaczęli go uwielbiać. Często przyjeżdżał do Polski.

     

    „Miał płomienne wystąpienia. Był przywódcą charyzmatycznym. Potrafił poderwać tłumy, miał umiejętności zjednywania Polaków o różnych orientacjach politycznych. Paderewski zaspokajał potrzeby Polaków tym co mówił, to były krzepiące słowa w zaborach”

     

    Paderewski w grudniu 1918r. wrócił do Polski. Był owacyjnie witany w Warszawie. Nie chciał się opowiadać po stronie żadnej opcji politycznej. Z racji kontaktów i pozycji międzynarodowej był kimś takim, kto nadawał się do pogodzenia prawicy z lewicą. Nadawał się do bycia łącznikiem pomiędzy Józefem Piłsudskim a Romanem Dmowskim. Był człowiekiem obytym, światowym, dyplomatą, który starannie dobiera każde słowo. Oto jedna z wypowiedzi Paderewskiego:

     

    „Nie przyszedłem po dostojeństwa, sławę, zaszczyt lecz aby służyć ale nie jakiemuś stronnictwu. Szanuję wszystkie stronnictwa lecz nie będę należał do żadnego. Stronnictwo powinno być jedno – Polska i temu stronnictwu będę służył do śmierci. Żadne stronnictwo z osobna nie odbuduje ojczyzny, o odbudują ją wszyscy a podstawa główna to robotnik i lud, niech żyje lud polski i robotnik polski. Niech żyją wszystkie stany w narodzie zjednoczone i silne wzajemną zgodą i miłością”

     

    Po rozmowie z Piłsudskim Paderewski zaczął formować rząd. Sytuacja, w której został premierem nie była łatwa.

     

    „Zlepek terytoriów porozbiorowych, pięć różnych walut, cztery odrębne systemy sądownicze, trzy oficjalne języki w armii polskiej i wiele innych spraw”

     

    Za rządu Paderewskiego udało się sporo, to przyznawali nawet ci, którzy nie byli jego zwolennikami. Było też kilka porażek. Oto kwestie pozytywne:

     

    ” … przeprowadzono pierwsze wybory do sejmu ustawodawczego, uchwalono małą konstytucję, stworzono armię liczącą 500 tysięcy żołnierzy, dostawy żywności ze Stanów Zjednoczonych, odzyskanie Wilna, wsparcie powstańców wielkopolskich i Samoobrony w Galicji, udział Polski w Konferencji Pokojowej w Paryżu, odbudowa administracji centralnej, kodyfikacja prawa, odbudowa bankowości, utworzenie policji państwowej, wprowadzenie podatku od nieruchomości, odbudowa sieci pocztowej, powszechny obowiązek szkolny (7-14 rok życia), otwarcie uniwersytetu w Poznaniu, … „

     

    Jednak ten rząd przetrwał tylko rok. 10 grudnia 1919r. Paderewski zrezygnował z funkcji premiera. Dwa lata później praktycznie zrezygnował też z polityki i zajął się jedynie koncertami na fortepianie. W latach trzydziestych miał z polityką „trochę kontaktu” ale jedynie symbolicznie. Zmarł 29 czerwca 1941r. w Nowym Jorku. Na pogrzebie sławnego wirtuoza Ignacego Jana Paderewskiego było 40 tysięcy osób …

     

    I jeszcze jedna ciekawostka o Ignacym i Helenie. Gdy w Belwederze premier Paderewski spotykał się z Piłsudskim to najważniejsze rozmowy musieli odbywać w łazience. Udawali, że chodzą tam tylko palić papierosy. Zamykali się, dyskutowali i podejmowali najważniejsze decyzje. W pokoju zawsze podsłuchiwała ich Helena, żona Paderewskiego, która chciała wiedzieć wszystko.

     

    Po przerwie dr Ilona Kość m.in. tymi słowami zaprosiła dr Dorotę Kowalewską (Instytut Politologii i Europeistyki US), dyr. Szczecińskiego Inkubatora Kultury:

     

    ” … od początku istnienia SHUS wspiera wielkim doświadczeniem pisanie projektów, które służą pozyskiwaniu środków, więc wiele pieniędzy, które udało się przez te wiele lat pozyskać to również dzięki pani dr Dorocie Kowalewskiej”

     

    Dr Dorota Kowalewska tym razem zachęcała do aktywności obywatelskiej w wykładzie „Szczeciński budżet obywatelski”. 

     

    „W tej sprawie trzeba edukować wszystkich …Właśnie na możliwości decydowania obywateli naszego miasta, na co mogą pójść środki wydawane i przeznaczone dla nas obywateli. … Dla obywateli, którzy widzą niedoskonałości w naszej sferze publicznej (m.in place zabaw i drożność ulic). Wszystkich, których tu zapraszamy mówią – matko boska,jakie to jest piękne miasto, ile tu się zmieniło przez ostatnie 10 lat”

     

    Czyli Szczecinianie mogą sami wymyślić, opracować projekt i zmienić to co uważamy, że trzeba zmienić. Seniorzy są szczególnie ważni, szczególnie w głosowaniu, który projekt jest najlepszy, najważniejszy czyli najbardziej przydatny.

     

    „Budżet Obywatelski to mechanizm stosowany w wielu samorządach w Polsce, który pozwala włączyć się w decydowanie o sposobie wydawania części środków z budżetu miasta w oparciu o wspólną rozmowę z władzami samorządowymi o sprawach ważnych dla społeczności lokalnej”

     

    W tym roku jest do dyspozycji 9 mln złotych. Naszą ulicę, naszą dzielnicę, nasze miasto można zmienić, można ulepszyć. Takie pieniądze są wielu osobom potrzebne i takie zapotrzebowanie jest. Są projekty ogólnomiejskie, projekty duże i projekty małe. Mieszkańcy w 2018r. złożyli 168 projektów. Do głosowania we wrześniu dr Dorota Kowalewska bardzo namawia. Wyniki w październiku.

     

    „Na etapie liczby wniosków w Szczecinie jest bardzo dobrze, na etapie głosowania jesteśmy w kraju w ogonie, wśród seniorów też. Potrzeba państwa głosowania jest ogromna”

     

    Okazuje się, że z głosowaniem nie ma problemu. Głosować można za pośrednictwem internetu (www.sbo.eu). Można samodzielnie w siedzibie Rady Osiedla, z pomocą pracownika Urzędu Miejskiego w wyznaczonych punktach lub BUDŻETObusie. Dla zainteresowanych w punktach stacjonarnych będą udostępnione formularze papierowe.

     

    „Jesteście bardzo istotni dla osób piszących wnioski. Próbujcie decydować o tym, co można poprawić. Ważni jesteście też z tego powodu, że wasza grupa jest pod względem ilości osób bardzo duża”

     

    Dla naszych małych ojczyzn trzeba głosować. A wiadomo, że małe ojczyzny to małe i duże dzielnice, to miejsce gdzie mieszkamy.

  • I LOVE YOU i LOUIS ARMSTRONG – ANGIELSKI W SHUS

    To nie dowcip, to prawda i można to sprawdzić. Przechodząc w czwartek po 15.00 obok jednej z sal US na ul. Krakowskiej usłyszysz m.in. Johna Lennona, Franka Sinatrę, The Mamas and The Papas i ostatnio przede wszystkim „What a wonderful world” Louisa Armstronga.

    „Dużo śpiewamy, myślę że założymy zespół muzyczny, będziemy występować i jeszcze zbijemy fortunę na tym, idziemy w tym kierunku.”

    Kto to mówi? Czy to poważne plany, czy to żart? Z ogromnym uśmiechem tak powiedziała dr Iwona Korpaczewska-Piskorz (Szczecińska Szkoła Wyższa Collegium Balticum), która w SHUS prowadzi zajęcia z języka angielskiego. A jak będzie to … „pożyjemy zobaczymy”.

    Język angielski ćwiczą piosenkami, ćwiczą śpiewaniem. Jak zapewnia też śpiewająca Iwona jej studentki i studenci (25 osób) coraz więcej rozumieją z tej piosenki. Zachwyca ją tempo i zadziwiająco ogromna chęć do angielskiego.

    sdr

    „Jestem z nich dumna, bardzo dumna. Są zadowoleni sami z siebie, że im się udaje i widzą efekty. Mnóstwo już potrafią powiedzieć po angielsku. Potrafią powiedzieć kocham Ciebie i to nie tylko śpiewając, nie tylko w piosence Luisa Armstronga. Chcieli przyjść na angielski dlatego też, że niektórzy mają rodziny w Anglii i Stanach Zjednoczonych. Mają wnuki i chcieliby z nimi po angielsku pogadać i pokazać, że ten język jest im bliski. Niektórzy podróżują. Ostatnio dwie panie wróciły z Hiszpanii i po angielsku porozumiały się.”

    Studenci śpiewają i zapewniają, że śpiewanie po angielsku jest fantastyczne, że mija chwila i już potrafią przetłumaczyć tekst, wiedzą o czym śpiewają. Maria Sobolewska i Helena Remez dodają, że śpiewają … fantastycznie. Jest wiele plusów i nawet jednego malutkiego minusa na zajęciach z angielskiego.

    „Tutaj jest wspaniała atmosfera, koleżanki są idealne, cała grupa jest super. Pani profesor Iwona bardzo nas motywuje do pracy i rozwijania swoich zdolności językowych. Każdy wie, że jak gdzieś pojedzie to nie ma jakiegoś wstydu, jak się potrafisz dogadać. Nie trzeba cicho siedzieć i tyle.”

    „Mam tu grono przyjaciół. Nigdzie więcej nie spędza się tak cudownie czasu jak na angielskim. To nie jest tak, że to tylko śpiewanie. Śpiewanie to dodatek. Uczymy się słówek, akcentów i troszeczkę gramatyki, żeby te szare komórki się całkiem nie pozatykały to uczę się angielskiego.”

    Budują, chociaż nie pracują na budowie. Budują proste zdania, które potem są coraz bardziej rozbudowane. „Jest to trochę wesolutka zabawa, która uczy tak, że palce lizać”, warto dodać że angielskie słownictwo, które poznają dotyczy np. gotowania i robienia zakupów. Wszystko w prosty sposób wytłumaczyła Ania Krylik.

    sdr

    „Trochę podróżowałam. Stwierdziłam, że bez angielskiego to jest zero porozumienia. Byłam w krajach zachodnich. Tylko angielski potrzebny jest i tyle.”

    Metoda musi być skuteczna, tzn. w tym przypadku interesująca, zabawna i taka, która z pamięci nie wyleci po wyjściu z zajęć. Metodę panie i panowie muszą lubić, nawet bardzo lubić.

    „Głównym atutem jest komunikacja a nie poprawność językowa. Język musi być artykułowany poprawnie, natomiast chodzi o to, żeby się komunikować tzn. żeby ktoś mnie zrozumiał i żebym ja dobrze wyraził swoje intencje. Nauka musi naśladować życie”

    Wrócę na moment do śpiewania. Miłośnicy angielskiego z panią Iwoną zaśpiewają dwa utwory, w tym oczywiście piosenkę Luisa Armstronga podczas uroczystego zakończenia roku akademickiego. Wypowiedzi na ten temat są odrobinkę dramatyczne. Cóż przecież muzyczna premiera to stres, stres i jeszcze raz stres. Audytorium będzie słuchać.

    „Jeśli ktoś z naszej grupy spróbuje nie przyjść i nie zaśpiewać to …”

    K.S